W Polsce to już plaga. "Ludzie boją się o własne bezpieczeństwo"

Nielegalnie wjeżdżają do lasów, parków krajobrazowych, a nawet na piesze szlaki turystyczne. Użytkownicy quadów i motocykli crossowych są zmorą turystów i leśników. Z kar, które mogą nakładać ci ostatni, po prostu się śmieją, ale jest na nich nowy sposób.

Tym quadowcom pieszy szlak w Beskidzie Sądeckim wydał się doskonałym miejscem do jazdy
Tym quadowcom pieszy szlak w Beskidzie Sądeckim wydał się doskonałym miejscem do jazdy
Źródło zdjęć: © WP | Tomasz Budzik
Tomasz Budzik

05.05.2024 | aktual.: 06.05.2024 08:05

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Nie ma gdzie? No to można wszędzie!

Górskie powietrze rozcina dźwięk pracującego pod dużym obciążeniem silnika. Po chwili dołączają do niego kolejne, a hałas staje się na tyle głośny, że idący szlakiem turyści rozglądają się, w obawie o swoje bezpieczeństwo. Grupa "offroadowców" jest jednak jeszcze daleko. Gdy w końcu się zbliża, bez zahamowań jedzie pieszym szlakiem, zmuszając idących do schodzenia im z drogi. Po sobie pozostawiają smród spalin i rosnącą wściekłość ludzi, którzy przyjechali odpocząć w lesie.

Tak może wyglądać każdy weekend w górach, gdy już użytkownicy quadów i crossowych motocykli uznają sezon za otwarty. Jak przyznają leśnicy, to właśnie ta grupa jest najczęściej odpowiedzialna za łamanie przepisów w lasach. W poznańskim nadleśnictwie to nawet 80 proc. przypadków. Co nimi powoduje? Zwykle egocentryczna chęć wyżycia się bez względu na powodowane szkody środowiskowe, przepisy, bezpieczeństwo innych i ich prawo do wypoczynku. Gdy kiedyś w górskim parku krajobrazowym spotkałem grupę mężczyzn poruszających się quadami, udało mi się zatrzymać jednego z nich. Zapytałem, dlaczego jeździ po pieszym szlaku. W odpowiedzi usłyszałem: "A gdzie mam jeździć?".

– Hałas i spaliny to nie wszystko. Odbieramy sygnały o ryzykownych przejazdach, gdy spacerowicze, rowerzyści zwyczajnie boją się o własne bezpieczeństwo. Szczególnie na terenach górskich, na wąskich, stromych szlakach – mówi autokult.pl Rafał Zubkowicz z biura prasowego Lasów Polskich.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

– "Rajdy" motocyklami, quadami odbywają się bez zwracania uwagi na obszary objęte zakazem wstępu, w tym po obszarach chronionych. Obserwujemy, że kierujący tymi pojazdami lubują się w przejazdach w konkretnych warunkach terenowych i naruszają i tak dosyć niestabilne osuwiska, skarpy, tereny mokradłowe. Pojazdy są hałaśliwe i poruszają się zwykle bardzo szybko. W tym zasadza się różnica pomiędzy tym, jak po lesie poruszają się leśnicy czy służby – dodaje Rafał Zubkowicz.

Nierówna walka

Wybryki użytkowników quadów i motocyklistów z pewnością zasługują na karę. Niestety, polskie prawo nie pozwala tu na wiele, a realia nie pomagają leśnikom. Muszą oni strzec dużych terenów, do których wiedzie wiele dróg. Dlatego leśnicy wspierają się zdobyczami techniki. Montowane w lasach fotopułapki niewiele dają. Łowcy mocnych wrażeń mają przecież na głowach kaski, a na pojazdach prawie nigdy nie ma tablic rejestracyjnych. Zdjęcie z fotopułapki zwykle jest więc bezużyteczne.

Lepiej sprawdzają się kamery, dzięki którym leśnicy na żywo mogą widzieć, co dzieje się w lesie. Jest ich jednak niewiele i dlatego tak ważne jest, by turyści zgłaszali telefonicznie przypadki nielegalnego wjazdu do lasów czy parków narodowych. A kiedy jest to nielegalne? W zasadzie zawsze, chyba że przez las wiedzie droga publiczna, znaki zezwalają na wjazd lub prowadzone są prace leśne czy rolne. Pozostałe wyjątki przytacza art. 29 Ustawy o lasach.

Pracownicy Straży Leśniej, którzy dowiedzą się o nieproszonych gościach, starają się ich zatrzymać. Nie zawsze jest to skuteczne i bezpieczne. 10 marca w kompleksie leśnym "Góra Królewska" grupa motocyklistów urządziła sobie "odcinek specjalny". Gdy strażnik nakazał im zatrzymanie, jeden z nich, jadąc w stronę funkcjonariusza, po prostu dodał gazu, skręcił tuż przed nim i uciekł w las. Trzech innych też próbowało uciec, ale przegrali z gęstniejącymi zaroślami.

Tak ślad przejazdu quadami strażnikom leśnym pozwala zobaczyć kamera termowizyjna
Tak ślad przejazdu quadami strażnikom leśnym pozwala zobaczyć kamera termowizyjna© Materiały prasowe | Lasy Polskie

Leśnicy są coraz bardziej zdeterminowani i mają coraz większe doświadczenie. Wykorzystują też coraz nowszy sprzęt. Ostatnią nowością jest używanie dronów z kamerą termowizyjną. Dzięki nim w lesie można wypatrzeć ślad ciepła, który jak nić do kłębka prowadzi leśników do jadących przez las kierowców quadów czy motocykli. W połowie kwietnia Straż Leśna z Nadleśnictwa Świdnik właśnie w ten sposób bezbłędnie zlokalizowała miejsce postoju dwóch crossowców, którzy niszczyli przyrodę i niepokoili pobliskich mieszkańców. Problemem są jednak też kary.

Śmiech zamiast strachu

Choć to przykre, kara za popełnianie wykroczeń musi być wysoka, by coś się zmieniło. Wyraźnie widać to na przykładzie przekraczania dozwolonej prędkości, które straciło na powszechności wraz z wprowadzeniem nowego taryfikatora mandatów w 2022 r. Co więc grozi za nielegalny wjazd do lasu? Niewiele.

– Grzywna nałożona w drodze mandatu karnego za bezprawny wjazd do lasu lub pozostawienie pojazdu w miejscu do tego nieprzeznaczonym może wynosić 500 zł, a w niektórych przypadkach nawet 1000 zł – mówi autokult.pl Rafał Zubkowicz z biura prasowego Lasów Polskich. Dopiero jeśli sprawa trafi do sądu, kierującemu quadem czy motocyklem grozi grzywna do 5000 zł.

Po lasach często poruszają się grupy, a mandat nie każdego odstrasza
Po lasach często poruszają się grupy, a mandat nie każdego odstrasza© Materiały prasowe | Nadleśnictwo Turek

Nie ma się co oszukiwać. Wizja zapłacenia mandatu w kwocie 500 zł nikogo nie odstraszy. Użytkownicy motocykli i quadów, na które też trzeba było nieco wydać, mogą postrzegać taki mandat raczej jako bilet wstępu do lasu niż jako karę, której rzeczywiście chcieliby uniknąć. Leśnicy zaczynają jednak stosować wybieg, który może zmienić postać rzeczy.

Z praktyki Straży Leśnej wynika, że lwia część pojazdów używanych w lasach przez crossowców nie tylko nie ma tablicy rejestracyjnej, ale w ogóle nie została zarejestrowana. Takie pojazdy zwykle nie mają też polisy OC. Jak informuje Rafał Zubkowicz, jeśli strażnicy leśni przyłapią osobę na takim pojeździe, na miejsce wzywana jest policja, która zajmuje się ukaraniem kierowcy w związku z prowadzeniem niedopuszczonego do ruchu pojazdu. Grzywna nie może być w tym przypadku niższa niż 1500 zł. Sprawa jest także zgłaszana do Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego, który za brak OC może nałożyć karę. W pierwszej połowie 2024 r. maksymalnie jest to 1410 zł. Zatem łącznie może być to bolesna kara.

Brak torów crossowych nie może być usprawiedliwieniem dla wjeżdżania do lasów i rezerwatów, tak jak brak strzelnicy nie jest powodem, by celność w strzelaniu z broni ćwiczyć na przydrożnych znakach. Skoro nie ma gdzie jeździć na quadzie, to lepiej zamiast niego kupić rower, choćby wspomagany elektrycznie.

– W tym wypadku sytuacja jest odwrotna. Wszystkie drogi leśne, z niewielkimi wyjątkami, to publicznie dostępne ścieżki rowerowe – kwituje Rafał Zubkowicz.

quadlasypark narodowy
Komentarze (224)