Znaku nie ma, a mandat będzie. Zostaje tylko sąd, a pomoże wideorejestrator
Czy możliwe jest, że pomimo braku znaku ograniczającego prędkość lub odwołującego ograniczenie kierowca dostanie mandat za przekroczenie? Owszem, a miejsc, gdzie nie ma znaku, pomimo iż być powinien, w Polsce jest cała masa. Jak powinien zachować się kierowca? Sprawa nie jest taka prosta.
24.08.2020 | aktual.: 22.03.2023 10:30
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wyobraźcie sobie taką sytuację: wjeżdżacie do miejscowości i otrzymujecie mandat za przekroczenie dopuszczalnej prędkości. Jesteście pewni, że nie było znaku D-42 "obszar zabudowany". A mimo to policjant mandat wypisuje. Przyjmiecie?
Sytuacja analogiczna, lecz odwrotna. Wyjeżdżacie z obszaru zabudowanego, w lusterku widzicie tablicę D-42 po przeciwnej stronie drogi, więc zwiększacie prędkość do 90 km/h. Kilkaset metrów dalej policjant zatrzymuje was za przekroczenie dopuszczalnej prędkości o 40 km/h. Dlaczego? Otóż obszar zabudowany się nie skończył i… nie skończy, ponieważ tablicy D-43 "koniec obszaru zabudowanego" nie ma. Co z mandatem?
Znak co do zasady, ale rozstrzygnie sąd
Pytam o tę drugą sytuację Joannę-Biel Radwańską z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie. Czy kierowca ma prawo rozpędzić się, wiedząc, że wyjechał z obszaru zabudowanego, ale nie minął tablicy, która go kończy?
- Co do zasady tylko znak D-43 "koniec obszaru zabudowanego" może odwołać ograniczenie prędkości - mówi policjantka. - Kierowca, który twierdzi, że tablica powinna być i że był poza obszarem zabudowanym, może jednak nie przyjąć mandatu. Wówczas sprawa trafi do sądu i z całą pewnością oprze się o stanowisko zarządcy drogi. Może to być na przykład sytuacja, kiedy ktoś znak uszkodził lub wyrwał, a zarządca tego nie naprawił - wyjaśnia.
Nierzadko w wyniku remontu odcinka drogi zarządca nie dopilnuje tematu postawienia na miejsce znaku, który wcześniej usunięto na czas prac, albo nie usunie znaku, który może się wydawać, że już nie obowiązuje. Warto pamiętać, że znak zawsze obowiązuje kierowców, natomiast brak znaku może, ale nie musi go zwolnić z odpowiedzialności.
Sam jeżdżę niemal codziennie przez miejscowość, w której obszar zabudowany jest tylko w jedynym kierunku. Mijam tablicę D-42 i potem D-43. Kiedy wracam tą samą drogą, nie ma ani początku, ani też końca obszaru. Czy dostanę mandat, jeśli z powrotem pojadę 90 km/h?
Ciekawa sytuacja z oznakowaniem obszaru zabudowanego
W myśl Rozporządzenia Ministra Infrastruktury z dnia 3 lipca 2003 r. w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunków ich umieszczania na drogach sytuacja jest bardziej skomplikowana, niż może się wydawać.
Otóż obszar zabudowany zaczyna się tablicą D-42 i kończy tablicą D-43. Jednak nie ma zasady, że musi się kończyć wraz z zanikiem zabudowań, ani też tym, że po przeciwnej stronie stoi tablica D-42. W wymienionym rozporządzeniu jest bowiem takie zapisy:
"Jeżeli w danej miejscowości granica pomiędzy kolejnymi końcem i początkiem obszaru zabudowanego, wskazanymi znakami D-42 i D-43, byłaby mniejsza niż 300 m, to na tym odcinku nie umieszcza się znaków D-42 i D-43..."
"Jeżeli obszar zabudowany obejmuje sąsiadujące miejscowości, to na ich granicy nie umieszcza się znaku D-43"
Z pewnych względów ograniczenie prędkości na danym odcinku drogi może być różne w zależności od kierunku jazdy z powodu infrastruktury drogowej, np. skrzyżowanie, wyjazd, itp. Natomiast nie powinno być sytuacji, kiedy obszar zabudowany jest tylko w jedną stronę. Może się kończyć i zaczynać z różnicą kilkunastu metrów, ale nie znajdować wyłącznie dla ruchu w jednym kierunku.
Obszar, który się nie zaczął
Jak bronić się, kiedy nie miniemy tablicy D-42 i nie zmniejszymy prędkości, a otrzymamy mandat za jej przekroczenie? Odwołując się do sądu. Zarządca drogi powinien mieć w dokumentacji datę montażu czy demontażu znaku, a sąd porówna ją z datą zatrzymania kierowcy. Jednak w praktyce trudno będzie na miejscu podjąć decyzję o przyjęciu lub odmowie przyjęcia mandatu, a nigdy nie można mieć absolutnej pewności.
Przed pochopnym przyjęciem mandatu może uchronić nas nagranie z wideorejestratora. Jeśli ma ekran, na którym da się je odtworzyć, lub da się go połączyć ze smartfonem, można prześledzić infrastrukturę drogową na przestrzeniach kilku ostatnio pokonanych autem kilometrów. Oczywiście trzeba wówczas poprosić policjanta o danie nam czasu na decyzję.
- Nie ma ściśle określonego czasu na przyjęcie lub odmowę przyjęcia mandatu - zapewnia Joanna-Biel Radwańska. - Można poprosić policjanta o kilka minut namysłu i obejrzeć takie nagranie, a następnie podjąć decyzję. Nie może to oczywiście trwać w nieskończoność - dodaje.