Sprzedał auto z wadą, o której nie wiedział. Teraz musi za to zapłacić

Sąd w Kielcach wydał wyrok w sprawie sprzedaży auta z ukrytą wadą. Sprzedawca musi oddać kupującemu pełną kwotę oraz zapłacić zadośćuczynienie. Nie pomógł fakt, że – jak twierdzi – o wadzie auta nie wiedział.

W 2013 roku na rynku występował Opel Astra czwartej generacji
W 2013 roku na rynku występował Opel Astra czwartej generacji
Źródło zdjęć: © Fot. Materiały prasowe/Opel
Michał Zieliński

20.03.2019 | aktual.: 28.03.2023 11:31

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

O sprawie poinformowała "Gazeta Wyborcza". W 2016 roku pewien mężczyzna spod Kielc sprzedawał sześcioletniego opla astrę. Auto było wystawione za 18,9 tys. zł, ale kupujący po wizycie na stacji diagnostycznej znalazł uszkodzony czujnik temperatury spalin. Ostatecznie samochód został sprzedany za 18 tys. zł.

Później zaczęły się problemy z oplem. Nowy właściciel zażądał, by sprzedawca pokrył koszty naprawy w wysokości 5 tys. zł. Gdy ten się nie zgodził, wysłał pismo sądowe, a ostatecznie pozew.

Sprawa trafiła do sądu rejonowego. Rzeczoznawcza stwierdził, że auto miało uszkodzony silnik. Sprzedawca odwołał się do sądu okręgowego, ale ten podtrzymał wcześniejszy wyrok.

W rozmowie z GW sprzedający powiedział, że o wadzie auta nic nie wiedział. Tak też zeznał podczas rozprawy. To nie pomogło. W opinii sądu oznaczało to, że nie poinformował kupującego o wadzie auta.

Ostatecznie sprzedający musi oddać ponad 30 tys. zł. Poza kwotą, jaką dostał za opla i kosztami sądowymi musi też zrekompensować czas, w którym kupujący nie mógł jeździć samochodem. Astra miała bowiem służyć jako taksówka.

Komentarze (27)