Wróżymy z fusów - wizja samochodu przyszłości

Styliści z całego świata stają na głowie, by tworzyć możliwie nowoczesne auta. Nawet jeśli mają w sobie coś z retro, wszystkie projekty są próbą przewidzenia przyszłości motoryzacji. Designerom wtórują konstruktorzy, którym nie brakuje pomysłów na pchnięcie techniki samochodowej kolejny krok naprzód. Spróbujmy wspólnie przewidzieć, w jakim kierunku motoryzacja może faktycznie zmierzać i zastanówmy się, czy ta ścieżka nam się podoba. Zapraszam do dyskusji.

Wróżymy z fusów - wizja samochodu przyszłości
Mariusz Zmysłowski

11.06.2012 | aktual.: 12.10.2022 13:18

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Styliści z całego świata stają na głowie, by tworzyć możliwie nowoczesne auta. Nawet jeśli mają w sobie coś z retro, wszystkie projekty są próbą przewidzenia przyszłości motoryzacji. Designerom wtórują konstruktorzy, którym nie brakuje pomysłów na pchnięcie techniki samochodowej kolejny krok naprzód. Spróbujmy wspólnie przewidzieć, w jakim kierunku motoryzacja może faktycznie zmierzać i zastanówmy się, czy ta ścieżka nam się podoba. Zapraszam do dyskusji.

Każdy samochód tworzą dwa składniki. Pierwszym jest nadwozie, a właściwie cała jego powłoka, którą widzimy. To ona decyduje o tym, jakie pierwsze wrażenie robi auto. Jest ciałem samochodu. Decyduje o jego charakterze. To właśnie tutaj styliści mają najwięcej do powiedzenia. Wszystkie detale we wnętrzu i na zewnątrz, każde zagięcie metalu czy tworzywa, każdy dodatek – to wszystko tworzy całość, którą można pożądać, lubić lub nienawidzić.

Drugim składnikiem jest mechanika samochodu. Zawieszenie, napęd, silnik i wiele innych podzespołów – to właśnie serce i mięśnie auta. Bez nich nadwozie byłoby tylko pustą skorupą, nieużytecznym dziełem sztuki, którym można najwyżej nacieszyć oko w muzeum.

Citroen Survolt
Citroen Survolt

Przyszłość rozwoju pierwszego ze składników można widzieć w niezliczonych konceptach, które zachwycają, a czasem również szokują i zniesmaczają podczas targów samochodowych. W zależności od tego, jaką markę rozpatrujemy, kierunki rozwoju mogą się znacznie różnić.

Na przykład Lamborghini już dawno jasno podkreśliło, że będzie trzymać się z daleka od stylistyki retro i skrupulatnie z każdym kolejnym modelem realizuje swój plan. Dlatego w niepamięć odszedł koncept Miura. Z drugiej strony dzięki temu możemy podziwiać takie maszyny jak Aventador.

Wielu producentów nie boi się jednak stylistyki retro. Dzięki temu wróciły takie samochody, jak Mustang, Camaro czy Challenger. Dość zachowawczo swoje auta projektują specjaliści takich marek, jak Porsche czy Bentley, utrzymując niezmienny charakter swoich maszyn od wielu lat. Mimo to udaje im się nadać swoim dziełom nowoczesny styl.

Od jakiegoś czasu stylistyczną rewolucję przechodzą Francuzi. Koncepty, które tworzą marki Citroën, Renault i Peugeot, nie tylko mogą się podobać, ale potrafią też zachwycać. A co najważniejsze – niektóre z nich, jak seria DS, trafiają do produkcji.

Obraz

Teraz rodzi się pytanie – co dalej? Oglądając kolejne koncepty, które przechodzą do przeszłości, i te, którym udaje się przetrwać odsiew księgowych i ostatecznie trafiają do produkcji, można zauważyć pewne trendy. Mimo zamiłowania fanów motoryzacji do stylu retro nie jest on raczej nurtem wiodącym. Coraz bardziej popularne stają się masywne nadkola, potężne grille. Nawet nieduże samochody wyglądają na większe. Wszystko, co tylko się da, zostaje wizualnie napompowane.

Jednocześnie w stosunku do tego, co oglądaliśmy jeszcze kilka czy kilkanaście lat temu, kształty tworzące nadwozie stały się bardziej płynne. To jednak nie tylko zasługa stylistów. Zawdzięczamy to również technologom, którzy umożliwili wyprodukowanie tego, co designerzy wymyślili.

Ponieważ technika idzie naprzód, korzystamy z niej w możliwie dużym zakresie, a przemysł motoryzacyjny czerpie z niej wręcz pełnymi garściami. Oczywiście w samochodach nie brakuje gadżetów. W aucie można sprawdzić status na Facebooku, oglądać filmy, fotele wymasują nam plecy, a dozowniki zapachu stworzą przyjemną atmosferę.

Ale to nie gadżety w rzeczywistości kształtują motoryzację. Moda na nie przychodzi i przemija. W tym przypadku trudno przewidzieć przyszłość. Jest jednak coś, co interesuje nas znacznie bardziej niż zabawki montowane na pokładach naszych samochodów – źródło napędu.

Obraz

Obecnie trwają przepychanki między napędami konwencjonalnymi – spalinowymi a hybrydowymi. Powoli w tym towarzystwie przepychają się łokciami również samochody elektryczne. Które mają większe szanse? Wszyscy miłośnicy klasycznej motoryzacji marzą o tym, by pod maską ich auta huczały dźwięczne V12, wyły wyżyłowane V10 i bulgotały nieśmiertelne V8.

Przyszłość niestety nie będzie tak łaskawa. Już teraz normy emisji spalin są na tyle restrykcyjne, że każdy producent zamartwia się nocami o redukcję szkodliwych związków uciekających z wydechów jego samochodów. Dlatego z bólem serca, ale wszyscy musimy przyznać, że dla aut wyłącznie spalinowych wkrótce zabraknie miejsc w fabrykach gigantów motoryzacyjnych.

Może w takim razie auta elektryczne? Na jesieni ubiegłego roku byłem na polskiej prezentacji Nissana Leaf, o czym zresztą mogliście u nas przeczytać. Czy mi się podobało? Jasne – jednostka idealna pod względem elastyczności, wnętrze auta przestronne, środek ciężkości osadzony stosunkowo nisko dzięki akumulatorom umiejscowionym pod podłogą. Czy w takim razie to jest przyszłość motoryzacji?

Nie, przynajmniej nie w ciągu najbliższej dekady. Tego typu samochody wymagają rozwiniętej infrastruktury punktów szybkiego ładowania bądź cierpliwości właścicieli gotowych robić kilkugodzinne przystanki podczas podróży. Rozwiązaniem mogą być też niezwykle pojemne akumulatory, ale również na to musimy jeszcze trochę zaczekać.

Porsche 918 Spyder Concept
Porsche 918 Spyder Concept

Właśnie dlatego wydaje mi się, że najrozsądniejszą ścieżką dla motoryzacji są hybrydy. Tego typu auta gwarantują spalanie na rozsądnym poziomie, co wywołuje uśmiech na twarzach kierowców. Emitują do atmosfery znacznie mniej toksycznych związków, zatem ekolodzy również powinni być zadowoleni. I na koniec najważniejsze – hybryda wcale nie musi być nudna. To natomiast cieszy wszystkich z benzyną we krwi. Jednostka elektryczna może być sprzężona z potężnym V8, więc nie trzeba rezygnować z emocji na rzecz troski o środowisko.

Najlepszym dowodem na to, że właśnie w tę stronę zmierza motoryzacja, jest starcie tytanów, które czeka nas w najbliższych latach. Mam na myśli pojawienie się w niedużym odstępie czasu następcy legendarnego McLarena F1, kolejnego pokolenia Ferrari Enzo oraz rychłe nadejście produkcyjnej wersji Porsche 918.

Prawdopodobnie wszystkie trzy sportowe maszyny będą hybrydami. Zapowiada się więc potyczka z zielonym kolorem w tle. Nie zmienia to jednak faktu, że wszystkie te maszyny będą prawdziwymi sportowcami naszpikowanymi testosteronem.

Jaka w takim razie będzie przyszłość? Czeka nas epoka futurystycznych, rozdmuchanych hybryd? To tylko domysły, które niekoniecznie się sprawdzą, ale są prawdopodobne. Zapraszam Was do dyskusji na ten temat w komentarzach oraz na naszym forum:

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (0)