Większe mandaty i "wycofanie" aut z ruchu. Problemem nie jest wysokość kar
Rząd bierze się za system karania kierowców. Przyjęte plany wskazują, że mandat będzie mógł wynieść nawet 5 tys. zł. Na celowniku znajdą się też pijani kierowcy. – Problem nie dotyczy wielkości kar – stwierdza Tomasz Kulik z Motocyklowej Szkoły Jazdy Kulikowisko.
13.07.2021 | aktual.: 14.03.2023 15:52
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Po wypadku spowodowanym przez pijanego kierowcę, w którym zginęli rodzice trójki dzieci, rząd bierze się za zmiany w systemie karania kierowców. Najbardziej do wyobraźni przemawia podniesienie stawki mandatu do 5 tys. zł, jeśli w terenie zabudowanym kierowca przekroczy prędkość o 30 km/h. Poważniejsze przewinienia to grzywna w wysokości nawet 30 tys. zł.
Zobacz także
Przeczytaj, co planuje rząd
- 90 proc. kierowców mijających fotoradar na Wisłostradzie od razu przyspiesza. Podobnie jest w Łomiankach, na drodze w stronę Gdańska. Rozwiązaniem jest większa liczba zamaskowanych fotoradarów. Żółte skrzynki są widoczne z daleka – stwierdza Tomasz Kulik, instruktor nauki jazdy i doskonalenia jej techniki.
Po części potwierdzają to przedstawiciele Warszawskiego Zarządu Dróg, którzy pochwalili się sukcesem. Fotoradary na moście Poniatowskiego sprawiły, że kierowcy zdecydowanie zwolnili, choć same urządzenia... nie zostały jeszcze uruchomione.
Poważne sankcje dotkną kierowców, którzy spowodują wypadek śmiertelny, będąc pod wpływem alkoholu. Z automatu rodzinie ofiary zostanie przyznana renta. Ekspert zauważa jednak, że nie wpłynie to na ułańską fantazję kierujących. – Problem nie dotyczy wielkości kar, tylko tolerancji ludzi pozwalających takiej osobie usiąść za kółkiem – stwierdza Tomasz Kulik. Sam pijany kierowca wyjeżdża przecież na drogi, mając w poważaniu wszelkie przepisy.
Rząd ma też w planach podjęcie innych kroków, które budzą pewne wątpliwości. Za jazdę bez wymaganych uprawnień (czyli np. na dużym motocyklu, gdy posiadamy tylko "samochodową" kat. B) kara ma wynieść 10 tys. zł, a sam pojazd ma być niedopuszczony do ruchu na 3 miesiące.
- Nie widzę związku – stwierdza Tomasz Kulik. Jak argumentuje, jeśli ktoś będzie jechał pojazdem, który nie należy do niego (np. jest pożyczony), przeniesienie konsekwencji na właściciela jest niezrozumiałe.
Dodatkowe plany rządu to m.in. przedłużenie okresu, po którym kasują się punkty karne. Obecnie jest to rok, teraz brane pod uwagę są 2 lata. Nie będzie też można ich kasować. Informacje o naszym koncie wykorzystają za to ubezpieczyciele, którzy będą mogli podnieść nam stawkę OC, jeśli nie jeździmy bezpiecznie. O takim rozwiązaniu – jak i likwidacji kursów pozwalających skasować punkty – mówiło się od lat.
Jak informował mnie jeszcze w kwietniu Dawid Korszeń z firmy Warta, ubezpieczyciele nie mają obecnie dostępu do takich informacji.
Dwa ostatnie punkty planowane przez rząd miały być wprowadzone w ramach tzw. pakietu deregulacyjnego, którego sukces zależy od aktualizacji bazy CEPiK, co trwa w tym momencie.
Wszystkie wspomniane kary to na razie plany. Projekt ustawy musi zostać przygotowany, przejść przez komisje, zostać przegłosowany przez Sejm i Senat, a w końcu uzyskać podpis prezydenta.