Wciąż jeździmy za szybko. Widmo utraty prawa jazdy za przekroczenie 280 km/h tego nie zmieni
Nadmierna prędkość to wedle policyjnych statystyk najczęstsza przyczyna wypadków na polskich drogach. Posłowie Solidarnej Polski wychodzą więc z pomysłem, by odbierać prawo jazdy także za zbyt szybką jazdę na autostradach. Proponowany przez nich limit 280 km/h wydaje się jednak grubą przesadą - stwierdza w programie #Newsroom Filip Buliński.
15.09.2020 | aktual.: 30.09.2022 23:51
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
280 km/h na autostradzie - za taki wyczyn niektórzy posłowie Solidarnej Polski chcieliby odbierać prawo jazdy. Pytanie, czy proponowane zmiany w przepisach w jakikolwiek sposób wpłynęłyby na poprawę bezpieczeństwa na polskich drogach?
Podobnie jak Filip Buliński wypowiadający się na powyższym wideo stwierdzam, że to wątpliwe. Po pierwsze dlatego, że niewiele aut jest w stanie rozwinąć taką prędkość, więc liczba ewentualnych kandydatów do ukarania byłaby znikoma. Po drugie, jazda z taką prędkością w Polskich warunkach wydaje się skrajnie nieodpowiedzialna.
Przyzna to każdy, kto choć raz, nawet jadąc z przepisową prędkością 140 km/h, musiał gwałtownie hamować przed tirem, który nagle zmienił pas na lewy, by wyprzedzić inną ciężarówkę. Przy 280 km/h szanse na wyhamowanie w podobnej sytuacji są naprawdę niewielkie.
Odbieranie prawa jazdy za przekroczenie 280 km/h wydaje się więc nietrafionym pomysłem, który gdyby wszedł w życie, stałby się dość liberalnym, a do tego praktycznie martwym przepisem.