V12 Twin Turbo Aston Martina - koniec wolnossących bestii!
Aston Martin poinformował przez Twittera, że w tym roku przedstawi model z doładowanym silnikiem.
11.01.2016 | aktual.: 02.10.2022 08:50
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Mogłoby się wydawać, że Aston Martin pozostanie nietykalny dla ekologii, niczym superbohater, któremu nigdy nic się tak naprawdę nie stanie, bo musi wystąpić w kolejnym odcinku serialu lub następnej części komiksu. Chociaż każdy gdzieś z tyłu głowy miał myśl, że w końcu brytyjska firma doładuje jakiś swój motor, wszyscy liczyliśmy na to, że jakimś cudem to nigdy nie nastąpi. Dziś przyszedł ten dzień, w którym trzeba obudzić się ze snu i stawić czoła rzeczywistości - ostoja wolnossących, wielkich V12 właśnie wkroczyła w erę downsizingu.
Jest dobra wiadomość - downsizing nie oznacza wcale małego, rzędowego silnika o pojemności słoika z piklami, tylko 5,2-litrowe V12. To wciąż znacznie większy motor, niż te, którymi dysponowali niektórzy producenci w formie wolnossącej, przed przejściem na ciemną (zieloną) stronę mocy.
Aston Martin prawdopodobnie wziął na warsztat swoja widlastą dwunastkę, która w Vanquishu V12 generowała 466 KM, w nowym Vanquishu aż 576 KM. W tych, znanych już modelach ten potężny, wolnossący motor rozwija te niemałe parametry z pojemności 5,9 l. Redukcja nie jest więc wielka. Ubyło zaledwie 0,7 l. W zamian dostaliśmy podwójne turbodoładowanie. Dzięki temu z pewnością widlasta dwunastka będzie nie tylko mniej palić, ale także generować znacznie większą moc. Jak dużo większą? Tu przyszedł czas na zaparzenie herbaty - pora na wróżenie z fusów, bo niczym lepszym w tym momencie nie dysponujemy. Możemy tylko zgadywać. Na pewno pułap osiągany przez tak duże, podwójnie doładowane V12 nie będzie mniejszy niż 700 KM. Niewykluczone, że będzie on oscylował raczej w okolicach 900 KM.
Druga zagadka to biorca tego serca. Niewykluczone, że Aston Martin pokaże całkowicie nowe auto. Najstarszy w rodzinie jest piękny DB9. Auto o klasycznych kształtach, które ani trochę się nie zestarzały. Jednak ze względu na wiek, jest to pierwszy wóz w kolejce do zastąpienia świeżym modelem. Wiadomo już, że ma go zastąpić DB11. Ale czy to właśnie do niego należy ten silnik?
Mniej prawdopodobne jest pojawienie się nowego modelu w portfolio, który niczego nie zastąpi, a zapoczątkuje kolejną odnogę drzewa genealogicznego rodziny Astona Martina. Czym może być ten wóz? Wszyscy chcielibyśmy zobaczyć hipersamochód, który byłby drogową interpretacją monstrualnego Vulcana i jednocześnie godnym konkurentem dla takich tuz jak Porsche 918 Spyder czy McLaren P1. Nie można jednak wykluczyć czegoś bardziej dochodowego, i produkowanego na większą skalę, co stanowiłoby dobre źródło pieniędzy dla marki. Tak, mowa tu o SUV-ie. Skoro Lamborghini szykuje Urusa, nie można Włochów zostawić osamotnionych w tej niszy. Na dobry początek Brytyjczycy pokazali już DBX-a, który był uterenowionym gran turismo. Drugi człon określenia tego rodzaju auta to specjalność Astona Martina. Pierwsza dziedzina to za to nowe grunty, które trzeba kiedyś zacząć eksplorować, by nie stać w miejscu, gdy konkurencja rozwija skrzydła i pierwsza wtargnie na głodny takich ekstrawagancji rynek chiński.
Cokolwiek nie wyjedzie w tym roku ze stajni Astona Martina, będzie to bardzo mocne, egzotyczne i bez wątpienia piękne - do tego Brytyjczycy już zdążyli nas przyzwyczaić. Jaką dokładnie przyjmie formę? Odpowiedź na to pytanie poznamy z pewnością przed zbliżającymi się targami samochodowymi w Genewie.
Zobacz także