Używany Lexus IS XE20 (2005-2013) - poradnik kupującego
Lexus to marka, która słynie z bardzo wysokiej jakości wykonania i niezawodności, ale także z niezwykle kosztownego serwisu. Sprawdzamy jak ma się to do używanego Lexusa IS drugiej generacji, który może stanowić alternatywę dla europejskich samochodów premium.
22.07.2016 | aktual.: 30.03.2023 10:23
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Charakterystyka i budowa
Lexus oraz Infiniti, to jedyne marki premium z Japonii, które przebiły się na polski rynek. Zdecydowanie mocniejszy jest Lexus, oferujący już od dawna samochody skrojone – przynajmniej po części – pod gusta Europejczyków.
Pierwsza generacja IS była traktowana z przymrużeniem oka, trochę jak japońska podróbka BMW, ponieważ miała napęd na tylną oś. Jednak nieźle się przyjęła, a dziś młodsi użytkownicy chętnie zerkają na ten model przed zakupem używanego samochodu. Tymczasem dość znacząco spadły również ceny drugiej generacji, co powoduje rosnące nim zainteresowanie.
Lexus IS II zadebiutował w 2005 roku i pozytywnie przyjął się na rynku. Po części zapracowała na to ładna, bardzo zaokrąglona sylwetka samochodu, który rozmiarami ledwo wszedł do klasy średniej. Gdyby nie marka, cena, wyposażenie i silniki, można by go uznać za przerośnięty kompakt, patrząc wyłącznie na wybrane dane techniczne.
Długość to 4575 mm – kompakty z nadwoziem sedan są dłuższe. Bagażnik? 378 litrów to wartość, którą uznajemy za dobrą jeżeli mówimy o hatchbacku segmentu C. Ciekawostką jest fakt, że wersja Cabrio z dwudrzwiowym nadwoziem jest dłuższa i ma większy bagażnik, gdy dach jest zamknięty.
Nie jest to samochód dla każdego. Osoby ceniące sobie przestronność, choćby tylko na przednich fotelach, lepiej poczują się u konkurencji takiej jak Audi, BMW czy Mercedes. Miejsca jest akurat dla mężczyzny o wzroście do 180 cm. Z tyłu zdecydowanie brakuje przestrzeni. Stylizacja deski rozdzielczej jest typowo japońska, zgodna z tym, co oferowała konkurencja, przy czym mówimy tu na przykład o Hondzie Accord lub Mazdzie 6. Do wspomnianej wcześniej trójki z Niemiec brakuje nieco jakości wykonania i lepszych materiałów.
Konstrukcyjnie Lexus im nie ustępuje. Wielowahaczowe zawieszenie wszystkich kół, wzdłużnie umieszczone, mocne silniki o pojemności od 2,2 litra w górę, napęd na tylną oś lub na cztery koła (USA/Japonia) - pełną gębą klasa premium. Łatwo też się domyślić, że tanio nie jest.
Historia Lexusa IS II w pigułce:
- 2005 r. – debiut modelu
- 2009-2010 r. – facelifting (duży i mały)
- 2013 r. – zakończenie sprzedaży i debiut nowej generacji
Silniki
Na pewno nie było tanio w salonach, bo wysoka stawka akcyzy na silniki większe niż 2.0 winduje cenę. Najmniejszy w gamie jest diesel Toyoty 2.2 D-4D, który generuje 150 lub 177 KM. Jako jedyny ma cztery cylindry. Benzynowe motory V6 mają pojemność 2,5 litra (IS 250) i 208 KM mocy lub 3,5 litra (IS 350) i moc 310 KM. Największy i najmocniejszy jest Lexus IS-F z motorem 5-litrowym V8 o mocy 423 KM.
Który silnik wybrać?
Bez wątpienia benzynowe 2,5 litra w układzie V6. To jedyny motor, którego nie należy się bać, nie ma typowych usterek i wiemy, że spisuje się bardzo dobrze. Oczywiście nie można liczyć na niskie zużycie paliwa, bo spokojnie przekracza ono 10 l/100 km, zwłaszcza gdy jest zestrojony z automatyczną skrzynią biegów.
Manualnej przekładni nie polecamy, ponieważ jest kiepsko zestopniowana (za duże przerwy między biegami), a do tego hałasuje i nie jest odporna na szybką zmianę przełożeń. Niestety bezpośredni wtrysk benzyny raczej wyklucza montaż instalacji gazowej.
Doskonałą alternatywą byłby diesel, ale nie należy on do szczególnie udanych. Pisaliśmy o tym w artykule o Toyocie Avensis II. Wypalanie się uszczelki pod głowicą, osiadanie tulei cylindrowych, odkształcanie bloku, ogromne ryzyko przegrzania oraz dość awaryjny osprzęt zniechęcają i z tego tez powodu nie polecamy tego silnika.
Oczywiście trudno go dobrze ocenić ze względu na skalę, ale i tak można odnieść wrażenie, że elementy osprzętu w Lexusach są lepsze niż w Toyotach. Ważne, że do około 200 tys. km motor ten jeździ w miarę bezproblemowo i jest najoszczędniejszy w gamie (6-8 l/100 km), ale ryzyko jest duże. Odpowiednio traktowany silnik – głównie jazda w trasie – może przejechać do poważniejszej awarii nawet 250 tys. km.
Teraz dobra wiadomość – motor ten poprawiono w 2010 roku i wersję 177-konną uzupełniono o 150-konną. Ten drugi w Lexusie oznaczonym jako IS200d można z czystym sumieniem polecić, nie sprawia problemów, ale też nie można mieć pełnego zaufania. 6 lat to trochę za mało by wyrobić sobie opinię.
Niestety nie będziemy się wypowiadać o jednostce 3.5 czy 5.0. Takich aut jest niewiele i nie można na pojedynczych opiniach budować oceny. IS350 najczęściej pochodzi z rynku amerykańskiego, a co ciekawe, łatwiej kupić IS-F z V8 pod maską. Zwykle są to auta z polskich salonów z symbolicznym przebiegiem i ceną ponad 100 tys. zł.
Przypuszczamy - bazując na opiniach z innych modeli, że 3,5-litrowa jednostka jest bezproblemowa, a skoro Lexus posłużył się nią do współpracy z silnikiem elektrycznym w napędzie hybrydowym, to można też podejrzewać, że bez trudu znosi eksploatację miejską. Oczywiście należy się liczyć z wysokim zużyciem paliwa. Koszty serwisu 5-litrówki z całą pewnością są horrendalne.
Co się psuje?
Idealny obraz jaki wykreował Lexus LS nie do końca pasuje do innych modeli. Nie należą one do całkowicie bezawaryjnych, choć usterki wymagające interwencji mechanika zdarzają się rzadko. Z drugiej strony, ceny serwisu i części znacznie odbiegają w górę od popularnych konstrukcji niemieckich.
Zwykle użytkownicy narzekają na drobiazgi, takie jak trzeszcząca tapicerka, odpryski na cienkim lakierze – brak korozji – czy problemy z ksenonami do liftingu. Rzadziej psuje się elektryka, ale bogate wyposażenie samochodu (m. in. wentylowane i elektryczne regulowane fotele, aktywny tempomat, wysokiej klasy audio) niekiedy odmawia posłuszeństwa.
Jeżeli dotyczy to systemu kontroli trakcji czy ABS, to zwykle winę ponosi jeden z czujników kół. Warto wiedzieć, że kontrolka ostrzegająca o błędzie kontroli trakcji może oznaczać nawet nieprawidłową pracę silnika. To samo jest w Toyotach.
Wyjątkowo wytrzymały jest układ jezdny, który zwykle nie wymaga serwisu przez 200 tys. km. Nawet przekładnia kierownicza wytrzymuje próbę czasu na polskich drogach. Jedynym mankamentem są dość wcześnie zużywające się łożyska kół oraz zatarte zaciski hamulcowe (nieprawidłowy serwis).
Największym mankamentem modelu jest manualna skrzynia biegów, o której już wspomnieliśmy. Nie jest wygodna, a koszty wyeliminowania hałasów z pewnością będą wysokie. Warto kupić wersję z automatem.
Koszty eksploatacji, ceny i dostępność części zamiennych
Niestety koszty eksploatacji są wysokie, wyższe niż w przypadku samochodów niemieckich, pod warunkiem, że mowa tu o niewadliwych modelach. Ryzyko awarii jest mniejsze, ale części są drogie, bardzo drogie lub koszmarnie drogie.
Niska popularność modelu nie spowodowała rozwinięcia oferty zamienników, więc mniej zamożni właściciele nierzadko ratują się częściami używanymi. Nie ma co liczyć na popularne hurtownie. Zaletą diesli 2.2 jest dostępność większości części do napraw, w przeciwieństwie do silników benzynowych. W każdym z motorów zastosowano trwały, łańcuchowy napęd rozrządu.
Ryzyko kradzieży samochodu jest bardzo duże, zatem warto wykupić chociażby ubezpieczanie przed tym (tzw. mini AC). My jednak polecamy pełne autocasco ze względu na wysokie koszty napraw pokolizyjnych.
Sytuacja rynkowa
Rynek jest skromny. Nie jest to jeszcze auto popularne, ponieważ ceny zaczynają się od około 30 tys. zł. Gdy spadną o 10 tys. zł prawdopodobnie rynek się powiększy. Dominują diesle. Za auto po liftingu trzeba zapłacić około 45-50 tys. zł. Ceny są bardzo zróżnicowane, zatem wyciąganie średniej nie ma większego sensu. To samo dotyczy przebiegów, które w jednych egzemplarzach osiągają normalne wartości, a w innych wręcz symboliczne. Dużo samochodów jest sprzedawanych przez dilerów jako poprezentacyjne. Swoją drogą, łatwo znaleźć egzemplarz z polskiego salonu.
Czy warto?
Patrząc na auto okiem typowego Polaka, który kupuje klasę premium, na którą go nie stać do wożenia rodziny, to z całą pewnością nie. Lexus IS II to sedan dla dwóch osób, które nie potrzebują dużego bagażnika, za to oczekują luksusu, dobrej jakości prowadzenia i dynamiki.
Nie jest to do końca konkurent Audi, BMW, Mercedesa, ani też Hondy, Mazdy i Toyoty. Nie należy go traktować jako pełnowartościowej klasy średniej. Jeżeli się to zrozumie i kupuje ten drogi w utrzymaniu model z pełną świadomością tego czym jest, to można być tylko zadowolonym.