Urzędnik UE nie chce, by auta reklamowano ich możliwościami. Coś chyba poszło nie tak
"Drogi publiczne to nie tor wyścigowy!" - grzmi unijny urzędnik. W tym samym czasie w polskich mediach poświęconych bezpieczeństwu na drodze punktuje się reklamy, gdzie auta… po prostu jeżdżą. Nagonka na kierowców sięga granic absurdu.
08.10.2019 | aktual.: 22.03.2023 17:49
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ze zdumieniem przeczytałem, że Matthew Baldwin, urzędnik odpowiadający za mobilność i transport w Unii Europejskiej, krytykuje reklamy Mercedesa. "Czy to nie czas, żeby przestać sprzedawać samochody ze względu na ich prędkość? Jest 2019 rok, mamy 25 tys. zabitych na drogach, a drogi publiczne to nie tor wyścigowy".
Oczywiście, że nie. Jednak w reklamie Mercedesa kierowca szaleje właśnie po zamkniętym torze wyścigowym.
Z jeszcze większym zdumieniem przeczytałem tekst, w którym wypunktowano "niebezpieczne" reklamy emitowane w Polsce. Zaliczono do nich zarówno klip z nowym BMW 1, jak i wideo z Alfą Romeo Giulią. W każdym z nich fragmenty dynamicznej jazdy nakręcono na torach wyścigowych.
Life is a Race: The Mercedes-AMG GT 4-Door Coupé
Nie dajmy się zwariować. Wrzucenie tych samochodów na zamknięty tor to najlepsze, co można było zrobić. Przez długi czas w Polsce narzekaliśmy, że kierowcy nie mają gdzie doskonalić swoich umiejętności. Zawsze podobna dyskusja pojawiała się po głośnych wypadkach z młodymi gniewnymi. Pokażmy więc, że są w Polsce miejsca gdzie można się, bezpiecznie wyszaleć.
A jest z tym coraz lepiej – na wyścigowej mapie Polski obok toru Poznań (i sąsiedniego obiektu w Bednarach) pojawił się tor w Łodzi, na południu z kolei błyszczy Silesia Ring i Tor Kraków. Pod Radomiem jest Tor Jastrząb. Dodatkowo również Białystok ma się gdzie ścigać, podobnie jak Trójmiasto (autodrom Pszczółki). Jeśli nie tam, to gdzie? Opuszczone parkingi to przecież ostateczność.
Nic nie podnosi lepiej umiejętności za kółkiem niż dzień z instruktorami na torze. Sami producenci przygotowują szkolenia z bezpiecznej jazdy, które można kupić nawet bez posiadania auta. BMW, Mercedes, Porsche oferują dzień na torze ze swoimi samochodami. Po całym dniu szaleństw człowiek zaczyna sobie zdawać sprawę ze swoich ograniczeń.
BMW już dostało "po łapach", gdy przygotowało kampanię o fikcyjnym mieście M Town, gdzie na taksówkach są superszybkie samochody, gdzie pociągi ustępują pierwszeństwa autom, gdzie zdjęcia do paszportu robiło się fotoradarem. Piękna zabawa konwencją, która skończyła się w Komisji Etyki Reklamy. Ta stwierdziła, że spoty nie były prowadzone w poczuciu odpowiedzialności społecznej. Ciekawe, czy Komisja wie, że 30 września w jednej ze stacji telewizyjnych emitowano Szybkich i Wściekłych – prawie 2 godziny podręcznikowego łamania przepisów.
Wspomniany wcześniej Matthew Baldwin dąży do osiągnięcia w Europie tzw. wizji zero, która przewiduje, że w 2050 roku na europejskich drogach nikt nie zginie. Wypada jedynie przypomnieć słowa Sobiesława Zasady, trzykrotnego mistrza rajdowego Europy, z jego książki "Szerokiej drogi": "mogą wystąpić sytuacje, w których nie ma czasu na jakąkolwiek reakcję. Ale są to sytuacje rzadkie i losowe. Mogą przydarzyć się każdemu. Nawet najlepszym. Również i mnie."