Test długodystansowy: Mazda CX‑60 - Może to ostatni akord diesla, ale za to jaki! A wszystko zaczęło się w Polsce

Miał 32 lata, gdy wraz ze wspólnikami założył pierwszą na świecie spółkę naftową. Kilkanaście lat później opuścił ją, bo jak sam stwierdził, nie potrzebował aż tylu pieniędzy. Naukowiec, innowator, społecznik, który zawstydził Bismarcka, człowiek, który dał światu przemysł naftowy i bez którego silniki Diesla nie miałyby paliwa. No i Polak. Jednym z najgenialniejszych diesli, jakimi jeździłem, wybrałem się w odwiedziny do najstarszej na świecie kopalni ropy naftowej – w Beskid Niski.

Mazda CX-60
Mazda CX-60
Źródło zdjęć: © WP | Tomasz Budzik
Tomasz Budzik

01.06.2025 | aktual.: 02.06.2025 08:39

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Jeszcze dziesięć lat temu obecność diesla w gamie silnikowej samochodu większego niż mieszczuch segmentu B była czymś całkowicie oczywistym. Dziś wysokoprężnej jednostki nie znajdziemy nawet w ofercie niektórych dużych SUV-ów. Inaczej jest jednak w przypadku Mazdy CX-60. Ten robiący wrażenie, zwalisty wóz pod długą maską mieści jeszcze bardziej imponujący motor. To rzędowy, sześciocylindrowy diesel o pojemności 3,3 l. Tak, takim autem można wyjechać wprost salonu w 2025 r. Warto tu dodać, że diesla o takiej samej czy większej pojemności nie znajdziemy w aucie osobowym, oferowanym w Europie przez żadną inną markę. Czyżby Japończycy oszaleli? Wręcz przeciwnie. To ukoronowanie ich pracy z napędem tego typu.

254 KM mocy i 550 Nm maksymalnego momentu obrotowego bardzo sprawnie napędzają dużego japońskiego SUV-a. Samo przyspieszanie nie jest jednak niczym nietypowym. Wrażenie może robić charakterystyka pracy tego silnika i jego pełen szacunku stosunek do zawartości baku auta. Ośmiobiegowy automat sprawnie żongluje przełożeniami i stara się, by wskazówka obrotomierza znajdowała się możliwie blisko "jedynki". Inżynierowie osiągnęli tu sprawność cieplną przekraczającą 40 proc., co jest niespotykanym wynikiem.

Mazda CX-60
Mazda CX-60© WP | Tomasz Budzik

Jednostkę zoptymalizowano w ten sposób, by w jak najszerszym zakresie obrotów spalała ubogą mieszkankę, mocno nasyconą powietrzem. Sprzyja temu fakt, że tłoki mają eliptyczne zagłębienia, a w każdym cyklu spalania paliwo dostarczane jest w kilku dawkach. To niezwykle precyzyjny mechanizm. Jednocześnie, gdy tylko jest to możliwe, utrzymywany jest poziom około 1,2 tys. obr./min. Zapewnia to nie tylko fantastyczną ciszę w kabinie pasażerskiej, ale też niskie spalanie. Trzygodzinna przejażdżka drogami krajowymi zaowocowała średnim zapotrzebowaniem na poziomie 4,6 l/100 km. Imponujące!

Cel mojej podróży również robi wrażenie. Jeśli jechać gdzieś "ostatnim takim dieslem", to do miejsca, w którym na dobrą sprawę zaczęła się historia przemysłu naftowego. Teksas? Dubaj? Baku? Nic z tych rzeczy. Moim celem była Bóbrka nieopodal Dukli. Znajduje się tam najstarsza na świecie kopalnia ropy naftowej. I to taka, z której wciąż, choć w symbolicznych ilościach, można wydobywać ropę. Tak naprawdę wszystko zaczęło się w 1852 r. na zapleczu pewnej lwowskiej apteki.

Muzeum w Bóbrce
Muzeum w Bóbrce© WP

Dwóch ambitnych ludzi – Ignacy Łukasiewicz i Jan Zeh – pracowali tam nad stworzeniem praktycznego zastosowania dla ropy naftowej. Po opracowaniu chemicznej metody jej oczyszczania uzyskali naftę świetlną, a potem opracowali lampę, pozwalającą na jej spalanie. To dzięki pochodzącemu z takich lamp światłu 31 lipca 1853 r. w szpitalu na lwowskim Łyczakowie po raz pierwszy przeprowadzono nocną operację ratującą życie pacjenta. To otworzyło naukowcom oczy na szerokie możliwości nowego surowca.

Łukasiewicz nie zagrzał miejsca we Lwowie i już w następnym roku przeprowadził się do Gorlic, gdzie wydzierżawił aptekę. Wybór miejsca był podyktowany bliskością terenów, o których było wiadomo, że są zasobne w ropę, zwaną wówczas olejem skalnym. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. W 1854 r. Łukasiewicz na zaproszenie Tytusa Trzecieskiego wizytował ziemię należącą do Karola Klobassy-Zrneckiego, na której ropa niemal wydobywała się z ziemi. Padła wówczas propozycja założenia pierwszej na świecie spółki naftowej, która miała zająć się wydobywaniem ropy w Bóbrce. Formalnie, choć ustnie, zasady jej funkcjonowania ustalono w 1861 r., ale prace ruszyły o wiele wcześniej.

Muzeum w Bóbrce - ręczna kopanka ropy naftowejMuzeum w Bóbrce - ręczna kopanka ropy naftowej
Muzeum w Bóbrce - ręczna kopanka ropy naftowejMuzeum w Bóbrce - ręczna kopanka ropy naftowej;
Źródło zdjęć: © WP | Tomasz Budzik

Najpierw metodą na wydzieranie ziemi cennego płynu były prymitywne kopanki. Za sprawą ręcznej pracy powstawały studnie, z których wiadrami wydobywano czarne, płynne złoto. W muzeum, które dziś działa na tym terenie, wciąż można oglądać taką kopankę. Charakterystyczny zapach czuć na kilkanaście metrów. W głębi zabezpieczonego kratą szybu można zobaczyć połyskującą, czarną toń, której taflę burzą obficie wydobywające się z głębi ziemi bąbelki gazu. Polscy pionierzy chcieli jednak czegoś więcej, a czasy pozwoliły im sięgać założonych celów.

Spółka sprowadziła górników z Cesarstwa Austro-Węgierskiego. Jednocześnie Łukasiewicz zadbał o przyuczenie do zawodu mieszkańców okolicznych wsi. W planach było także stworzenie w Bóbrce szkoły górniczej. O ile jednak to nie do końca się udało, to z czasem polscy pracownicy zaczęli stanowić trzon załogi kopalni. I tu właśnie objawiła się druga twarz Łukasiewicza.

O ile bezwzględnie walczył z nietrzeźwością pracowników, to system Kasy Brackiej, który stworzył, wyprzedził swoją epokę. Wpłacając do obowiązkowej kasy 3 proc. swoich zarobków, pracownicy kopalni zapewniali sobie opiekę zdrowotną i leki, emeryturę, a w razie wypadku owocującego kalectwem czy śmiercią dożywotnią rentę dla siebie lub najbliższych. Warto nadmienić, że w Bóbrce działało to na 20-30 lat przed systemem ochrony społecznej pracowników wprowadzonym przez Ottona von Bismarcka w o wiele bardziej zindustrializowanych Niemczech.

Wiertnica napędzana maszyną parową
Wiertnica napędzana maszyną parową© WP | Tomasz Budzik

Łukasiewicz nie zapominał o konieczności doskonalenia przedsiębiorstwa i metod pracy. W 1856 r. w Ulaszowicach założył pierwszą na polskich ziemiach destylarnię ropy naftowej. Gdy ta spłonęła w 1860 r., zasoby spółki pozwoliły na uruchomienie rafinerii w Chorkówce w 1865 r. Szybko okazało się, że stworzona przez Łukasiewicza metoda zapewniała naftę czystszą niż produkty, które można było sprowadzić z Azji czy Europy Zachodniej. W Galicji zaczęli więc pojawiać się przedstawiciele branży z najróżniejszych zakątków świata, w tym – jak mówi tradycja – wysłannicy Rockefellera. Ignacy Łukasiewicz, którego marzeniem była popularyzacja korzystania z ropy naftowej, chętnie dzielił się swoją wiedzą, a własnych osiągnięć intelektualnych nie patentował. Mimo to nie mógł narzekać na finanse. Zysk, który w początkowej fazie stanowił nawet czterokrotną wartość poniesionych nakładów, sprawił, że inwestycje wręcz wystrzeliły.

Prymitywne kopanie ropy naftowej w Bóbrce odeszło do przeszłości w 1862 r., gdy uruchomiono tam pierwszą wiertnicę. Choć była ręczna, to niebawem – w 1870 r. – została zastąpiona przez napędzaną przez maszynę parową. W Bóbrce zaczęto stawiać szyby wiertnicze. Coraz większe konstrukcje mieściły coraz potężniejszą maszynerię wydobywczą. W połowie lat 80. XIX w. zaczęto stosować udarowe wiercenia tzw. metodą kanadyjską. Pozwalało to uzyskać otwory o głębokości do 500 m. Dla porównania – ręczne kopanki pozwalały sięgać do ok. 50 m w głąb ziemi.

Muzeum w Bóbrce
Muzeum w Bóbrce© WP | Tomasz Budzik

Nie wszystkie maszyny sprowadzano z Zachodu. Na przestrzeni lat polski przemysł doczekał się rodzimych urządzeń. Stworzona przez Polaków wiertnica Bitków pozwalała na wiercenie na głębokość 1500 m. Polska była też wiertnica SM4. Takie imponujące skalą urządzenia powstawały na przykład w Gorlicach. Ogromne były też pieniądze. Łukasiewicz i jego wspólnicy fundowali drogi, szkoły i kościoły, wspierali finansowo działania niepodległościowe i mimo tych wydatków zostawało im tyle pieniędzy, by mogli czuć się bajecznie bogaci.

Ambicje naukowe połączone z potężnymi zastrzykami gotówki sprawiły, że Łukasiewicz wycofał się z założonej w 1854 r. spółki. Nie chciał już zysków z jej działalności. Pozostał jednak dyrektorem przedsięwzięcia i pracował nad doskonaleniem wydobycia, a przede wszystkim przerobu surowca. Efekty były imponujące. Rafineria w Chorkówce po ośmiu latach pracy, w 1873 r., przerobiła 3034 tony ropy naftowej, co na tamte czasy było wynikiem bardzo wysokim. Niektóre opracowane tam przez Łukasiewicza technologie wykorzystywano w rafineriach jeszcze w połowie XX wieku.

Muzeum w Bóbrce
Muzeum w Bóbrce© WP | Tomasz Budzik

Ilość potężnego, budzącego wyobraźnię sprzętu do wydobycia ropy naftowej, jaki zgromadzono w muzeum w Bóbrce, robi wrażenie. Podobnie jak archiwalne zdjęcia, na których ziemia Beskidu Niskiego zabudowana jest gąszczem szybów naftowych, mogących kojarzyć się z czasami teksańskich czy kalifornijskich pionierów branży. Dlaczego więc Polska nie jest dziś potęgą, a żaden z reżyserów nie nakręcił o naszych rodakach filmu podobnego do "Aż poleje się krew"? Przesądziło o tym kilka czynników.

Na początku XX w. działający na ziemiach polskich przemysł naftowy osiągnął 5 proc. udziału w światowym rynku ropy naftowej. To był szczyt, rezultat, którego nigdy już nie udało się przebić. Złote czasy jednak szybko minęły. Wraz z pojawiającą się elektryfikacją nafta do lamp była coraz mniej rozchwytywanym towarem. Jednocześnie Galicja nie była na tyle zamożną ziemią, by zrównoważyć ten trend rosnącym zapotrzebowaniem na benzynę. Po prostu nie było tylu samochodów, by paliwo do nich stanowiło prężny rynek. Z czasem okazało się też, że złoża ropy, choć dość liczne, są jednak raczej ubogie.

Mazda CX-60
Mazda CX-60© WP | Tomasz Budzik

Podobny los czeka spalinowe silniki w samochodach, a motory Diesla już są na wymarciu. W wielu nowo prezentowanych modelach cenniki nawet nie przewidują takiej opcji. Wpłynęły na to nie tylko coraz bardziej efektywne silniki benzynowe czy hybrydowe, ale też coraz trudniejsze do spełnienia normy w dziedzinie emisji szkodliwych dla zdrowia ludzi cząstek stałych i tlenków azotu. Mazda pokazuje jednak, że wciąż da się zbudować diesla o imponującej charakterystyce, który spełnia wszystkie normy. Silnik ten potrafi zapewnić w trasie tak niskie spalanie, że benzynowe hybrydy muszą uznać w tej konkurencji swoją niższość. 

Mazda CX-60
Mazda CX-60© WP

Przeczytaj nasze wcześniejsze teksty dotyczące Mazdy CX-60:

Mazda CX-60dieseltest długodystansowy
Komentarze (8)