Zabrali prawo jazdy pani Anicie. Policja nie wie, że przepisu nie ma
Anita Klose nie tylko musiała pożegnać się prawem jazdy, ale ponieważ jest zawodowym kierowcą, straciła też pracę. Ma to być kara za wypadek, który spowodowała prawie półtora roku temu. Problem w tym, że policja zastosowała tu przepis, który już nie istnieje – informuje program "Interwencja" Polsatu.
15.10.2022 | aktual.: 15.10.2022 18:01
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Historia ta ciągnie się za panią Anitą od maja 2021 r., gdy ze swojej winy doprowadziła do zderzenia z rowerzystą. Kobieta od razu przyznała się do winy i na początku wydawało się, że sprawa szybko się zakończy. Jak informuje Polsat, sprawczyni nie dostała nawet mandatu, a policjanci zakwalifikowali zdarzenie jako kolizję. Jednak później okazało się, że rowerzysta doznał obrażeń, a to zamieniło kolizję w wypadek.
Z tego powodu sprawa trafiła do sądu, który orzekł karę grzywny, ale nie zdecydował o zatrzymaniu prawa jazdy. W międzyczasie pani Anita zdała kolejny egzamin, uzyskała uprawnienia do jazdy samochodami ciężarowymi i rozpoczęła pracę jako kierowca ciężarówki.
Niespodziewanie, niemal półtora roku po wypadku, dostała informację, że zostają jej odebrane uprawnienia i dotyczy to wszystkich kategorii – również tych uzyskanych później. Taki obrót sprawy spowodowany był powołaniem się na przepis, który nakazuje zabranie prawa jazdy kierowcy, który w ciągu dwóch lat od jego uzyskania spowoduje wypadek. Jak jednak w programie Polsatu pokazuje prawnik kobiety – ten przepis został uchylony w 2018 r., a więc od dawna nie obowiązuje.
Anita Klose teraz stara się odzyskać bezprawnie zabrane uprawnienia, jednak już straciła pracę. Jak sama tłumaczy, jest to dla niej ogromny problem, gdyż wychowuje 2,5-letnią córkę, a niedawno odebrała też mieszkanie, które musi wyremontować. Jeśli kobieta byłaby zmuszona ponownie przejść kursy i egzaminy na zabrane jej kategorie, oznaczałoby to wydatek 15 tys. zł.