Samochód dla wędkarza wcale nie musi być SUV‑em
Zastanawialiście się kiedyś, jakie warunki powinien spełniać samochód dla wędkarza? Ja też nie. Gdyby ktoś mnie zapytał, czym najlepiej na ryby, odpowiedziałbym, że SUV-em. Tylko, że wcale tak nie jest.
19.03.2019 | aktual.: 28.03.2023 11:32
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W 2007 roku Nadzwyczajny Krajowy Zjazd Delegatów Polskiego Związku Wędkarskiego ustanowił Dzień Wędkarza na 19 marca. Co prawda dziesięć lat później przeniesiono święto na 23 czerwca, ale niektórzy ciągle pamiętają dawniejszą datę. Z tej okazji warto zbadać, czym najlepiej wybrać się na ryby.
Zacznijmy od teorii
Wydaje się, że odpowiedź jest prosta. Potrzebne jest coś z napędem na cztery koła i stosunkowo mocnym silnikiem. Taka kombinacja zapewni możliwość wjazdu w każdy teren, dzięki czemu można podjechać blisko miejsca, gdzie chcemy łowić. Wszystkie te warunki spełnia Lamborghini Aventador.
Włoski supersamochód ma jednak kilka wad. Po pierwsze, bagażnik nie jest duży – ma zaledwie 110 l. Po drugie, ma niski prześwit, więc w terenie może okazać się niepraktyczny. Niby zawsze można wybrać Urusa, ale i ten model Lamborghini ma trzecią, największą wadę, czyli wysoką cenę. SUV z Włoch startuje od ok. 1,2 mln zł, a Aventador jest jeszcze droższy.
Dlatego zejdźmy na ziemię. Napęd na cztery koła wcale nie jest taki niezbędny, bo w wiele miejsc da się wjechać autem z napędem na jedną oś. Byle zawieszenie nie było zbyt delikatne, tak jak np. w Passacie B5, który podobno bardzo łatwo się zakopuje. Dużo ważniejsze jest przestronne wnętrze. Dla wielu nawet Ford Focus Kombi jest za mały, bo w takim aucie trzeba zmieścić mnóstwo sprzętu, a czasem nawet się przespać. Samochód musi być też tani w zakupie i naprawie.
Więc jak to wygląda w praktyce?
Dużą popularnością cieszą się japońskie terenówki. Na wyjazd na ryby świetnie sprawdzi się Nissan Terrano II czy mniejsze propozycje od Suzuki jak Vitara lub Ignis. Takie auta słyną z bezawaryjności i świetnych napędów na cztery koła. Dobrą opcją jest też Honda CR-V pierwszej generacji. Ceny tych aut zaczynają się od ok. 8 tys. zł, a przypadku Terrano czy Ignisa nawet 7 tys. zł.
Jednym z ulubionych samochodów polskich wędkarzy jest Renault Kangoo pierwszej generacji. Auto występowało w wersji z powiększonym prześwitem i napędem na cztery koła, a do tego oferuje bardzo przestronne wnętrze. Ma też mnóstwo schowków, a wielka klapa bagażnika pozwala schronić się przed deszczem. Ceny zaczynają się od ok. 8 tys. zł, a odmiany z napędem na przód są jeszcze tańsze - od 2 tys. zł.
Za podobną kwotę można dostać Forda Mondeo kombi drugiej generacji i na wędkarskich forach nie brakuje słów uznania dla tego auta. Jest w miarę nowoczesne i wygodne, świetnie się prowadzi i jest tanie w zakupie. Niestety jest też awaryjne, więc warto poświęcić czas, by poszukać zadbanego egzemplarza.
Natomiast prawdziwym crème de la crème wędkarskiego świata motoryzacji wydaje się być... Volkswagen Sharan. Jest wygodny, występuje z napędem na cztery koła, a jego prawdziwym hitem jest wnętrze. Fotele można wyjmować i obracać o 180 stopni, dzięki czemu można wygodnie obserwować wędki przez otwartą klapę bagażnika. Prawie jak w Rolls-Roycie Cullinanie. Do tego ceny zaczynają się od 7 tys. zł, więc zauważalnie niżej niż w przypadku Cullinana. Za auto z napędem na przód trzeba zapłacić przynajmniej 2-3 tys. zł.
Z nowych też jest w czym wybierać
Szukając samochodu na ryby z salonu na pewno z miejsca skreśliłbym crossovery. Wartym uwagi jest na pewno nowy Suzuki Jimny (o ile uda się go zamówić), choć jest to malutkie auto. Dlatego pewnie większość pójdzie do Dacii po Dustera. Ciekawą propozycją może być Jeep Renegade, ponieważ ma praktyczne wnętrze i bardzo dobry napęd na cztery koła.