Rusty Slamington na Essen Motor Show
Rok 2015 już za nami. Dla mnie był to rok pełen przygód, wyzwań, nowych doświadczeń i niesamowitych samochodów, z którymi obcowałem. Był to też rok, w którym miałem dużo szczęścia. Jednym takich podarunków od losu było obejrzenie w Essen samochodu, który w minionym roku zrobił na mnie największe wrażenie. Poznajcie Rusty Slamingtona.
09.01.2016 | aktual.: 02.10.2022 08:53
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Zacznijmy od krótkiej lekcji historii. W grudniu 2007 roku Mike Burroughs wymienił swoje BMW serii 3 (E30) na większą serię 5 (E28) i zaczęły się ciągłe modyfikacje. Lista zmian i konfiguracji tego samochodu nie miała końca. Najpierw zwykłe zawieszenie gwintowane, później zawieszenie pneumatyczne i do tego długa lista wzorów felg, jakie były na tym samochodzie. Zmiany w wyglądzie to na początek zdarcie lakieru, aby pozwolić rdzy pokryć cały samochód, następnie wycięcie części słupków by obniżyć linię dachu. Oczywiście w parze z tym wszystkim szły osiągi, w pewnym momencie do Rusty’ego trafił silnik 1JZ z Toyoty Supry.
Tak mogłoby się to ciągnąć w nieskończoność, jednak w 2011 roku pożar wywołany przez zwarcie podczas prac w garażu sprawił, że samochód doszczętnie spłonął pozostawiając gołą karoserie. Na forum strony Stanceworks, którą Mike założył w 2009 roku wszyscy byli w szoku. Cieszyli się, że jemu ani nikomu z jego najbliższych nic się stało. W tych samych postach oddawali też hołd pojazdowi, który był najważniejszą częścią historii i inspirował do wychodzenia poza przyjęte normy w modyfikowaniu pojazdów.
W tym miejscu w większości przypadków kończyłaby się historia samochodu, jednak ten odrodził się jak przysłowiowy feniks z popiołów i zrobił niemałe zamieszanie na zeszłorocznych targach SEMA.
Powiedzmy to od razu - to nie jest już BMW. Ten samochód jedyne co ma z oryginalnego egzemplarza to część paneli zewnętrznych (i tak są zmodyfikowane). Reszta to całkowite arcydzieło inżynieryjne i niesamowita wizja właściciela. Co mnie osobiście urzeka w tym samochodzie? Połączenie dwóch światów które na co dzień nie mają szansy istnieć obok siebie - rat rod i wygląd dawnej, wyścigowej grupy 5.
Zacznijmy jednak od podstaw: Konstrukcję samonośną zastąpiła rama przestrzenna zaprojektowana przez przyjaciela Mike’a. Widać że, całość była projektowana pod maksymalizacje osiągów. Silnik został cofnięty bardzo mocno do tyłu, dla lepszego rozkładu masy miedzy przodem, a tyłem. Zawieszenie typu push-rod to konstrukcja firmy H&R, na której stanowisku znajdował się samochód.
Silnik o którym już wspomniałem to jednostka S38 z BMW E34 M5, z podniesionym stopniem sprężania do 14:1, suchą miską olejową, a wszystko to zasilane 110-oktanową benzyną.
Wygląd samochodu od pierwszych zdjęć z SEMA rozłożył mnie na łopatki. Pomijając już fakt pełnej metamorfozy z 4-drzwiowego sedana na przysadziste coupe z masywnymi kanciastymi poszerzeniami. Jest tutaj mnóstwo detali, które opowiadają swoją część historii tego samochodu. Przyglądając się uważnie karoserii, urzekły mnie wszystkie te wyeksponowane spawy, łączenia na dachu widoczne pod lekką warstwą rdzy, czy chociażby widoczne na tylnym błotniku miejsce po klamce. Dobrze wyglądają też logo producentów, które wyglądają jakby znajdowały się tam już ładnych parę lat. Wszystko to oparte jest na dobrze spasowanych felgach BBS z Porsche 956 o rozmiarach: 16x12 i 19x14.5 na które naciągnięto w opony typu slick.
Wnętrze to zwrot o 180 stopni - wszystko jest tu surowe i minimalistyczne. Nie znajdziemy żadnych wygód w postaci klimatyzacji, radia czy luksusowo wykończonych foteli. Tutaj jest miejsce tylko na kubełkowy fotel KIRKEY, kierownicę, lewarek zmiany biegów i kilka przełączników.
Cały samochód dla mnie jest niesamowitym pokazem tego, że w dzisiejszych czasach są ludzie, którzy mają wyjątkowe podejście i wizję modyfikowania swojego pojazdu. Nie dziwię się, że H&R wysłało Rusty Slamingtona samolotem zaraz po targach SEMA do Niemiec na Essen. Zainteresowanie tym pojazdem po każdej ze stron oceanu było ogromne. Spotkanie Mike’a w na samych targach było też kolejnym dowodem, że dla nas - ludzi kochających samochody - świat jest mały i łatwo znajdziemy wspólny temat do rozmowy.
Na zakończenie tego wpisu, życzę wam w tym roku wspaniałych motoryzacyjnych przygód. Równie ciekawych, a nawet lepszych od moich z zeszłego roku!
Dzięki i pozdrawiam,
Paweł Powroźnik