Rewelacyjne ściganie, chaos na torze i zwycięstwo Polaków – tak wyglądał jubileuszowy wyścig w Le Mans
24-godzinny wyścig w Le Mans obchodził swoje 100-lecie i było to wydarzenie, które fani motorsportu zapamiętają do końca życia – szczególnie ci z Polski. Wyrównana i zacięta walka o zwycięstwo w topowej klasie Hypercar to początek złotej ery wyścigów długodystansowych. Równie historycznym wydarzeniem było zwycięstwo polskiego zespołu Inter Europol Competition w klasie LMP2.
12.06.2023 | aktual.: 27.09.2023 14:18
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Długodystansowe ściganie w Le Mans w pełni śledzę od kilkunastu lat. Co roku jest to dla mnie ten specjalny weekend, który mam zarezerwowany tylko na oglądanie wydarzenia odbywającego się na Circuit de la Sarthe. 100-lecie "największego wyścigu na świecie" oznaczało, że tegoroczne zmagania musiałem oglądać na miejscu, na torze we Francji.
Była to moja trzecia wizyta na Circuit de la Sarthe i powiedzieć, że 24-godzinny wyścig w Le Mans w 2023 r. był wyjątkowy, to jak nie powiedzieć nic. Emocje były ogromne – szczególnie dla polskich kibiców. Już same obchody 100-lecia dodały smaku wielkiemu ściganiu na Circuit de la Sarthe, jednak to emocje na torze spowodowały, że był to jeden z najlepszych wyścigów w historii.
Choć klasa Hypercar zadebiutowała w 2021 r., to dopiero na setną rocznicę wyścigu w Le Mans rozwinęła skrzydła. W stawce topowej kategorii pojawiło się 16 załóg w aż siedmiu różnych konstrukcjach. Już kwalifikacje pokazały, że stawka pięciu hybrydowych Hypercarów jest do siebie bardzo zbliżona. W wyścigu się to potwierdziło. Choć przez większość czasu o zwycięstwo walczyły samochody Ferrari i Toyoty, to na różnych etapach 24-godzinnych zmagań również Cadillac, Peugeot i Porsche znajdowały się na pozycji lidera.
Toyota, jako zwycięzca ostatnich pięciu edycji 24h Le Mans, ale przede wszystkim ekipa, która najdłużej startuje z samochodem Hypercar, była przez wszystkich postrzegana jako faworyt. Porsche i Ferrari to dwóch z trzech najbardziej utytułowanych producentów w historii Le Mans, więc ich powrót do topowej klasy był połączeniem nostalgii i ogromnych oczekiwań. Podobnie było z Peugeotem, który co prawda zwyciężał "tylko" trzy razy, ale też jego historia wielokrotnie przeplatała się z Le Mans.
Cadillac nie ma takiego bagażu historycznego, ale pojawianie się jakichkolwiek ekip zza Oceanu zawsze budziło emocje w Le Mans. Tym bardziej, że Hypercar Cadillaca prezentował świetne tempo podczas wyścigów w USA. Stawkę topowej klasy uzupełniały dwie konstrukcje z niehybrydowym napędem Vanwall (dawna wyścigowa marka, która została niedawno wskrzeszona) i Glickenhaus, czyli prywatny amerykański zespół budujący własne samochody.
Wyścig od pierwszego okrążenia obfitował w wypadki i incydenty, które nie omijały też Hypercarów. W efekcie podczas ostatnich godzin w walce o zwycięstwo liczyły się Ferrari #51 i Toyota #8, które oddzielało kilkanaście sekund, a raptem parę minut za nimi jechał Cadillac #2. Niestety, na kilkadziesiąt minut przed metą Ryo Hirakawa w japońskim aucie miał delikatny kontakt z bandą, co zaowocowało powiększeniem straty do ok 2,5 minuty. Mimo problemów Ferrari z ruszeniem po ostatnim pit stopie, Włosi dowieźli zwycięstwo i na najwyższym stopniu podium stanęli: Alessandro Pier Guidi, James Calado i Antonio Giovinazzi.
Emocje do ostatnich metrów natomiast zapewniła klasa LMP2 i to za sprawą Polaków. Przez końcowe etapy wyścigu na czele znajdowały się ekipy Inter Europol Competition #34 oraz Team WRT #41. W pewnym momencie mieliśmy na torze polski pojedynek, gdy o pozycję lidera walczyli ze sobą Kuba Śmiechowski i Robert Kubica. Było to wydarzenie bezprecedensowe – coś, o czym jeszcze kilka godzin wcześniej nawet nie marzyłem. Tym bardziej, że polski zespół Inter Europol Competition przed wyścigiem nie był wymieniany wśród faworytów.
Nasz rodzimy zespół nazywany "Piekarzami" (gdyż jego właścicielem i głównym sponsorem jest firma piekarnicza Inter Europol) to rozwijająca się od lat i zyskująca uznanie, ale zdecydowanie nie największa ani najbogatsza ekipa w padoku LMP2.
Kolejne okrążenia zielono-pomarańczowego samochodu, które spędził na czele, coraz bardziej rozbudzały nadzieje polskich kibiców. Inter Europol Competition spowodował, że mimo zaledwie dwugodzinnej drzemki adrenalina od rana postawiła mnie na nogi i emocje narastały wraz z kolejnymi okrążeniami. Wiedząc, że Le Mans wielokrotnie obfitowało w dramaty na ostatnich kółkach, a nawet zakrętach (Robert Kubica na pewno dobrze to pamięta), starałem się nie rozbudzać w sobie nadziei, ale nie dało się inaczej.
Fakt, że zaraz za polskim samochodem z numerem 34 jechał bolid Teamu WRT z Robertem Kubicą w składzie, oznaczał, że znalezienie się polskiego kierowcy na podium było niemal pewne. Zyskanie bezpiecznej przewagi przez Ferrari w klasie Hypercar oznaczało, że wszystkie oczy skierowały się na zaciętą walkę ekip Kuby Śmiechowskiego i Roberta Kubicy. W obu zespołach na ostatnie zmiany wyznaczono kierowców ze Szwajcarii – odpowiednio Fabio Scherera i Louisa Delétraza. Również w ich przypadku walka była zacięta, ale górą okazał się broniący pozycji lidera kierowca zespołu Inter Europol Competition i dzięki temu mogłem być świadkiem historycznego wydarzenia, jakim było zwycięstwo polskiego zespołu w Le Mans.
Przez ostatnie okrążania górę wzięły u mnie emocje. Jako polski kibic nie mogłem sobie wymarzyć lepszego ścigania i wyniku na mecie. Gdy zaczynałem na poważnie oglądać wyścigi w Le Mans, walka polskich kierowców (i co chyba jeszcze ważniejsze – polskiego zespołu) o zwycięstwo wydawała się czymś niewyobrażalnym, ale 100-lecie ścigania na Circuit de la Sarthe okazało się jeszcze bardziej wyjątkowe, niż oczekiwałem, jadąc na francuski tor. Na najwyższym stopniu podium mogłem zobaczyć Kubę Śmiechowskiego, któremu towarzyszyli Fabio Scherer i Albert Costa, a pod podium polskich kibiców śpiewających "Mazurka Dąbrowskiego" granego dla zwycięskiego zespołu.
Co ważne, wyniki Inter Europolu Competition i Teamu WRT nie były przypadkowe. W sezonie 2023 Długodystansowych Mistrzostw Świata (WEC) obie ekipy zaliczyły już wcześniej po dwa podia w trzech wyścigach poprzedzających 24h Le Mans. W efekcie po ściganiu we Francji w klasyfikacji generalnej kategorii LMP2 Team WRT #41 jest liderem z dorobkiem 94 punktów, a Inter Europol Competition #34 zajmuje drugie miejsce, tracąc zaledwie cztery punkty. Zatem walka Śmiechowskiego z Kubicą w tym roku się jeszcze nie skończyła. Przed nami jeszcze trzy 6-godzinne wyścigi w ramach WEC.