Przepis na sukces w Pucharze Polski - wywiad z Maciejem Sikorą
Zdobyć podium w debiutanckim sezonie Pucharu Polski – czemu nie? Bo przecież najważniejszym wyznacznikiem sukcesu jest pasja połączona z ciężką pracą, a pożądane rezultaty mogą przyjść w bardzo krótkim czasie. Świetnym tego przykładem jest historia Maćka Sikory, tegorocznego wicemistrza Pucharu Polski klasy Rookie 600.
06.11.2013 | aktual.: 08.04.2014 16:05
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Kiedy rozpocząłeś swoją przygodę z jazdą na torze?
Swoją przygodę z jazdą po torze rozpocząłem (dość nieśmiało) w 2011 roku, w sezonie letnim, na torze kartingowym w Radomiu. Zabrali mnie tam koledzy (pozdrowienia dla Michała oraz Tomka), którzy nauczyli mnie absolutnych podstaw - trochę o technice, poprawnym ciśnieniu opon, trajektorii i zachowaniu na torze wśród innych jeźdźców.
Jakim motocyklem przyjeżdżałeś na tor?
Motocykl, którym wtedy jeździłem to trochę przestarzała wówczas sportowo-turystyczna "kanapa" - Suzuki TL 1000 S.
I po tych bliższych spotkaniach z torem nie było już odwrotu?
Momentalnie złapałem bakcyla i chciałem od tego momentu pojawiać się na kartingu regularnie. Zaliczyłem kilka wypadów do Lublina, także na tor kartingowy oraz z powrotem do Radomia. Apetyt rósł i zrodził się pomysł wyjazdu na prawdziwy tor wyścigowy, gdzie mógłbym się sprawdzić przy pełnych prędkościach. W taki sposób, pod koniec września 2011 wylądowałem na treningach Speed Day na Torze Poznań. Zaliczyłem tam świetny trening, ale także zakochałem się w atmosferze panującej na torze: wśród zawodników, pośród wspaniałych wyścigowych motocykli.
A potem potoczyło się już z górki…
Sezon 2012 rozpocząłem z moim Suzuki od wizyty na kartingu. Po głowie chodził mi kolejny wyjazd do Poznania, ale w międzyczasie pojawiła się alternatywa - treningi i amatorskie wyścigi na płycie lotniska w Białej Podlaskiej. Tam także świetnie się bawiłem i wtedy zrozumiałem, że sportowa jazda i rywalizacja to jest to czego chcę i co sprawia mi frajdę - podjąłem decyzję, że kupuję inny motocykl, wyłącznie na tor i rezygnuję z jazdy motocyklem po ulicach.
Tak też się stało - sprzedałem Suzuki i stałem się posiadaczem Yamahy R6, model z 2007 roku, bazowo przygotowanej już do jazdy torowej (odpowiednie owiewki, brak lamp, odpowiednie opony itd.).
I z nową Yamahą prosto do Białej.
Tak, wkrótce potem pojawiłem się z moją 600-tką w Białej Podlaskiej i wziąłem udział w moim pierwszym w życiu wyścigu. Poszło całkiem dobrze, udało mi się objechać kilku znacznie bardziej doświadczonych kierowników i gdy emocje opadły, dotarło do mnie do czego to zmierza. Już wtedy zacząłem myśleć o startach w Pucharze Polski PZM w wyścigach motocyklowych.
Jakich modyfikacji dokonałeś w motocyklu na potrzeby udziału w PP?
Modyfikacje motocykla ograniczyły się do kilku drobnych i tanich spraw. Można powiedzieć, że miały one na celu uwolnienie potencjału R6 niż poprawianie osiągów.
Jak już wspomniałem, motocykl w chwili zakupu miał już pozdejmowane kilka zbędnych rzeczy oraz założone torowe owiewki. Był także wyposażony w amortyzator skrętu, tak zwany krótki rollgaz oraz sportowe sprężyny i odpowiedni olej w przednim zawieszeniu. Silnik, układ wydechowy i elektronika były w fabrycznym stanie.
Przed sezonem 2013 Yamaha dostała inny układ wydechowy (przelotowy, pozbawiony katalizatora), została wyposażona w wyścigowe sety podnóżków i regulowane kierownice, protektory dekli silnika, crash pady; otrzymała też sportowy filtr powietrza i drobne modyfikacje komputera, które oddławiły motocykl. Oprócz tego udało się delikatnie obniżyć masę, pozbywając się zbędnych elementów elektroniki (niektóre przełączniki, kostki), zbędnych plastików i tym podobnych. W połowie sezonu zostało także wymienione fabryczne tylne zawieszenie na wyścigowy amortyzator.
Jak wyglądał plan na sezon 2013?
Plan na sezon 2013 był następujący - zadebiutować w pełnym cyklu Pucharu Polski w klasie Rookie 600, zebrać pierwsze doświadczenia w poważniejszym ściganiu, zaliczyć przyzwoity progres w ciągu sezonu i ukończyć puchar na jak najlepszym miejscu w klasyfikacji generalnej.
Jakie były największe trudności?
Największymi trudnościami były oczywiście koszty. Jest to bardzo drogi sport, a im szybciej się jeździ tym koszty rosną (zwiększa się zużycie opon, większe jest też ryzyko upadków). Oprócz kosztów, problemem jest także logistyka oraz czas, którego wiecznie brakuje, gdy się prowadzi normalne życie – kiedy ma się jeszcze pracę, naukę oraz inne obowiązki.
Do tego wszystkiego dochodzą też regularne treningi.
Tak, bo regularne treningi są bardzo istotne - bez treningów nie ma wyników. To kosztuje i wymaga czasu, a także różnych obiektów - tu dochodzimy do przykrej rzeczywistości, gdyż na terenie Polski mamy tylko jeden prawdziwy tor wyścigowy, podczas gdy Puchar i Mistrzostwa Polski rozgrywane są także na obiektach zagranicznych. Wyjazdy na treningi na tory w Czechach, Słowacji, Węgrzech to trochę wyższe koszty niż treningi w Poznaniu, ale przede wszystkim wymagają przejechania ok. 700 km w jedną stronę wraz z całym sprzętem, w porównaniu do 300 km trasy z Warszawy do Poznania.
W moim przypadku na szczęście obyło się bez kontuzji i poważniejszych upadków. Wprawdzie w I rundzie Pucharu Polski w 2013 roku zaliczyłem ślizg w trakcie wyścigu, mimo to nic mi się nie stało, a motocykl uległ tylko delikatnemu uszkodzeniu (nawet udało mi się wtedy podnieść i ukończyć ten wyścig). Jednak gdy ma się mniej farta, to leczenie oraz odbudowa zniszczonego sprzętu stanowią poważne problemy w regularnych startach w zawodach oraz w treningach.
Jakie masz plany na przyszły sezon?
Chcę dalej uprawiać ten sport i stale podnosić poprzeczkę. Nie mogę już wystartować w Pucharze Polski. Zostają Mistrzostwa Polski, ale nie czuję się na razie na siłach, aby być tam konkurencyjnym. Dlatego planuję wystartować w jakimś zagranicznym pucharze w klasie 600. Chcę poznać nowe tory wyścigowe, ścigać się w większej, mocniejszej stawce, jeździć na wyższym poziomie, bardziej profesjonalnie, ale przede wszystkim podnieść swoje umiejętności.
Wszystko to jednak zależy od wsparcia sponsorów, których stale poszukuję. Jeśli sprawy ułożą się pomyślnie i będę już wiedział na czym stoję, to wtedy zdecyduję się na którąś z rozważanych opcji.
Twoja recepta na sukces w pierwszym sezonie ścigania się?
Nie poddawać się, walczyć do końca. Uczyć się od lepszych. Analizować swoje wyniki, wyciągać wnioski. Przełamywać strach. Trenować.
Informacje o zawodniku można znaleźć również na fanpage'u Macieja Sikory.