Polacy nie chcą wyższych mandatów. Więcej mają płacić bogatsi

Sprawdziliśmy, co o wysokości mandatów i sposobie określania kar dla kierowców sądzą Polacy. Jak się okazuje, to, że politycy od lat nie zmieniają taryfikatora, nie jest przypadkiem. Zaskoczeniem może być jednak fakt, że chcemy systemu wzorowanego na Finlandii czy Szwajcarii.

Polska jest w ogonie UE pod względem bezpieczeństwa na drogach. Wysokość kar nie jest tu bez znaczenia
Polska jest w ogonie UE pod względem bezpieczeństwa na drogach. Wysokość kar nie jest tu bez znaczenia
Źródło zdjęć: © Policja
Tomasz Budzik

27.03.2021 | aktual.: 16.03.2023 14:08

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Mandaty z innej epoki

Nikt nie lubi mandatów. Trudno jednak zaprzeczyć temu, że są one potrzebne. Wysokość tych, na które narażeni są kierowcy, rowerzyści i piesi, została ustalona w 1997 z maksymalną stawką za jedno wykroczenie wynoszącą 500 zł. Według rządowych danych na koniec 1997 r. wysokość minimalnego wynagrodzenia w Polsce wynosiła 450 zł. Oznacza to, że maksymalny mandat stanowił wówczas 111 proc. tej wartości. Gdybyśmy dziś zastosowali ten sam przelicznik, to maksymalny mandat powinien wynosić 3111 zł. Nic się jednak nie zmieniło i aktualnie najwyższa kara, jaką możemy otrzymać od policjanta, to 18 proc. minimalnego wynagrodzenia brutto. Jak się okazuje, taka sytuacja odpowiada Polakom.

Z przeprowadzonego dla Autokult.pl badania wynika, że mandaty za "raczej za niskie" uznaje 16 proc. ankietowanych, a 10 proc. sądzi, że są zdecydowanie za niskie. Jednocześnie 37 proc. ankietowanych stwierdziło, że ich wysokość jest odpowiednia. Łącznie tyle samo uważało, że płacimy za dużo – według 22 proc. ankietowanych mandaty są raczej za wysokie, a zdaniem 15 proc. zdecydowanie za wysokie.

Może więc Polacy nie wiedzą, ile wynoszą mandaty? 42 proc. ankietowanych właściwie określiło maksymalną stawkę mandatu na 500 zł. Żadnej kwoty nie podało 23 proc. badanych. 17 proc. sądziło, że najwyższy mandat wynosi 1000 zł, a 10 proc. wskazało na 300 zł. Po 4 proc. ankietowanych stwierdziło, że kwota ta to odpowiednio 1500 oraz 2000 zł.

Obraz

Jednak chcemy zmian

Najbardziej oczywistym rozwiązaniem, jeśli chodzi o korektę systemu mandatów, wydaje się podniesienie kar. Temu, jak wynika z przeprowadzonej dla nas ankiety, sprzeciwia się jednak aż 74 proc. ankietowanych. Jednocześnie nie oznacza to, że Polacy nie chcą nic zmieniać. Za taką opcją opowiedziało się jedynie 12 proc. ankietowanych. Co ciekawe, tylko 13 proc. zapytanych zaproponowało najprostsze rozwiązanie - podniesienie kar. Najwięcej, bo aż 33 proc. ankietowanych uważa, że należy uzależnić wysokość mandatów od zarobków osoby, która dopuściła się wykroczenia.

Taki system funkcjonuje na przykład w Szwajcarii czy Finlandii i prowadzi do tego, że niektóre osoby płacą horrendalne kary. W 2019 r. fiński hokeista grający w lidze NHL, Rasmus Ristolainen, podczas spędzanych w ojczyźnie wakacji w terenie zabudowanym przekroczył prędkość. Tam, gdzie ograniczenie wyznaczało limit 40 km/h, mężczyzna jechał 81 km/h. Na pozór wydawałoby się, że nie powinno to skończyć się poważnymi konsekwencjami ekonomicznymi. Stało się jednak inaczej. Sportowiec zarabiał wówczas w USA 5 mln dolarów rocznie. Po przeliczeniu wykroczenie zostało wycenione na 120 680 euro. Przy obecnym kursie byłoby to nieco ponad pół miliona zł.

Obraz

System, w którym wysokość mandatów jest zależna od dochodów, ma swoich piewców i zagorzałych wrogów. Ci ostatni twierdzą, że prowadzi to do karania za zaradność życiową. Zwolennicy tego rozwiązania mówią, że tylko w ten sposób można zapewnić zachowanie wobec wszystkich pierwotnej funkcji mandatów - zniechęcanie do popełniania wykroczeń.

Zdaniem 18 proc. ankietowanych dobrym rozwiązaniem byłoby uzależnienie wysokości stawki OC od historii mandatów otrzymanych w poprzednim roku. Już w 2016 r. Polska Izba Ubezpieczeń proponowała wprowadzenie takiego rozwiązania, by poprawić sytuację kierowców w czasach, gdy ceny polis rosły najszybciej. Pomysł miał jednak swoich przeciwników, którzy twierdzili, że prowadziłoby to do podwójnego karania. Nie do końca można się z tym zgodzić.

W obecnym systemie ubezpieczyciele szacują wysokość składki OC, biorąc pod uwagę szereg czynników, takich jak wiek, doświadczenie czy parametry posiadanego samochodu. W pewnym stopniu stosowana jest jednak zasada odpowiedzialności zbiorowej. Wszyscy młodzi kierowcy płacą za błędy i lekkomyślność pewnego odsetka osób w tym wieku, którzy powodują wypadki. Prawdopodobieństwo spowodowania wypadku jest wyższe u osoby, która nagminnie łamie przepisy, więc ci, którzy regularnie "zbierają" mandaty, powinni płacić więcej. To po prostu sposób na dokładniejsze szacowanie ryzyka.

A kto powinien w razie zmiany taryfikatora mandatów płacić więcej? Zdaniem 56 proc. ankietowanych jeśli już mandaty miałyby pójść w górę, podwyżki powinny dotyczyć w pierwszym rzędzie tych, którzy przekraczają limit prędkości. Według 38 proc. zapytanych więcej powinni płacić wymuszający pierwszeństwo. 33 proc. ankietowanych sądzi, że podwyżka mandatów powinna dotyczyć przede wszystkim ignorowania znaków i wskazań sygnalizacji, a 32 proc. wskazało na wykroczenia względem pieszych i rowerzystów. Co ciekawe, z raportu Komendy Głównej Policji wynika, że to ostatnie jest dziś chyba najbardziej potrzebne. W 2019 r. z winy kierujących doszło do ponad 7 tys. wypadków, w których poszkodowanymi byli piesi lub rowerzyści. Oznacza to, że taki scenariusz miało aż 23 proc. wszystkich wypadków, które miały miejsce w tamtym roku.

Obraz

Jeśli już miałoby dojść do zmian w taryfikatorze, to – zdaniem 22 proc. ankietowanych – stawki powinny pozostać na ustalonym poziomie do kolejnej nowelizacji przepisów. Według 19 proc. zapytanych taryfikator powinien być corocznie waloryzowany względem wysokości płacy minimalnej. Obecnie dzieje się tak z karą za brak polisy OC. Odpowiednio 17 i 14 proc. pytanych było zdania, że wysokość mandatów powinna być corocznie korygowana w zależności od liczby wypadków drogowych lub waloryzowana względem inflacji.

W Polsce jest skromnie

Polacy nie chcą podwyżek mandatów dla wszystkich. Problem w tym, że bez tego trudno o poprawę bezpieczeństwa. Niskie kwoty mandatów nie zniechęcają do łamania przepisów, a to przekłada się na statystyki wypadków. Już dawno zrozumiało to wiele europejskich państw. Ekstremalnym przykładem jest Austria. Już dziś mandaty są tam bardzo wysokie, a od wakacji maksymalna stawka za przekroczenie prędkości ma wynosić aż 5000 euro, czyli 23 tys. zł. Wprowadzona ma być również konfiskata pojazdu. Jak się jednak okazuje, także w państwach podobnych do Polski pod względem ekonomicznym czy historycznym kierowcy muszą bardziej się pilnować.

W Czechach przekroczenie dopuszczalnej prędkości w terenie zabudowanym o ponad 50 km/h może kosztować do 10 tys. koron (1780 zł). Na Słowacji będzie to 200 euro (930 zł), w Chorwacji do 20 tys. kun (12,2 tys. zł), a na Litwie do 550 euro (2,5 tys. zł). U nas kierowca musi liczyć się najwyżej z utratą 500 zł.

Za wjazd na skrzyżowanie przy czerwonym świetle kierowca w Polsce może dostać mandat w kwocie od 300 do 500 zł. Na Litwie za to samo dostaniemy nie mniej niż 170 euro (790 zł), w Czechach i na Słowacji nie mniej niż równowartość 465 zł, a w Chorwacji równowartość 1,8 tys. zł.

Częsty i niebezpieczny grzech kierowców, polegający na trzymaniu w dłoni telefonu podczas jazdy, może być u nas ukarany mandatem w kwocie 200 zł. W Estonii kierowca zapłaci do 400 euro (1,8 tys. zł), na Chorwacji równowartość 630 zł, na Litwie nie mniej niż 85 euro (400 zł). Na Słowacji i w Czechach kary są podobne – odpowiednio równowartość 230 i 190 zł.

1 czerwca 2021 r. w życie wejdzie nowelizacja przepisów, która zmieni układ sił na przejściach dla pieszych i wprowadzi dokładnie określony odstęp od poprzedzającego pojazdu, wymagany podczas jazdy drogą ekspresową i autostradą. Oznacza to, że rząd będzie musiał wprowadzić zmiany w taryfikatorze. Otwarte pozostaje pytanie, czy przy tej okazji odważy się na zmianę kar za inne wykroczenia.

Badanie dla Wirtualnej Polski na panelu Ariadna zostało wykonane na ogólnopolskiej próbie liczącej 1077 osób metodą CAWI pomiędzy 19 a 22 marca 2021 r.

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (10)