Odpowiedzialność kierowcy za szkody wyrządzone pasażerom - cz. 1
Sposób na optymalizację kosztów jeżdżenia autem firmowym jest wiele, ale nie wszystkie warto wcielać w życie. Teoretycznie podwiezienie kogoś za opłatą będzie korzystne: zyska właściciel auta, a pasażer zapłaci mniej niż za taksówkę. Niestety jest to obarczone sporym ryzykiem.
15.10.2016 | aktual.: 30.03.2023 11:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W ostatnim czasie można zaobserwować dynamiczny rozwój różnego typu aplikacji i platform pozwalających obniżyć koszty podróży samochodowych zarówno na krótkich jak i na dłuższych dystansach. Szczególnie popularne są między innymi BlaBlaCar czy Uber, ciągle popularny pozostaje także klasyczny autostop.
Konsekwencje dla przedsiębiorcy
Niestety, niewielu kierowców zdaje sobie sprawę z konsekwencji jakie mogą ponieść, jeśli ich pasażerowie ucierpią w wyniku zdarzeń zaistniałych na drodze. Sprawy związane z potencjalnymi odszkodowaniami są bardzo poważne, dlatego postanowiliśmy przybliżyć nieco kwestie związane z odpowiedzialnością kierowcy a właściwie przedsiębiorcy.
Temat jest dość rozległy a z punktu widzenia prawa mocno skomplikowany. Dlatego, biorąc też pod uwagę biznesowy charakter artykułów, w niniejszym tekście przyjęliśmy podstawowe założenie, że kierowca to jednocześnie właściciel pojazdu bądź jego posiadacz w oparciu o umowę leasingu czy najmu.
Podstawowa zasada jest taka, że kierowca pojazdu ponosi odpowiedzialność za szkody wyrządzone innym osobom w związku z ruchem auta na tzw. zasadzie ryzyka. Dotyczy ona nie tylko pieszych, rowerzystów czy innych uczestników ruchu, którzy mogą ucierpieć w związku z ruchem samochodu, ale również pasażerów znajdujących się w nim. Wyjątek stanowi sytuacja, w której przewożone są osoby "z grzeczności", ale więcej o tym będzie można przeczytać w drugiej części tekstu.
Odszkodowanie na zasadzie regresu
Jeśli przewozimy inne osoby, np. jako kierowcy Ubera czy użytkownicy BlaBlaCar, musimy liczyć się z tym, że w razie szkody możemy zostać przez pasażerów pociągnięci do odpowiedzialności. I to niezależnie od tego, z czyjej winy doszło do wypadku bądź kolizji.
Niestety, nawet jeśli rozmowa podczas dotychczasowej jazdy była bardzo sympatyczna i wynikała z niej szansa na poznanie ciekawych ludzi, prawdopodobieństwo skorzystania z możliwości stworzonej przez polskie prawo jest duże. Daje bowiem okazję do uzyskania określonych korzyści.
Wystarcza zatem sam fakt, że przewożone osoby zostały poszkodowane wskutek uczestnictwa pojazdu w ruchu. Z punktu widzenia kierowcy warto tutaj pamiętać o pewnej "furtce". Jeżeli inny uczestnik sytuacji drogowej byłby współwinny zdarzenia, a my naprawiliśmy szkodę wyrządzoną naszemu pasażerowi, możemy dochodzić od niego odpowiedniego odszkodowania na zasadzie regresu.
Mgła, deszcz, awaria samochodu
Od wspomnianych zasad są wyjątki. Jednocześnie trzeba od razu trzeba zastrzec, że powoływanie się na którykolwiek z nich będzie w praktyce niezwykle trudne. Oto jeden z przykładów. Odpowiedzialność kierowcy jest wyłączona, jeśli wypadek bądź kolizja zostały spowodowane w wyniku siły wyższej czyli zdarzenia "zewnętrznego i nieprzewidywalnego", któremu nie można było zapobiec.
Katalog takich zdarzeń pozostaje otwarty, choć w praktyce nie ma ich zbyt wiele. Przykładowo, za siłę wyższą mogą zostać uznane nadzwyczajne, niewystępujące zwykle w Polsce zjawiska atmosferyczne takie jak tornado.
Niestety, co do zasady trudne warunki atmosferyczne takie jak mgła, intensywny deszcz, gołoledź czy lód już takiej szansy nie dają. Siły wyższej nie stanowi również niespodziewana awaria pojazdu, którym podróżujemy. Stąd przewożąc inne osoby musimy szczególnie pamiętać o odpowiednim stanie środka lokomocji.