Odpowiedzialni kierowcy

Wieczór, chwila po 22. Pogoda trochę lepsza niż jeszcze 3 godziny temu, śnieg przestał padać, widoczność dość dobra. Wsiadasz do samochodu, pamiętasz jeszcze o zapięciu pasów. Przekręcasz kluczyk i budzisz silnik do życia. Pora na krótką przejażdżkę ulicami miasta i powrót do domu, w końcu jutro dzień wolny, a Ty go już zaplanowałeś od A do Z.

Odpowiedzialni kierowcy
Michał Jaraczewski

27.12.2013 | aktual.: 30.12.2013 14:09

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W Twoim samochodzie ulubiona muzyka, wciskasz mocniej pedał gazu, drogę do domu znasz na pamięć. Wyjeżdżasz na dwupasmówkę w centrum miasta, komputer pokładowy wyświetla ostrzeżenie o możliwej śliskiej nawierzchni. Ignorujesz je jednak. Kto by się tam przejmował takimi ostrzeżeniami. Przecież Twój bolid wyposażony jest w mnóstwo różnych systemów odpowiadających za bezpieczeństwo, a Ty znasz swój samochód jak nikt inny.

Szybka, sprawna zmiana biegów, wskazówka obrotomierza żwawo wędruje na czerwone pole, zbliżasz się świateł. Wiesz, że nie zdążysz. Redukcja, hamulec, zatrzymujesz się tuż przed przejściem dla pieszych. Na widok dwóch uśmiechniętych młodych kobiet opuszczasz szybę. Klaksonem przywołujesz ich spojrzenie. Patrzą w Twoją stronę, zagadujesz do nich. Dziewczyny ignorują Cię, jedna z nich "pozdrawia" Cię serdecznie pewnym palcem swojej lewej dłoni.

Lekko się irytujesz, zielone światło, wciskasz pedał gazu w podłogę, auto średnio się zbiera na mokrej nawierzchni, jednak po kilkunastu sekundach na blacie pojawia się tak bardzo lubiana przez Ciebie trzycyfrowa prędkość. Mijasz kolejne skrzyżowanie. Ostatnie przejechałeś na późnym żółtym, ale wiesz, że wszyscy tak robią. Gwałtowne hamowanie na śliskiej nawierzchni jest przecież bardziej niebezpieczne niż szybkie przejechanie skrzyżowania na późnym żółtym.

Na Twojej ulubionej dwupasmówce ostry zakręt w prawo. Zwalniasz do 80. Co za idiota postawił ten znak z ograniczeniem do 40!? Przecież zakręt bez problemu pokonujesz z prędkością dwukrotnie większą. Przed Tobą kolejne skrzyżowanie. Rozpędzasz się jeszcze bardziej, bo znasz cykl pracy świateł, możesz nie zdążyć. Zapala się żółte światło, przyspieszasz, wjeżdżasz na skrzyżowanie na czerwonym, jednak w ułamku sekundy dostrzegasz wjeżdżające z prawej strony inne auto. Hamujesz gwałtownie, ruch kierownicy, zablokowane koła, huk, uderzenie, auto się obraca i w coś uderza, odpala się kurtyna powietrzna, mocny wstrząs kończy Twoją jazdę. Silnik nie pracuje, jest cicho. Nie wiesz za bardzo, co się stało.

Próbujesz wyjść z samochodu, jednak jego lewa strona zawinęła się wokół słupa sygnalizatora przejścia dla pieszych. Do auta podbiegają jacyś ludzie, próbują otworzyć drzwi od strony pasażera. Po chwili wychodzisz z samochodu. Ludzie ciągle koło niego stoją. Nie ogarniasz sytuacji, krew z rozbitej skroni zalewa Ci oko. Orientujesz się, że pod Twoim autem jest jakiś człowiek. Kilka metrów dalej widzisz rozbity samochód, z którym się zderzyłeś. Kierowcy na szczęście nic jest.

Po chwili przyjeżdża karetka. Ratownicy od razu chcą pomóc człowiekowi, który ciągle leży pod Twoim samochodem. Niestety, nic nie da się zrobić bez pomocy strażaków. Sekundy dłużą się niemiłosiernie, przyjeżdża kolejny ambulans i dwa zastępy straży pożarnej. Odsuwają Twój samochód. Dla człowieka leżącego pod nim jest już za późno. Policjanci, którzy od kilku minut są na miejscu wypadku, sprawdzają Twoją trzeźwość. Wydmuchujesz 0,9 promila. Przecież to były tylko dwa piwa - nic groźnego. Jechałeś przecież już po trzech piwach i nic się nie stało. Tłumaczysz, że to wina chyba tego drugiego gościa, to on wjechał na skrzyżowanie na czerwonym świetle.

Noc kończysz w areszcie. To będzie długa noc, podczas której będziesz intensywnie rozmyślał nad swoim dotychczasowym życiem.

Powyższa historia to oczywiście fikcja, ale może się ona przydarzyć każdemu. Nie musisz być tym nieodpowiedzialnym kierowcą. Możesz być kierowcą, który prawidłowo wjechał na skrzyżowanie na zielonym świetle. Możesz być też człowiekiem, który na przejściu na pieszych czekał na zielone światło. Jeśli nie Ty, zawsze może to być ktoś z Twoich bliskich.

To nie jest wpis, który ma nakłaniać do trzeźwej, rozsądnej jazdy, to bardziej wpis o odpowiedzialności. Pamiętacie pewnie przypadek trzydziestoletniej kobiety, która Mercedesem wjechała do przejścia podziemnego w Warszawie. Takie sytuacje się zdarzają. Nie wiem, co trzeba by zrobić, aby je w 100% wyeliminować, jednak jest coś, co mnie zaskakuje: odpowiedzialność.

W dyskusji dotyczącej wypadku w przejściu podziemnym nikt nie usłyszał od tej kobiety słów „Przepraszam, to była skrajna nieodpowiedzialność”. Ba, miała pretensje, że sąd chciał orzec zakaz opuszczania kraju i zatrzymać jej paszport. Przecież święta, pokrzyżowanie planów i tak dalej. Poza tym z ust adwokata tej kobiety padły słowa o zdrowiu, jakiś zaburzeniach, itp.

W całej tej sytuacji najistotniejsze są dla mnie dwie rzeczy. Pierwsza to bezmyślność, ale nikt nie jest idealny, każdy popełnia błędy. Oczywiście ważne jest, by tych błędów popełniać jak najmniej. Nawet jeśli już błąd popełnimy, to prawdziwą sztuką jest przyznanie się do niego i przeproszenie. Druga rzecz, która potęguje pierwszą, jest taka, że tę kobietę na podwójnym gazie złapano już drugi raz, chociaż w zasadzie w drugim przypadku sama się złapała.

photo credit: faxepl via photopin cc

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (2)