O braku mocy słów kilka
Muszę przyznać, że oczekiwałem premiery AMG-GT. Nie jakoś z zapartym tchem, ale byłem świadomy tej daty i z ciekawością zerkałem na FB czy pojawiają się jakieś informacje. W końcu nastała godzina zero - i bang. Wraz z ujawnieniem zdjęć pojawiła się lawina komentarzy. W większości negatywnych. Nic zaskakującego. Ale pojawił się trend którego się nie spodziewałem. O mocy nowego AMG. A w zasadzie...o jej braku.
10.10.2014 | aktual.: 08.10.2022 09:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Po pierwszych kilku komentarzach nie wiedziałem, czy ludzie żartują czy nie. To trolle, czy inni - podobni do mnie - czekający na to wydarzenie. 4.0 V8 BiTurbo 462 KM, a w wersji GT-S 510 KM. 4.0/3.8 do setki. I ludziom mało. Ja jeb*ę. Ale to nie o AMG-GT będzie post.
Drogi czytelniku, zadam Ci pytanie. Jakim naprawdę mocnym autem jeździłeś? Nie, że byłeś przewieziony na fotelu pasażera, nie że ktoś Ci dał zrobić rundkę dookoła ulicy, i jeździłeś 2 minuty w tym minutowy postój na czerwonym świetle. Ile miało mocy auto które wyczułeś, którym jeździłeś, którym się puszczałeś swobodnie w zakręty i do którego się przyzwyczaiłeś? I co, ile mocy Ci brakowało?
Zacznę od benchmarku. Od auta, które uważam za absolutnie fantastyczne, najlepsze, i takie do którego nie można się w żaden sposób doczepić. Auto którego nigdy sobie nie kupię, gdyż jest tak piekielnie drogie, że nigdy nie będzie nawet w zasięgu. Singer 911 zrobiona przez kalifornijską firmę Singer. Połączenie najlepszych części w historii Porsche, doprawiony tym, co najlepsze we współczesnej technologii. Silnik 993 wiatrak. Hamulce 993 Turbo. Zawieszenie zlepek różnych + Ohlins. Auto robione przez profesjonalistów dla koneserów. Cena? Dokładnie tyle, ile kosztuje Lambo Aventador Roadster. I wiecie ile ma koni? 500? 600? Nie kur*a. 270-360. Osoby które poświęciły życie produkcji cudownego auta uznały, że 360 koni w zupełności wystarczy, żeby czerpać wielkimi haustami radość z auta. Tak, jestem świadomy, że waga też jest czynnikiem.
Teraz trochę o moich odczuciach. Najszybsze auto którym jeździłem, którym się swobodnie puszczałem, i które wyczułem to CL 600 (o którym napisałem kilka słów w poście Momenty - wyprzedzanie). Pomijając kwestię, że to był Żaglowiec (w mojej nomenklaturze wielkie, ultraluksusowe bardzo szybkie auto), to był za szybki. Za szybki dla mnie. Wiem, że są ludzie którzy oczekują od auta, że będzie szybkie jadąc po prostej. Dla nich jest Battle Royale, dla nich jest ruskie DragTimes, Unlim 500+ dla nich wyścigi na ćwiarę i dla nich autostrady. Dla nich CL 600 będzie zbyt wolny.
Dla mnie - za szybki. Na krętej trasie między zakrętami wciśnięcie gazu do oporu powodowało, że po 4-5 sekundach prędkość zaczynała się robić szaleńczo niebezpieczna. Piekielnie.
Dziś po południu miałem spotkanie. Wziąłem Gada - tego samego który kilka dni temu zapewnił mi powodzenie u płci przeciwnej. Pod koniec spotkania A. poprosił o przejażdżkę. Było bardzo spokojnie, ale w pewnym momencie napadła nas matowa Laguna Coupe, no i....trzeba było pokazać jak się jeździ. Łuk, kawałek prostej, drugi łuk. W drugim łuku A. krzyknął : "O KUR*A JUŻ 200!!!" Nie zrozumcie mnie źle, to nie była jazda na limicie. Zdrowy rozsądek przede wszystkim. Ale 200 km/h po chwili to już jest olbrzymia prędkość. A to tylko 295 KM. Chociaż stare przysłowie mówi, że w Porsche konie liczą się podwójnie. Więc nie wiem.
Dla mnie w motoryzacji są rzeczy o wiele ważniejsze niż porażająca moc. Odczucie. Przyjemność z jazdy. Dźwięk. Jakość wykonania. Przyjemność z jazdy. Ale żeby to zrozumieć nie można być fizolem który patrzy tylko na katalogowe przyspieszenie 0-100 i czas na ćwiarę. Nie rozumiem tego szalonego wyścigu zbrojeń. Nie rozumiem aut 600, 700 czy 1400 konnych. One są chyba tylko do jazdy na wprost i po szerokich torach. Bo jak tu pojechać szybkie zakręty 700-konnym autem? Ledwo muskając pedał?
Ostatni akapit poświecę tej grupie, która mówi, że "ajemgej to obciach i wiocha, bo tylko 115 koni z litra - są technologicznie zacofani". W sumie to nie będzie cały akapit, a tylko jedno zdanie. Silniki Renault w Formule 1, na przełomie lat 70/80 miały pojemność 1500 ccm i turbodoładowanie. W testach osiągały do 1500 koni, czyli 1000 koni z litra. I co teraz?
I wracam do AMG-GT: 460 koni, 4.0 do setki, tył napęd. Za mało dla Ciebie? To Ty pewnie jeździsz w F1, a z Schumim byłeś na 'Ty'. Daj autograf.