Niesamowita historia Ducati z II wojny światowej
Marka Ducati znana jest przede wszystkim ze swoich projektów niepowtarzalnych motocykli oraz sporego udziału w świecie wyścigów. W swojej historii Ducati stało się jednak częścią czegoś więcej. Jak się okazało, dzięki jednej z fabryk Ducati, podczas II wojny światowej, udało się uratować kilku włoskich żołnierzy. A cała historia nie byłaby znana, gdyby nie pewien list…
24.11.2013 | aktual.: 08.10.2022 09:57
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Sekrety II wojny światowej wydają się być zawsze intrygujące. Kiedy ujrzą światło dzienne, zazwyczaj wprawiają odbiorcę w stan niedowierzania, a jednocześnie podziwu. Najczęściej jednak wywołują skrajne emocje, jak wzruszenie, czy smutek i na bardzo długi czas zapadają w pamięć.
Na oficjalnej stronie Ducati opublikowano list niejakiej Giulii Pasetti. Jej dziadek, Alberino Cristofori, podczas II wojny światowej walczył po stronie włoskich wojsk. Niestety, pewnego dnia został pojmany przez nazistów. To co stało się później brzmi nieprawdopodobnie i jest faktem, którym z pewnością marka może się szczycić. Oto list, który warto przeczytać:
*"Szanowni Państwo,
Proszę mi wybaczyć, że chcę zabrać Państwa cenny czas, by przeczytać ten list, ale chciałabym opowiedzieć historię, która związana jest z moim dziadkiem i waszą marką. Postanowiłam napisać dzięki mojej babci, teraz już osiemdziesięciolatce, która znalazła dokument załączony w kopercie wraz z tym listem.
Moja rodzina pochodzi z prowincji Ferrara. Mój dziadek jednak wyjechał stamtąd do Venezia Giulia, gdzie rozpoczął nową pracę. Tam też poznał moją babcię i tam również urodziła się moja mama Caterina oraz jeden z jej dwóch braci. Dziadek niedługo po tym został powołany do wojska i przydzielony do pułku przeciwlotniczego stacjonującego w okręgu Borgo Panigale.
Był 8. września 1943 roku, dzień zawieszenia broni. Dziadek, Albertino Cristofori wraz z innymi żołnierzami planował powrót do domu. Następnego dnia jednak, niemieccy żołnierze pojmali go z intencją wysłania go do Niemiec. Był jednym z kilkunastu, którzy nie mieli szczęścia.
Pomimo tego, dziadek i kilkunastu innych jego towarzyszy byli starsi i o wiele bardziej doświadczeni, niż ci, którzy chcieli wysłać ich do Niemiec. W związku z tym, kilku włoskich żołnierzy już po drodze wymknęło się do pobliskich lasów, inni zaś „grali na czas” i prowokowali przerwy w marszu, kiedykolwiek przydarzyła się do tego okazja. Podczas jednego z takich przystanków, kobieta przechodząca obok więźniów, szepnęła do mojego dziadka: „Pędźcie do Ducati!”.
To była dla nich jedyna okazja do ucieczki, więc pobiegli od razu, nie wiedząc co ich czeka. Kiedy dotarli, właściciel fabryki od razu wiedział, kim są. Niezwłocznie dał im uniformy, po czym każdemu dał dokument zaświadczający, że wszyscy pracują w fabryce już od ponad roku.
Wkrótce w fabryce pojawili się niemieccy żołnierze, by przeprowadzić inspekcję. Zobaczyli jedynie pracowników, którzy wykonywali swoje prace przy maszynach. Dokumenty wyglądały na prawdziwe, dlatego nie było powodu do tego, by snuć jakiekolwiek podejrzenia.
Mój dziadek wspominał tę historię do końca swojego życia. To właśnie dzięki Ducati przeżył i mógł wrócić do mojej babci i swoich dzieci. Moja babcia chciałaby wyrazić ogromną wdzięczność dla dyrektora fabryki Ducati – ta historia mogła się przydarzyć tylko we Włoszech i tylko w przypadku tak wspaniałej marki.
Dziękuj za poświęcony czas,
Giulia Pasetti i Caterina Cristofori.”