Najlepsze tanie japończyki. 10 000 zł wystarczy na porządny wóz
Planując zakup taniego samochodu używanego, zwykle nie rozważamy za bardzo pochodzenia. Szukamy raczej sprawnych aut. Jednak na rynku jest wyraźny podział na samochody japońskie i pozostałe. Pomimo znanych od lat problemów z korozją, japończyki nadal są bardzo drogie. Sprawdźmy, jakiego można i warto kupić do kwoty 10 tys. zł.
16.12.2023 | aktual.: 17.12.2023 08:35
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Samochody japońskie zawsze oceniało się jako niezawodne i trwałe. Dlatego na rynku aut używanych trzymają wysokie ceny. A czego więcej oczekujemy od auta np. do kwoty 10 000 zł, jeśli nie bezproblemowej eksploatacji? To dlatego, kupując japończyka w określonej kwocie, trzeba się liczyć ze starszym rocznikiem i większym przebiegiem.
Jedną z przyczyn jest eksport takich pojazdów do krajów afrykańskich, ale także na Wschód. Tam również japończyki są numerem jeden. Szczególnie toyoty. Ponadto, w środowisku mechaników panuje — słuszne swoją drogą — przekonanie, że japończyk może i trochę zgnije, ale przynajmniej się nie psuje.
Warto też zwrócić uwagę na to, że japońskie marki najpóźniej ze wszystkich wchodziły w nowoczesne technologie, takie jak turbodoładowanie, układy mild hybrid, skrzynie dwusprzęgłowe itp. Mowa oczywiście o samochodach popularnych. To właśnie w japońskich najdłużej przetrwały dość proste silniki wolnossące o ogromnej trwałości, więc tak też postrzega się całe samochody.
Przyjrzyjmy się więc, co da się kupić do 10 000 zł i które modele będą najlepsze. Artykuł podzieliłem na marki, ale na końcu znajdziecie podsumowanie.
Tanie japońskie auta — Daihatsu do 10 000 zł
Wbrew pozorom wybór aut mało popularnej u nas marki Daihatsu jest całkiem spory. W Niemczech były dość popularne, a nasz rynek tanich samochodów używanych to nic innego jak w dużej części auta importowane z Niemiec.
Najpopularniejszym modelem Daihatsu jest Sirion, czyli auto segmentu B z silnikiem benzynowym 1.0 lub 1.3. Druga generacja Siriona (2004-2010) była bardziej pudełkowata, a od 2007 roku występowała także jako Subaru Justy z napędem na cztery koła. Warto zaznaczyć, że to właśnie z Siriona pochodzi silnik 1.0 VVT-i, montowany w Toyocie Aygo. Trzecia generacja tego modelu pojawiła się w 2009 roku i nie trafiła do Europy.
Sirion drugiej generacji to świetna, nierzadko młodsza alternatywa np. dla Toyoty Yaris. Mało pali i jest mało awaryjny. Kabina nie jest ciasna, choć niezwykle prosta. Jeśli kupicie tę generację Siriona, to też nie ma problemu z naprawami i serwisem. Bez trudu znajdziecie Siriona za ok. 7000 zł, choć ładniejsze egzemplarze kosztują ok. 10 000 zł.
Drugim dość popularnym modelem jest Cuore. To typowy miejski hathcback, który zyskał popularność w Niemczech dzięki generacji L501 (od 1995 roku), choć dziś jest to już rzadkość na ulicach. Obecnie można kupić jedynie generację L251 (2003-2007) lub L276 (2007-2012). Auta są napędzane silnikami benzynowymi 1.0, choć różnymi. Model od 2007 roku ma pod maską silnik wspólny z toyotą, więc nie ma najmniejszego problemu z jego serwisem.
Za Cuore L251 trzeba obecnie zapłacić ok. 5000 zł. Cuore nowszej generacji jest wyceniane znacznie drożej, ale nie przekracza ceny 10 000 zł. Nieźle zachowany egzemplarz da się kupić za ok. 8000-9000 zł. Warto, ponieważ jest to niezwykle prosty, mało awaryjny samochodzik i choć wygląda jak praca plastyczna 10-latka, to nie ma większych problemów z jego serwisowaniem.
Tanie japońskie auta – Honda do 10 000 zł
Najtańsze używane hondy to pordzewiałe różne generacje Civica od piątej do siódmej. Auta zazwyczaj w kiepskim stanie blacharskim, ale nierzadko niezłym mechanicznym. Szczególnie Civic V (1992-1995) oraz Civic VI (1995-2001) to samochody "pancerne", jeśli chodzi o silniki, skrzynie biegów i zawieszenia.
Niestety, znalezienie egzemplarza w dobrej kondycji jest trudne i nawet często niezależne od ceny. Tylko sporadycznie trafiają się takie, które nie wymagają głębokiej ingerencji blacharza. Jeśli uda się znaleźć naprawdę ładnego civica piątej, a zwłaszcza szóstej generacji za ok. 7000 zł, to warto kupić. Te auta są bardzo wdzięczne.
Łatwiej może być znaleźć siódmą generację (2000-2005), choć nie należy oczekiwać dużo lepszego stanu blacharskiego. O ile nadwozie może być w niezłej jeszcze kondycji, o tyle podwozie niekoniecznie. Za 10 000 zł łatwiej znajdziecie jednak dobry egzemplarz niż w przypadku starszych modeli. Warto poszukać sedana, który był lepiej wykonany niż hatchback.
Z modelem Accord jest podobnie jak z Civic. Nie należy zbyt mocno cieszyć się obecnością siódmej generacji (2002-2008) w cenie do 10 000 zł. Silniki są mniej trwałe, a podwozie i przestrzenie zamknięte w podobnym stanie jak w starszych. Jeśli chcecie wydać 10 000 zł lub trochę więcej, to jeszcze warto się zastanawiać pomiędzy generacjami, natomiast za ok. 8000 zł szukajcie Accorda VI (1998-2002). Zwykle to już "zgniłki", ale przynajmniej z porządną mechaniką.
Najłatwiej będzie znaleźć Hondę Jazz drugiej generacji (2002-2008). Da się taką kupić w cenie od ok. 8000 zł w niezłym stanie. Tu również należy przy oględzinach szukać przede wszystkim korozji, a jeśli wszystko gra, warto takie auto kupić. Jest bardzo przestronne (w kabinie więcej miejsca niż w Civicu i Accordzie), choć bagażnik ma mniejszy niż inne hondy. Silniki są bardzo trwałe i ekonomiczne.
W zakładce Honda znajdziemy do 10 000 zł również SUV-y CRV i HR-V, ale nie są to samochody warte oglądania, jeśli nie dysponujemy kwotą minimum 15 000 zł.
Podsumowując, chcąc kupić hondę do 10 000 zł na pierwszym miejscu należy stawiać na model Jazz. W drugiej kolejności polecałbym poszukać Civica VII w wersji sedan. Hondę Accord VI warto kupić, kiedy potrzebujemy większego, wygodniejszego auta, ale tylko pod warunkiem starannych oględzin podwozia.
Tanie japońskie auta – Mazda do 10 000 zł
Pierwsze, co przychodzi na myśl, to modele 323 i 626, które osoby po trzydziestce jeszcze pamiętają. Niestety, to już czysta egzotyka i tzw. youngtimery. Znalezienie auta w dobrym stanie jest możliwe, ale nie z takim budżetem. I dotyczy to aut starszej niż ostatniej generacji.
Zakup Mazdy 323 produkowanej do 2003 roku lub 626 produkowanej do 2001 roku to loteria. Auta są często w fatalnym stanie, bardzo skorodowane. Nawet jeśli traficie na zadbany egzemplarz, to nie warto przepłacać — maksymalnie 4000-5000 zł. W przeciwieństwie do Hondy Accord VI jest to samochód, do którego już dość trudno o części. I nie można go tankować benzyną E10. Właściwie to samo można napisać o modelu 323 w odniesieniu do Hondy Civic VI.
Nowsze generacje mazd są już bardziej dostępne. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że mamy tu sporo diesli. Jak na tę cenę i typ silnika, w przypadku Mazdy 3 (2002-2009) bazującej na Fordzie Focusie II można się jeszcze na diesla skusić, ale tylko o pojemności 1,6 litra, bo to francuski silnik HDI. Auta są oferowane od ok. 3000 zł do prawie 20 000 zł. Do naszych umownych 10 000 zł uda się znaleźć ładny egzemplarz, choć polecam poszukanie benzyniaka.
Z Mazdą 6 (2002-2008) jest już nieco gorzej, bo to autorski projekt, który rdzewiał na potęgę. Bardziej niż jakikolwiek inny japończyk, a do tego z fatalnym dieslem 2.0. Jeśli nadwozie, ale przede wszystkim podwozie, jest w dobrej kondycji, to auto będzie zdecydowanie lepszą propozycją w tej cenie od Hondy Accord. Ale pod warunkiem, że pod maską pracuje jeden z silników benzynowych. Ceny aut dochodzą nawet do 18 000 zł, co też świadczy o ich wartości. Najtańsze egzemplarze kosztują od 4000 zł w górę, więc do 10 000 można kupić coś sensownego.
Ciekawą propozycją taniego auta tej marki jest pierwsza generacja Mazdy 2 (2003-2007) dzieląca płytę podłogową z Fordem Fiestą, ale wyglądająca jak Ford Fusion. Ma porządne benzynowe silniki i nawet niezłego diesla 1.4, ale największą zaletą jest dobra relacja ceny do wartości.
Auto można kupić za ok. 5000 zł, a znakomita liczba egzemplarzy na sprzedaż mieści się w cenie 10 000 zł. Nie ma problemu z naprawami, bo wiele części dzieli z małymi fordami. To w mojej opinii najlepsza propozycja auta tej marki w tak małych pieniądzach, choć niektórzy — słusznie — mogą powiedzieć, że to nie do końca japończyk.
Teoretycznie można jeszcze kupić minivana Mazdę 5 (2005-2010), ale w założonej cenie do 10 000 zł wystawia się tylko te w najgorszym stanie, lekko uszkodzone i zazwyczaj z silnikiem Diesla lub nie do końca sprawnym benzyniakiem. To auto najlepiej sobie odpuścić.
Najlepszym wyborem wśród mazd jest w mojej opinii mała Dwójka i większa Trójka pierwszych generacji. To auta zaprojektowanie wspólnie z Fordem i jak na ironię najlepsze tej marki w cenie do 10 000 zł.
Tanie japońskie auta – Mitsubishi do 10 000 zł
Choć w Europie markę Mitsubishi można poniekąd traktować jako niszową, to wbrew pozorom dzięki jej świetności przed laty, wybór samochodów wydaje się być zaskakująco duży w cenie do 10 000 zł.
Zapomniana już Carisma (1995-2004) jest świetnym przykładem auta, którego kiepskie opinie sprawiły, że ma skrajnie niskie ceny. Oczywiście nie brakuje mu mankamentów (głównie korozja), ale ten stary już model jest łakomym kąskiem w naprawdę małych pieniądzach.
I uwaga, bo ostatnimi czasy widać wyraźny wzrost liczby ofert na dość ładnie wyglądające egzemplarze, sprowadzone niedawno z Zachodu. Zadbane auto kupione za ok. 5000-6000 zł może być strzałem w dziesiątkę. Należy jednak unikać: aut przed liftingiem (do 1999 r.), automatu i silnika 1.8 GDI oraz diesla.
Ciekawym modelem jest Mitsubishi Space Star (1998-2005). Niestety, często są to rodzinne, "zajechane" wozy, które niebawem powinny trafić na złom. Korozja i zaniedbania mechaniczne postępują w większej skali niż w carismach. Można kupić takiego Space Stara za 3000-7000 zł, ale w mojej opinii już nie warto.
Kolejnym, ale i nowocześniejszym autem na liście jest Colt (2004-2012). Rozsądny wybór i najlepszy w tej marce, choć auto nie każdemu przypadnie do gustu. Jego ogromną zaletą jest przestronność wnętrza, ale wadą skromny bagażnik.
Colt ma dobre silniki, prostą i trwałą mechanikę, nawet niezłą odporność na korozję, diesla od Mercedesa i... płytę podłogową, którą dzieli ze Smartem Forfour. W 2008 roku miał miejsce lifting, ale takiego auta za 10 000 zł nie kupujcie, bo sprawne kosztuje znacznie więcej. Natomiast do tej kwoty uda się znaleźć egzemplarz z początku produkcji.
Mitsubishi Lancer VII (2002-2010) jest odpowiednikiem Hondy Civic, bardzo często w niewiele lepszym stanie, choć oczywiście silniki czy skrzynie biegów są bardzo wytrzymałe. Aut jest już mało ze względu na bardzo dużą korozję, ale za ok. 4000-8000 zł można jeszcze coś kupić.
Szczególnie ciekawe są kombi z płytkim, ale bardzo kształtnym bagażnikiem, w praktyce obszernym. Samochód jest ceniony za świetne właściwości jezdne, bardzo wytrzymały silnik benzynowy 2.0, ale nie mylcie go z Lancerem Evo.
W ofertach znajdziecie jeszcze nieliczne egzemplarze Mitsubishi Galanta, Outlandera lub Pajero Pinin. Galant to już zabytek, a Outlander i Pajero Pinin to ciekawe modele, ale nie w tej cenie. Chcąc kupić tanie mitsubishi, należy skupić się na Colcie i większej, wygodniejszej Carismie. Ewentualnie warto rozpatrzyć zadbanego Lancera.
Tanie japońskie auta – Nissan do 10 000 zł
Moim zdaniem jedną z ciekawszych propozycji w takiej cenie jest Primera P12 (2001-2007), która podobnie jak Carisma miała bardzo złe opinie, więc obecnie jest bardzo tania. Auto dziwne (m.in. wskaźniki na środku deski rozdzielczej), ale w swoim czasie ultranowoczesne, a w praktyce przyjemne i przemyślane, choć mechanicznie ma kilka bolączek. Lepiej niż typowe japończyki broni się przed korozją.
Primerę spotkało trochę to, co Lagunę II — złe opinie o tych autach wynikają niemal wyłącznie z usterek elektroniki i silników Diesla. Z silnikiem benzynowym 2.0 (pozostałe biorą olej), Primera kupiona za ok. 10 000 zł z końcówki produkcji może być fajną propozycją. A jeszcze jak się uda trafić kombi, to w ogóle. Najlepiej unikać silników Diesla (szczególnie 1.9 dCi) i automatów.
Starsze generacje Primery są porównywalne z Mazdą 626, Mitsubishi Galantem czy Hondą Accord, ale akurat ten model postawiłbym na samym końcu tej listy, więc nie ma sobie co zawracać nim głowy.
Inną opcją jest nieco zapomniany już samochód Almera, szczególnie model N16 (2000-2006). Solidny, japoński kompakt, który wraz z całą gamą Nissana ucierpiał w związku z silnikami Diesla. Tymczasem zadbana Almera z benzyniakiem 1.5 pod maską to świetny, niedoceniony wóz, przyjemniejszy w odbiorze od Civica. Porównywalny z pierwszą Mazdą 3.
Choć Almera ma już swoje lata, a o nazwie modelu mało kto pamięta, to dobrze trzyma ceny – nie bez powodu. Rodzinną alternatywą może być Almera Tino, która jest minivanem zbudowanym na Almerze. W obu przypadkach na zakup nieźle wyglądającego samochodu wystarczy ok. 6000 zł, ale warto przeznaczyć trochę więcej, bo zadbane auto może jeszcze długo posłużyć.
Oczywiście nie można zapomnieć o kultowym modelu Micra. I tu warto zwrócić uwage na to, że są dwie różne Micry – K11 (1992-2003) oraz K12 (2003-2010). Model K11 choć bardzo stary, to wciąż jest uznawany za jedno z najmniej awaryjnych aut na świecie. Do tego mały, tani (maksymalnie 5000 zł) i ekstremalnie tani w utrzymaniu. To samochód wciąż bardzo ceniony i nie należy go wykluczać, choć trzeba pamiętać, że wiek robi swoje wespół z korozją. Większość aut po prostu zgniła.
Micra K12 to już inne, większe, nowocześniejsze auto, które nie dorasta do pięt poprzednikowi pod względem trwałości i awaryjności. Elektryka, jednostki napędowe, zwłaszcza diesle, skrzynie biegów — w tych obszarach K11 jest o klasę lepsza. K12 oferuje jednak znośną przestronność i niezłe zabezpieczenie przed korozją. Auto da się kupić w ładnym stanie do 10 000 zł, choć najdroższe egzemplarze wycenia się na kilka tysięcy więcej.
Z technicznego i eksploatacyjnego punktu widzenia podobnym autem jest Nissan Note (2006-2013), który dostał już nowoczesną elektronikę od Renault i nie był tak udanym modelem jak starsze nissany. Niemniej, jest ceniony za praktyczne wnętrze i dobre silniki benzynowe. Niestety do 10 000 zł można kupić najwyżej auto przedliftowe (do 2006 r.) i to w przeciętnym stanie. Na zakup trzeba przeznaczyć minimum 8000 zł.
Wybór pośród nissanów jest dość trudny, ale według mnie numerem jeden powinna być Almera. Primerę P12 należy rozpatrywać kategoriami "co i za ile dostanę", a nie "jak wygląda". Jeśli szukacie samochodu klasy średniej, to jest to bardzo dobra propozycja.
Tanie japońskie auta – Subaru do 10 000 zł
Nie kupuje się subaru w tej cenie. Tu mógłbym zakończyć rozważania, ale bez problemu znajdziemy auta tej marki i co więcej, są one bardzo ciekawe. Pierwsza myśl – Subaru Impreza.
Stare imprezy GC, jeśli nie są przegniłe (podwozie i okolice zawieszenia) i nie są to wersje turbo, na pewno warto rozważyć, choć to już praktycznie yongtimery. Już generację GD (2001-2007), a nawet GH (2007-2011) można rozważyć jako ryzykowną alternatywę dla hond, nissanów i toyot. Nie grzeszą urodą, były krytykowane przed laty, więc i ceny są dość atrakcyjne. Zawsze przy oględzinach trzeba zweryfikować stan blach i silnika. Ryzykowny jest zakup samochodu z LPG, ale nie trzeba się bać automatów.
Warto wiedzieć, że każda Impreza ma napęd na cztery koła, ale jego konstrukcja zależy od skrzyni biegów. Choć w praktyce to bez znaczenia. Trzeba też mieć świadomość, że wiele napraw będzie kosztowało wyraźnie więcej niż w przypadku aut bardziej popularnych.
Pewną opcją są stare Forestery pierwszej generacji SF (1998-2002), które bywają w fatalnym stanie technicznym, zwłaszcza blacharskim, ale jeśli znajdziecie ładny egzemplarz, to warto kupić. Bardziej ostrożnie należy podchodzić do drugiej generacji SG (2003-2008), bo te auta w chociaż przyzwoitym stanie kosztują więcej niż 10 000 zł.
Subaru Forester jest praktycznym, ale i bardzo sprawnym w terenie SUV-em, który jeśli nie sprawia problemów, bardzo cieszy włąściciela, zwłaszcza zimą. Tu jednak konieczna jest kontrola podwozia, szczególnie pod tapicerką bagażnika i w okolicy kielichów tylnego zawieszenia. Warto poszukać na grupach poświęconych marce aut po naprawach blacharskich.
Trzeba się liczyć z ogromnymi przebiegami, nierzadko koniecznością małego remontu silnika (uszczelki pod głowicami) lub jego wymianą. Na pewno nie jest to samochód, który można kupić za ostatnie pieniądze. Ale na pewno jest to jedyny w zestawieniu SUV do 10 000 zł, którego wciąż warto kupić.
Subaru Justy to zupełnie odrębny temat, bo ten samochód tylko w pierwszej generacji był autem produkcji Subaru. Druga (1995-2003) to już czteronapędowe Suzuki Swift z delikatnie zmienionymi detalami. Trzecia (2003-2007) sprzedawana pod nazwą G3X to w rzeczywistości Suzuki Ignis, od którego różnił się głównie odcieniem lakierów, a czwarta to Daihatsu Sirion (2007-2011). Wszystkie z napędem na cztery koła, co jest... największą wadą modelu.
O ile przednionapędowe odpowiedniki są cenionymi, trwałymi i bardzo mało awaryjnymi samochodami, o tyle w Subaru głównym problemem jest trwałość układu przeniesienia napędu. A co warto wiedzieć — to jedyne części, które praktycznie nie istnieją w postaci zamienników, a nawet trudno o oryginalne używane.
Dlatego np. w przypadku Subaru Justy G3X w znakomitej większości aut na rynku napęd albo nie działa, albo już jest zdemontowany. Jeśli jeszcze działa, to długo to już nie potrwa. Skrzynka rozdzielcza, wał i tylny most (sztywny) generują tylko większe spalanie i hałas. Justy jest więc jedynym samochodem tej marki, którym nie warto zaprzątać sobie głowy.
Najlepszym wyborem marce Subaru są forestery pierwszej generacji, choć nie będą to auta, przy których niczego nie trzeba robić. Raczej należy się nastawić na zakup samochodu, którym będziemy jeździć do jego końca. Opcją jest Impreza GD, warta uwagi, ale raczej ze względu na swój charakter i napęd na cztery koła niż jakiekolwiek inne walory.
Tanie japońskie auta – Suzuki do 10 000 zł
A skoro mowa o Justy, to koniecznie trzeba wspomnieć o modelu Suzuki Ignis drugiej generacji, produkowanym w latach 2003-2007. To wartościowe auto, pod warunkiem, że nie ma napędu na cztery koła. Jest bardzo trwałe (może poza skrzyniami biegów), dość niezawodne i choć paliwożerne, to cieszy dynamiką. Szczególnie kiedy pod maską mamy silnik 1.5 o mocy 99 KM.
Korozja jest jedną z większych bolączek, ale nie męczy tego modelu tak, jak poprzednika czy starsze swifty. Mniejszą jest dostępność części — niestety nie wszystko da się kupić od ręki. Zadbane egzemplarze są wystawiane nawet za ok. 15 000 zł, ale w cenie do 10 000 zł spokojnie znajdziemy dobre auto. I to w naprawdę dobrym stanie, z niedużym jak na wiek przebiegiem, nierzadko użytkowane przez osobę starszą. To bez wątpienia jedna z najlepszych propozycji w tym zestawieniu.
Kolejnym teoretycznie sensownym autkiem jest Suzuki Swift (2005-2010). Z jednym zastrzeżeniem — ceny są takie, że do 10 000 zł kupimy tylko jeden z najtańszych samochodów. Tu warto mieć budżet ok. 15 000 zł, więc trzeba dobrze obejrzeć samochód, który jest wystawiany dużo poniżej ceny rynkowej.
Swift poprzedniej generacji, produkowany do 2004 roku to już samochód bardzo przestarzały i obecnie raczej w fatalnym stanie, choć pewnie z niewielkimi wyjątkami w postaci odkopanych w niemieckim garażu egzemplarzy. Bardzo trudno znaleźć auto godne uwagi.
Suzuki Liana (2001-2010) to samochód, którego prawdopodobnie nikt by nie znał, gdyby nie program "Top Gear". U nas występuje zwykle z nadwoziem typu hatchback. Jest to tani, solidny, choć bardzo nijaki samochód rodzinny, zahaczający lekko o segment minivanów. Przestronny, z dużym bagażnikiem, ale z kiepskim dostępem do części innych niż eksploatacyjne.
Można rozważyć zakup liany, ale trzeba mieć świadomość, że trudno będzie ten samochód sprzedać, a niekiedy niewielka stłuczka skończy się szkodą całkowitą. No i oczywiście ten wygląd... Bez problemu kupimy Suzuki Lianę za ok. 6000-8000 zł, choć są i droższe egzemplarze.
Jeśli jakiś samochód miałby być alternatywą dla Nissana Micry K11, to byłby to Suzuki Alto produkowany w latach 1998-2014 (w Europie 2002-2006). Samochód absolutnie fenomenalny pod względem prostoty mechaniki, minimalistyczny i praktycznie bezawaryjny. Zakup jest trudny, bo niewiele jest takich na rynku, ale warto zwrócić uwagę, że egzemplarze importowane, w ładnym stanie, są wyceniane nawet na 10 000 zł. Skąd takie ceny? Otóż jeśli samochód jest właściwie serwisowany, to nawet trudno sobie wyobrazić, co mogłoby się w nim zepsuć.
I co ważne, to samo można powiedzieć o jego następcy oferowanym od 2008 do 2018 roku. Auto bardziej dostępne, choć wyraźnie droższe, ale nawet za 10 000 zł da się kupić przyzwoity egzemplarz. Oczywiście nie należy go rozważać w kategoriach jednego modelu, lecz jako alternatywę dla Nissana Micry, Toyoty Starlet czy Daihatsu Cuore.
Ostatnim modelem Suzuki, który można brać po uwagę jako tanie auto, jest Wagon R+, który od drugiej generacji (2000-2006) ma odpowiednika w postaci Opla Agili. Często takie auta są zajeżdżone pomimo miejskiego charakteru i mocno skorodowane. Mają prostą technikę, ale niezawodnością trochę odbiegają od japońskich standardów. Zadbany Wagon R+ to wydatek rzędu 7000 zł. Czy warto? To zależy już wyłącznie od ceny i stanu technicznego.
Ze wszystkich modeli Suzuki w najlepszym świetle stoją Ignis oraz Alto. Liana jest alternatywą dla osób, dla których kształt czy rozpoznawalność samochodu nie robią żadnej różnicy. Liana to trochę taki outsider rynkowy, który ma więcej do zaoferowania po bliższym poznaniu niż na pierwszy rzut oka.
Tanie japońskie auta – Toyota do 10 000 zł
Toyota Yaris pierwszej generacji (1999-2005) jest jednym z najtańszych dostępnych modeli Toyoty. To przestronne i bardzo cenione za niską awaryjność auto kupimy za ok. 3000 zł i bez problemu najładniejsze egzemplarze mieszczą się w granicy do 10 000 zł. Najładniejsze sztuki, które wyglądają jak samochody kilkuletnie, są wystawiane za kilkanaście tysięcy. Realnie ładny egzemplarz można znaleźć za ok. 7000 zł lub więcej.
Yaris jest modelem bardzo udanym, zarówno pod względem mechaniki, jak i funkcjonalności. Oczywiście bolączką jest korozja, choć i tak wiele zależy od historii. Jest na rynku sporo egzemplarzy, które nie wymagają natychmiastowej ingerencji blacharza. Yaris ma dobre silniki. Należy jedynie uważać na diesle z wysokimi przebiegami. To świetne jednostki, ale bywają skrajnie zaniedbane.
Kupujący auto w tej cenie i przeglądający toyoty, powinien też zwrócić uwagę na model Yaris Verso. Dużo mniej popularny minivan zbudowany w dużej mierze z Yarisa, który może i nie urzeka wyglądem, natomiast funkcjonalności odmówić mu się nie da.
Mniejszą alternatywą dla Yarisa może być Aygo (2005-2014). To dość nowoczesny, ale i tani samochód, który pod względem niezawodności nie ustępuje innym modelom, choć jest to model budżetowy i jakość jego wykonania stoi na niskim poziomie. Trzeba też liczyć się z ciasnym wnętrzem i skromnym bagażnikiem. Autko da się kupić za ok. 7000-8000 zł. Ma pod maską trwały silnik benzynowy 1.0, ale też udanego diesla 1.4. Do miasta czy na dojazdy Aygo jest w sam raz.
Toyota Corolla to kolejny model, który można kupić do 10 000 zł, ale trzeba wiedzieć, że rynek jest nieco "chory". Otóż wiele aut pojechało i nadal wyjeżdża do Afryki. Sprzedający, widząc ten trend, zaczęli podnosić ceny wraz ze spadkiem podaży używanych Corolli. W związku z tym stare już technicznie auta, jak np. Corolla ósmej generacji E11 (1997-2001), w dobrym stanie są wystawiane na sprzedaż z wysoką ceną. Jeśli jest nieco poniżej spekulacyjnej średniej, to odkupują je handlarze i wystawiają drożej. Powód — prosta, bardzo trwała konstrukcja, choć bardzo podatna na korozję.
W związku z tym – owszem – da się kupić taką Corollę za ok. 3000 zł, ale jeśli auto ma trochę posłużyć, lepiej poszukać egzemplarza za ok. 8000-10 000 zł. Za takie pieniądze kupimy nie gorszą Almerę — auto o generację nowocześniejsze.
O dziwo, lepiej wygląda rynek nowszej generacji E12 (2002-2007), gdzie egzemplarzy do 10 000 zł jest znacznie więcej i niekiedy są to auta w nieco lepszym stanie. Najtańsze, ale warte uwagi kosztują ok. 5000 zł.
Corolla tej generacji już tak mocno nie rdzewieje, choć i tak oględziny należałoby zacząć od przeglądu podwozia. Kupując ten model mamy dość spory wybór nadwozi i silników. W gamie diesli jest dobra i ekonomiczna jednostka 1.4 D-4D, ale też dynamiczna i znacznie mniej trwała 2.0 D-4D. Spokój zapewnią benzyniaki, najlepiej 1.4 lub 1.6.
Do 10 000 zł da się kupić także następcę Corolli, czyli Aurisa (2007-2012). Takich aut jest oczywiście mniej, bo te ładniejsze sztuki są znacznie droższe. To właściwie kontynuacja konstrukcji Corolli, technicznie nieznacznie się od niej różni z eksploatacyjnego punktu widzenia. Dobre silniki to benzyniaki oraz diesel 1.4. Większe diesle są obarczone ryzykiem pojawienia się kosztownej usterki.
Szukając większego samochodu, można być miło zaskoczonym obecnością dwóch generacji Avensisa w kwocie do 10 000 zł. Złe opinie na temat Avensisa T25 (2002-2009) spowodowały dość spory spadek cen już dawno temu. Dziś auto można kupić za ok. 7000 zł. Oczywiście ładne egzemplarze są znacznie droższe, a ceny dochodzą nawet do 20 000 zł.
Avensis T25 to ryzyko, jeśli jest pordzewiały lub ma pod maską diesla. Zasadniczo jest nieco bardziej awaryjny niż corolle, ale odwdzięcza się znacznie większym komfortem jazdy. Kupując tani egzemplarz Avensisa, należy zwrócić uwagę na korozję (jest lepiej niż w przypadku starszych toyot) oraz rodzaj silnika.
W gamie benzyniaków są silniki z wtryskiem bezpośrednim (2.0 i 2.4), które nie nadają się do zagazowania, więc trzeba się liczyć z wyższymi kosztami jazdy. Tym bardziej że nie zaleca się jeździć na benzynie E10. Optymalna jednostka to 1.8 pod kątem osiągów, choć najbardziej ceniona to 1.6 – trochę słaba do tego modelu.
Toyota Avensis pierwszej generacji to już często auto zmęczone. Model o oznaczeniu T22 (1997-2002) borykał się z pewnymi problemami na samym początku, ale dziś można powiedzieć, że to bardzo udane auto. Z wyjątkiem zabezpieczenia antykorozyjnego, które jest słabe. Dobre są natomiast silnik i ogólnie mechanika pojazdu. Warto jednak wiedzieć, że po liftingu silnik benzynowy 2.0 D-4 VVTi o mocy 150 KM ma bezpośredni wtrysk i nie da się go zagazować.
Niestety ładne egzemplarze są bardzo drogie, choć porównując z innymi toyotami z tych roczników, to i tak może być najlepszy wybór. Za ok. 9000 zł kupimy zadbanego Avensisa. Trzeba mieć oczywiście świadomość nierzadko gigantycznych przebiegów.
Ze starszych modeli toyot nie polecałbym raczej Corolli E10 i wcześniejszych, chyba, że jako youngtimera. Natomiast ciekawym kąskiem może być Starlet (1990-1999). Prosty, niezawodny samochód, który boryka się jedynie z korozją. Model ten jest tak lubiany przez użytkowników, że w dobrym stanie utrzymuje bardzo wysokie ceny. Niech nie zdziwią was propozycje sprzedaży za ok. 8000 zł, choć w mojej opinii nie warto.
Jeśli kupić Starlet, to w okolicach ok. 5000 zł. Prawdziwym rarytasem są wersje 5-drzwiowe, które występują już bardzo rzadko. Sporadycznie pojawiają się także inne modele Toyoty w tym budżecie, jak RAV4, Paseo czy Celica. Raczej nie warto zaprzątać sobie nimi głowy, chcąc po prostu kupić tanie auto.
Ze wszystkich tanich toyot najkorzystniej wypada względnie nowoczesna, a przystępna cenowo Corolla E12. To optymalna tania toyota. Jeśli wystarczy wam Yaris, to jest to również bardzo dobra, choć starsza propozycja. Ze starszej "gwardii" stawiałbym jeszcze na Avensisa T22. W cenie 10 000 zł kupimy na pewno lepszy egzemplarz, niż wybierając nowszą, wygodniejszą i bezpieczniejszą generację T25.
Najlepsze japońskie samochody do 10 000 zł – podsumowanie
Poniżej znajdziecie listę samochodów w mojej subiektywnej opinii najlepszych pod wieloma względami. W ocenie brałem pod uwagę realny stan tych pojazdów, ich awaryjność, ceny rynkowe i dostępność aut oraz funkcjonalność i praktyczność na co dzień.
Przykładem do zrozumienia poniższej listy może być Mitsubishi Carisma, które nie jest wybitnym samochodem pod względem praktyczności i awaryjności, ale za to bardzo tanim. Dokładnie to samo da się powiedzieć o Primerze czy dziwacznej Lianie. Auta te oferują bardzo wiele, za niewiele. Choć żadne z nich nie znalazło się na drugiej liście.
Subaru Forestera umieściłem tu tylko dlatego, że jest to jedyny SUV w zestawieniu wart uwagi. Honda CR-V czy Toyota RAV4 są dostępne w cenie do 10 000 zł, ale nie warto sobie zawracać takimi egzemplarzami głowy.
Najlepsze tanie japończyki:
- Daihatsu Sirion (2004-2010)
- Honda Jazz (2002-2008)
- Mazda 2 (2003-2007)
- Mazda 3 (2002-2009)
- Mitsubishi Carisma (1999-2004)
- Mitsubishi Colt (2004-2008)
- Mitsubishi Lancer (2002-2010)
- Nissan Almera (2000-2006)
- Nissan Primera (2002-2008)
- Suzuki Ignis (2003-2007)
- Suzuki Alto (2002-2006) i (2008-2018)
- Suzuki Liana (2001-2010)
- Subaru Impreza SF (1998-2002)
- Toyota Aygo (2005-2014)
- Toyota Yaris (1999-2005)
- Toyota Corolla (2002-2007)
- Toyota Avensis (1997-2002)
Najmniej awaryjne japońskie samochody do 10 000 zł
W tym zestawieniu brałem pod uwagę nie tylko samą awaryjność, ale także stosunek awaryjności do realnego stanu technicznego oraz potencjalne koszty napraw. Celem było stworzenie listy samochodów, z którymi najrzadziej będziemy jeździć do mechanika.
Przykładowo, mało awaryjne Nissan Micra K11 i Honda Accord VI nie znalazły się na tej liście tylko z powodu dużej ilości korozji, co może być problematyczne podczas napraw, eksploatacji czy choćby badań technicznych.
Warto zwrócić uwagę na to, że nie ma tu Subaru Justy, kiedy Daihatsu Sirion i Suzuki Ignis są. To z kolei ze względu na napęd na cztery koła, który bywa bardzo kłopotliwy w eksploatacji i praktycznie niemożliwy do naprawienia. W ogóle nie ma tu żadnego modelu Subaru z uwagi na korozję oraz drogie naprawy, choć auta są mało awaryjne.
Najmniej awaryjne tanie japończyki:
- Daihatsu Sirion (2004-2010)
- Daihatsu Cuore (2007-2012)
- Honda Jazz (2002-2008)
- Nissan Almera (2000-2006)
- Suzuki Alto (2002-2006) i (2008-2018)
- Toyota Aygo (2005-2014)
- Toyota Avensis (1997-2002)