Marussia MR01 - lepiej późno niż wcale
Zespół Marussia F1 Team, który wcześniej występował pod nazwą Marussia Virgin Racing, zaprezentował wreszcie swój tegoroczny bolid. Czerwono-czarną ekipę czeka także mała restrukturyzacja. Team nie zdążył już na przedsezonowe testy, które zakończyły się wczoraj na torze Catalunya pod Barceloną.
05.03.2012 | aktual.: 12.10.2022 13:06
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Zespół Marussia F1 Team, który wcześniej występował pod nazwą Marussia Virgin Racing, zaprezentował wreszcie swój tegoroczny bolid. Czerwono-czarną ekipę czeka także mała restrukturyzacja. Team nie zdążył już na przedsezonowe testy, które zakończyły się wczoraj na torze Catalunya pod Barceloną.
Angielsko-rosyjski zespół należy do 3 ekip, które pojawiły się w Formule 1 w 2010 roku. Wcześniejszy Team Lotus, a obecnie Caterham, całkiem nieźle radził sobie na testach pod Barceloną. HRT i Marussia w ogóle nie pojawiły się w kraju kangurów, a jedyną szansą kierowców na poznanie nowych maszyn będą sesje treningowe przed Grand Prix Australii.
Marussia przywiozła swoją nową maszynę o nazwie MW01 na Silverstone na premierowy pokaz dopiero dzisiaj. Zgodnie z regulaminem kierowcy mają prawo do odbycia jazd pokazowych, ale wykonywane są one na oponach wykonanych z innej mieszanki, trudniej więc poznać dokładniejsze parametry bolidu.
W stosunku do zeszłorocznej konstrukcji MV01 jest całkowicie nowe, a ze swoim poprzednikiem dzieli zaledwie kilka elementów. Zespół reprezentowany przez Timo Glocka i Charlesa Pica, podobnie jak McLaren, zdecydował się na płynne zejście nosa niż na charakterystyczne załamanie na wysokości przedniej osi.
Ponadto maszyna została stworzona przy większym udziale badań w tunelu aerodynamicznym. Poprzednie konstrukcje powstawały na podstawie technologii obliczeniowej płynów. Te sposoby pracy nad aerodynamiką dobrze się uzupełniają, ale samo CFD nigdy nie da tak dokładnego obrazu o powietrzu opływającym bolid jak droższy tunel aerodynamiczny.
Szef ekipy John Booth jest zadowolony z dzisiejszych przejazdów, ale zdaje sobie sprawę z tego, że prawdziwy obraz wydajności bolid kierowcy poznają dopiero przed kwalifikacjami w Australii. Projektowi przewodzi Pat Symonds, o którym było głośno przy okazji tzw. afery singapurskiej. Poza nową maszyną ekipa doczekała się także nowej polityki - zrezygnowano z pozostałych baz i cały zespół przeniesiono do Branbury.