Kradzieże katalizatorów tylko się nasilą. Sukces to złapanie złodzieja na gorącym uczynku
Wystarczy piłka do cięcia metalu, chwila spokoju i złodziej odchodzi z łupem wartym setki, nawet tysiące złotych. Kradzieże katalizatorów stają się plagą, a wykrycie sprawców nie jest takie łatwe. Części bez problemu lądują w skupie. "Nie jesteśmy w stanie w żaden sposób tego zweryfikować" – przyznaje jeden z przedsiębiorców.
24.07.2020 | aktual.: 22.03.2023 10:48
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Na gdańskim Chełmie, o 2.40 w nocy, policjanci zauważają podejrzanie zaparkowanego volkswagena. Ma włączony kogut taxi i podniesioną maskę, lecz kierowcy nie widać w pobliżu. Spod jednego z trzech zablokowanych aut wydobywa się odgłos cięcia metalu. Właściciel volkswagena wycina katalizator, a na widok funkcjonariuszy wyrzuca z ręki narzędzia. Powiązano go z innymi tego typu zdarzeniami. Grozi mu 5 lat więzienia.
To tylko jeden z wielu przypadków, o których informują funkcjonariusze w całej Polsce. By ukraść katalizator, nie trzeba wiele – wystarczy piłka do metalu, co bardziej obrotni kupują elektryczną kątówkę na baterie. Szkody kierowców są poważne. Według doniesień funkcjonariuszy – w zależności od modelu – mogą być one wyceniane na kilka tys. zł. Niektórzy złodzieje są tak dobrzy, że potrafią wyciąć katalizator nawet w aucie, w którym ktoś śpi.
Gorący towar
Co dzieje się z łupem? Wbrew pozorom nie trafia na sprzedaż, kierowcy bowiem nie są zainteresowani kupnem drogich, skradzionych elementów i zastępują je zwykłą metalową puszką. Zapytałem o proces upłynniania katalizatorów mł. insp. Sebastiana Glenia, rzecznika Komendy Wojewódzkiej w Krakowie, w związku z jedną ze spraw. - "Skarby" trafiały do skupu złomu w Nowym Sączu, skąd m.in. wędrowały do kolejnego skupu na terenie Chrzanowa – tłumaczył.
Wystarczy kilka kliknięć, a okazuje się, że aby sprzedać katalizator, nie trzeba nawet ruszać się z domu. Firmy, które je skupują, wyceniają elementy przez internet, robią to na podstawie wybitych na nich numerów. Jeśli mamy więcej sztuk na sprzedaż, wyślą po nie kuriera i zrobią przelew. Tak, to takie proste. W teorii kradziony katalizator nie powinien zostać przyjęty na sprzedaż (wówczas to paserstwo), ale system ma spore luki, które łatwo obejść.
"Każda osoba sprzedająca mi katalizator musi się wylegitymować, a tym samym oświadcza (co jest zawarte na druku), że katalizator nie pochodzi z kradzieży" – tłumaczy mi jeden z przedsiębiorców zajmujących się skupem tych elementów. "Nie jesteśmy w stanie w żaden sposób tego zweryfikować, ponieważ katalizatory mają ogólne numery, a nie numer przypisany do danego auta" - dodaje.
Wspomniany przypisany numer VIN dotyczy większych części niż "puszka" w wydechu. "Wydaje mi się, że przez wszystkie lata swojej pracy zdarzyło mi się pewnie kupić sztukę lub dwie pochodzącą z kradzieży" – kończy właściciel skupu.
Dlaczego katalizatory są takie drogie?
W katalizatorach samochodowych wykorzystywane są metale rzadkie: platyna (w przypadku diesli) oraz pallad (jednostki benzynowe). Rzadkie oznacza drogie: gram palladu wyceniany jest na ok. 70 dolarów, a potrzeba go coraz więcej.
Motoryzacja odwraca się od jednostek wysokoprężnych. Agencja Reuters donosi, ze pallad dalej będzie produktem deficytowym i pożądanym. Trudno więc myśleć, że liczba kradzieży katalizatorów spadnie. Co więcej, nie jesteśmy wyjątkiem. Podobny trend zauważono również np. w Londynie.