Kradli auta metodą "na kolec". Policja zatrzymała dwóch Gruzinów

Warszawska policja po pościgu zatrzymała dwóch Gruzinów, którzy podejrzani są m.in. o dokonanie sześciu kradzieży samochodów metodą "na kolec". Determinacja przestępców była tak wielka, że próbowali potrącić zatrzymującą ich funkcjonariuszkę, a pogoń skończyła się dopiero po użyciu broni.

Jeśli podczas jazdy musimy opuścić pojazd, by sprawdzić, co się stało, nie zapominajmy o wyłączeniu silnika i zaryglowaniu drzwi.
Jeśli podczas jazdy musimy opuścić pojazd, by sprawdzić, co się stało, nie zapominajmy o wyłączeniu silnika i zaryglowaniu drzwi.
Źródło zdjęć: © Policja
Tomasz Budzik

24.11.2020 | aktual.: 16.03.2023 15:29

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Warszawscy policjanci pionu kryminalnego rozpracowywali sprawę sześciu kradzieży samochodów, dokonanych na terenie Ursynowa, Ochoty i Otwocka. Podejrzanymi byli dwaj mężczyźni poruszający się oplem astrą. Mundurowi postanowili ich śledzić. Zachowanie mężczyzn, sugerujące poszukiwanie okazji do dokonania kolejnego przestępstwa, potwierdzało ustalenia policjantów. Na warszawskim Rondzie Dmowskiego doszło do próby zatrzymania podejrzanych, ale kierowca astry zaczął uciekać. Pościg zakończył się w okolicy Ronda Waszyngtona po użyciu broni przez funkcjonariuszy.

Jak informuje policja, mężczyźni kradli samochody, wykorzystując tzw. metodę "na kolec". O co chodzi? Przestępcy typują auto do kradzieży, a następnie, gdy zostaje ono zaparkowane np. pod sklepem, podkładają pod koła ostre przedmioty. Kiedy właściciel odjeżdża, kolec wbija się w oponę i powoduje utratę powietrza. Kierowca zatrzymuje się, by sprawdzić, co stało się z samochodem, a w tym czasie do akcji wkraczają podążający za swoją ofiarą złodzieje. Ich łupem może paść całe auto lub przewożone w samochodzie przedmioty (laptop, plecak, torebka).

Metoda "na kolec" nie jest nowa i wydawałoby się, że już nikt jej nie stosuje. Okazuje się jednak, że jest inaczej. Przestępcy wracają czasami do korzeni, a także modyfikują swoje sposoby działania. W 2019 r. w Lublińcu złodziej, na celowniku którego były przewożone w autach rzeczy, stosował metodę "na drut". Tu - zamiast ostrych przedmiotów - stosuje się drut, który po ruszeniu zaczyna mocno hałasować w okolicach koła i skłania kierowcę do opuszczenia pojazdu. Przed kilkoma laty popularna wśród złodziei była metoda "na butelkę". Przestępcy wkładali w nadkole pustą plastikową butelkę po napoju. Tu również hałas wystarczał, by wywabić kierowcę z kabiny auta.

Obecnie coraz większe znaczenie ma jednak metoda "na walizkę". Używający jej przestępcy kradną auto, a nie tylko przewożone w nim rzeczy i polują jedynie na najnowsze pojazdy. Te, które wyposażone są w bezkluczykowy system dostępu do kabiny i uruchamiania silnika, mogą łatwo paść łupem złodziei. Specjalne urządzenie wzmacnia sygnał oryginalnych kluczyków pozostawionych na przykład w okolicy drzwi wejściowych do domu. Dzięki temu drugi złodziej, mający urządzenie odbierające sygnał wzmacniacza w rękach pierwszego przestępcy, może wsiąść do samochodu niczym prawowity właściciel i bez przeszkód nim odjechać.

Choć czasy największego zagrożenia ze strony złodziei samochodów mamy już za sobą, to wciąż należy uważać. Przestępcy nie próżnują. Jak przekonał nas ten przypadek, nawet w dużym i ludnym mieście są gotowi dokonać zuchwałej kradzieży.

Komentarze (2)