Kolizja z winy rowerzysty nie musi oznaczać problemów. Zobacz, kiedy można liczyć na odszkodowanie
Robi się coraz cieplej, a to oznacza, że na drogi ponownie wyjeżdżają jednoślady. Niestety nieuniknione są wypadki i kolizje z ich udziałem. Jeśli winę ponosi np. motocyklista czy kierujący skuterem, kwestie odszkodowania są jasne. Sytuacja komplikuje się, gdy za kolizję odpowiada rowerzysta.
18.05.2020 | aktual.: 22.03.2023 11:31
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W świetle prawa rowerzyści nie są zobowiązani - tak jak kierowcy większości pojazdów mechanicznych - do wykupienia obligatoryjnej polisy OC. Czy to oznacza, że w razie wyrządzenia szkód unikają odpowiedzialności cywilnej? Oczywiście nie. W zależności od okoliczności możliwości uzyskania odszkodowania są jednak różne. Najprościej sytuacja wygląda, gdy rowerzysta ma odpowiednią polisę.
Niestety na takie rozwiązanie decyduje się stosunkowo niewiele osób, dlatego jest większe prawdopodobieństwo, że w kolizji bierze udział osoba bez ubezpieczenia drogowego. Zapytałem ekspertów, jak wygląda kwestia odszkodowania w następujących przypadkach:
Rowerzysta swoim manewrem zmusza nas do najechania na krawężnik, wskutek czego uszkadzamy np. koło
"Jeśli rowerzysta ponosi wyłączną winę za kolizję (i nie posiada odpowiedniej polisy – przyp. red.), kierowca samochodu może otrzymać odszkodowanie z "kieszeni" rowerzysty lub z AC samochodu, jeśli takie wcześniej wykupił. Ubezpieczyciel kierowcy ma prawo do dochodzenia od rowerzysty zwrotu wypłaconego odszkodowania, co uchroni jego klienta przed utratą zniżek" - odpowiada Stefania Stuglik, ekspert ds. ubezpieczeń OC Rankomat.pl
W pierwszym przypadku konieczne może okazać się założenie sprawy w sądzie cywilnym. Jeśli dysponujemy dowodami świadczącymi o winie cyklisty (np. notatką policyjną lub oświadczeniem sprawcy) oraz opinią rzeczoznawcy, uzyskanie odszkodowanie nie będzie skomplikowane. Może się jednak zdarzyć, że rowerzysta nie ponosi całkowitej winy za zdarzenie, ponieważ zostanie udowodnione, że kierowca np. jechał za szybko.
"W takim wypadku odpowiedzialność za szkodę zostanie rozłożona na obu kierowców. Straty każdego zostaną zrekompensowane np. w 50 proc.; rowerzysta otrzyma świadczenie z OC kierowcy, a kierowca z OC rowerzysty lub od samego cyklisty" – dodaje ekspert.
Rowerzysta swoim manewrem zmusza nas do odbicia w bok, wskutek czego uderzamy w inny samochód
Tutaj również najważniejszą kwestią będzie wyjaśnienie okoliczności zdarzenia, wskazanie sprawcy oraz zakresu winy.
"Wprawdzie mógł on (rowerzysta – przyp. red.) zapoczątkować zdarzenie, ale do kolizji z kolejnym pojazdem mogło dojść także z powodu niewłaściwego zachowania pozostałych uczestników zdarzenia" – twierdzi Stefania Stuglik.
"W najprostszej sprawie rowerzysta może odpowiadać za straty kierowcy, na którym wymusił wykonanie manewru w bok, natomiast kierowca tego pojazdu odpowie za straty kolejnego właściciela auta, w którego sam uderzył. To oczywiście nie jest reguła. Wyjaśnienie okoliczności i w efekcie wypłata odszkodowania może niestety przeciągać się w czasie" - dodaje ekspert.
Rowerzysta nie ma odpowiedniej polisy OC, a jego sytuacja materialna jest trudna
"W przypadku, gdy sprawcą kolizji jest zidentyfikowany rowerzysta, który nie korzysta z ubezpieczenia OC, to nawet jeśli znajduje się on się w trudnej sytuacji materialnej, mamy prawo domagać się naprawienia szkody dobrowolnie lub na drodze sądowej" – komentuje w korespondencji z Autokult.pl Damian Ziąber, rzecznik prasowy Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego. "Nie jest to obszar działalności Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego, podobnie zresztą jak w żadnej sytuacji, w której winę za wyrządzenie szkody ponosi rowerzysta" – dodaje.
"Przypomnijmy, że UFG zajmuje się kompensacją szkód spowodowanych przez nieubezpieczonych posiadaczy pojazdów mechanicznych, których dotyczy obowiązek ubezpieczenia OC. Fundusz wypłaca także odszkodowania osobom poszkodowanym w wypadkach drogowych, gdy kierujący pojazdem mechanicznym sprawca szkody nie został ustalony. Rower jest pojazdem, ale w rozumieniu ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych nie jest pojazdem mechanicznym, a zatem nie ma tutaj mowy o odpowiedzialności UFG" – komentuje sprawę rzecznik prasowy UFG.
Ucieczka z miejsca zdarzenia
We wszystkich powyższych przykładach zakładaliśmy, że rowerzysta pozostał na miejscu zdarzenia. Czasem jednak może on nie zauważyć, że przyczynił się do powstania kolizji. Wtedy, jeśli nie mamy polisy AC, jesteśmy zdani już tylko na siebie. Sytuacja się komplikuje, jeśli dodatkowo uderzymy w inny pojazd.
"Właściciel samochodu, w którego uderzył pojazd wykonujący gwałtowny manewr w bok, likwiduje szkodę z polisy OC sprawcy zdarzenia. Wysokość odszkodowania może być zależna od okoliczności zdarzenia. Jeśli np. sąd stwierdzi, że przyczynił się on do winy, kwota świadczenia zostanie pomniejszona o określony procent" – twierdzi Stefania Stuglik.
Choć może się to na niewiele zdać, całe zajście możemy zgłosić na policję, mając nadzieję na identyfikację rowerzysty na podstawie np. monitoringu czy świadków. Jeśli to się uda, nasz ubezpieczyciel może zdecydować o dochodzeniu regresu wobec rowerzysty, jeśli jego wina zostanie udowodniona.
Odpowiednia polisa może uchronić przed nieprzyjemnościami
"Z reguły rowerzyści nie mają ubezpieczeń, ale mogą takowe wykupić jako ubezpieczenie dobrowolne. Mogą to być polisy dołączane jako umowa dodatkowa do polis mieszkaniowych" – podpowiada Damian Ziąber. "Na rynku istnieją również indywidualne polisy OC w życiu prywatnym. Przykładowo, polisa OC w życiu prywatnym z sumą ubezpieczenia wynoszącą kilkaset tysięcy złotych może kosztować około stu czy dwustu złotych rocznie. Taka polisa obejmuje zwykle również szkody wyrządzone przez niepełnoletnie dzieci" - dodaje.
- W wielu towarzystwach można nawet wykupić ubezpieczenie przeznaczone stricte dla rowerzystów, które obejmuje wszelkiego rodzaju szkody wyrządzone podczas poruszania się tym pojazdem, a nawet może być rozszerzone o autocasco na rower chroniące nas przed kradzieżą lub dewastacją – mówi w rozmowie z Autokult.pl pracownik jednej z największych ubezpieczalni w Polsce.