Jesienna Praga (2013)
Zgodnie z obietnicą Praga powraca. Jesienna dogrywka wypadła całkiem nieźle, o czym możecie przekonać się w dalszej części tekstu.
27.11.2013 | aktual.: 08.10.2022 09:57
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Na początek takie stwierdzenie: jesień potrafi przyprawić o depresję. Ciemność za oknem już w okolicach godziny 16:00, niekiedy przeraźliwe zimno... jest jednak druga strona medalu. Wiele osób pasjonujących się fotografią powie Wam, że to najpiękniejsza pora roku. A ja się z tym zgodzę.
Z tego powodu postanowiliśmy sprawić sobie mały bonus i jeszcze raz wybrać się do czeskiej Pragi. Byliśmy przekonani, że jesienna aura gwarantuje ciekawy klimat, kwestią otwartą pozostawało to, czy właściciele ciekawszych samochodów nie zahibernowali ich już w zimowy sen.
Początek dnia powitał nas (standardowo) opadami deszczu. Ciekawa prawidłowość, bo praktycznie co drugi nasz (mój oraz Tomka z zawszewcieniu.blogspot.com) tegoroczny wyjazd rozpoczynał się w ten sposób. Na szczęście z ulewą musieliśmy zmagać się tylko raz - w trakcie majowego Berlina.
W przypadku jesiennej Pragi pogoda również nas oszczędziła. Pomimo prognozy Google, która zapewniała o obfitych opadach, w samej stolicy nie spadła ani kropla.
Dealer SF Motors - pominęliśmy go poprzednio, dlatego tym razem postanowiliśmy rzucić okiem. Godna ekspozycja, lecz jak to w sobotę: salon zamknięty. W środku m.in. Lamborghini Gallardo Superleggera w kolorze Verde Ithaca.
Z racji bardzo ciekawego parkingu serwisowego firmy Advantage Cars postanowiliśmy zajrzeć i tam.
Fotka Ferrari 430 była jedynym sensownym zdjęciem, jakie udało się zrobić. Sam parking robi wrażenie - lekką ręką znajduje się na nim kilkadziesiąt egzotyków.
Przechadzkę po centrum rozpoczęliśmy spokojnie. Było jeszcze wcześnie, dlatego nie spodziewaliśmy się Bóg wie czego. Zastaliśmy całkiem nieźle ustawioną 911-stkę, dlatego jako pierwsza załapała się pod obiektyw.
Na tej samej ulicy stał też CL 63 AMG.
Pařížska, czyli centrum praskiego spota, tym razem pusta. Po odbiciu w jedną z bocznych uliczek spotkaliśmy Bentleya Continentala GTC w rzadkim kolorze.
A kawałek dalej Amerykańca z krwi i kości.
Wędrówka w okolice Mostu Karola/skrzyżowania Kaprovej z Valentinską również bez rewelacji. Ciekawym spotem był Ford Focus RS pierwszej generacji. Niestety wyglądał na zaniedbanego... już sam sposób parkowania budzi zdziwienie.
Następnie powrót w okolice Staroměstské náměstí i pierwszy samochód tego dnia na Pařížskiej.
Dowód na to, że zwykła 996-tka może fajnie wyglądać. Bardzo przyjemna Carrera 4S.
Z nudów skusiłem się nawet na Porsche Panamerę.
Pod Hotel Intercontinental zajechał nowy Conti GT.
Będąc szczerym zaczęliśmy rozmyślać czy połączenie listopad + Praga + car spotting ma sens. Jasne, kilka fajnych aut, trochę fotek... ale to wszystko bez większego entuzjazmu.
Nieopodal miejsca, gdzie ostatnio nadzialiśmy się na 458 Spider, trafiła się swieżynka - nowy Bentley Flying Spur...
... i trzeba uczciwie przyznać, że w takiej konfiguracji nie zachwyca.
Obiadowa przerwa i ciąg dalszy rozważań. Po cichu zaczęliśmy liczyć na coś lepszego, coś, co przekona nas, że warto było pojechać. W naszych rozmowach przewijał się Viper, może jakieś Ferrari...
Tymczasem.
Mercedes McLaren SLR 722.
Powiem krótko: najlepszy samochód spotkany przeze mnie w tym roku. Ja wiem, Stirling Moss jest rzadszy, Carrera GT równie cudowna... ale mój Boże, cóż za wóz, co za prezencja. Absolutny top.
Jakby tego było mało, trafił mi się egzemplarz wyposażony w wydech QuickSilver. Domyślacie się, co można powiedzieć o jego dźwięku - próbka poniżej.
Mercedes-Benz SLR McLaren 722 Edition - start-up in Prague
Cytując klasyka:
SLR brzmi jak Zeus gromowładny, płuczący gardło gwoździami. ~Jeremy Clarkson
Uznaliśmy, że teraz możemy spokojnie wracać do domu. W sumie kierowaliśmy się do auta, gdy zabawa zaczęła się rozkręcać. 996 Turbo.
Aston Martin DBS.
I - uwaga - Aston Martin Vanquish.
Szczerze - wątpliwości zostały rozwiązane. Można powiedzieć, że dogrywka Pragi wypadła co najmniej tak samo dobrze jak sierpniowy wyjazd. Co prawda nie spotkaliśmy żadnego Ferrari, ale SLR + dwa całkiem rzadkie Astony skłaniają mnie do takich wniosków. Czeska stolica daje radę. Nie zapominajcie tylko o tym, o czym wspominałem poprzednim razem.
Pozdrowienia dla wszystkich Autokultowiczów.
Autor: Maciej Polikowski | fanpage
Tekst dostępny jest również na moim blogu.