Ford B‑Max - rodzina 500+
Ford jest jasnowidzem! Przewidział wyż demograficzny w naszym kraju, który jest zagwarantowany wspaniałym programem "Rodzina 500+" i stanął frontem do klienta tworząc coś co przypadnie do gustu każdej rodzinie. Przynajmniej taką ma nadzieję.
11.02.2016 | aktual.: 02.10.2022 08:41
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Tak zupełnie na poważnie, to Ford pokazując B-Maxa pokazał coś nowego, coś co może się podobać, a przy okazji jest bardzo użyteczne. Wiadomo - czasem rodzina się rozrasta i trzeba zapewnić jej więcej przestrzeni transportowej. Fiesta, choć jest autem segmentu B, który wiele osób ma za "nadający się na auto rodzinne", nie pozwala komfortowo przewozić dwójki dorosłych i dwójki dzieci. Można by jednak Fiestę nieco nadmuchać. Ktoś mądry wziął więc pompkę (a nie jak Fiat - Viagrę) i nadmuchał Fiestę do rozmiarów B-Maxa. Po drodze pękły tylko słupki B, więc jak widać ich nie ma. Operacja się jednak udała, powstało nowe życie. Ford ma w rodzinie minivana - przyjaciela całej rodziny.
Nie wiem jak Wam ale mnie stylistyka tego auta przypada bardzo do gustu, już nawet niezależnie od koloru, co rzadko się zdarza. Kolor może przecież zepsuć auto, jak i podkreślić jego walory. Dlatego właśnie wszyscy kupują Mazdę 6 w kolorze czerwonym. Przedni pas ma coś z Fiesty przed liftingiem (maska, wlot powietrza tuż pod nią), po liftingu (znany wszystkim grill z Aston Martina) oraz większych C-maxa i S-maxa, a także Galaxy (światła, ogólny wyraz przodu). Unikalną cechą B-maxa, która nadaje mu indywidualny charakter są przednie światła, które mocno zachodzą na przednie nadkola. Ogólnie wygląd przodu jest taki pośredni, auto w końcu weszło na rynek tuż przed przemianą Forda w Aston Martina. Gdy popatrzymy na niego z boku wygląda bardzo ładnie, zgrabnie wręcz. Tył to znów motyw mocno zachodzących na nadkola świateł i dalsza część zgrabności. Na moje samochód może się podobać i jak na minivana wygląda kusząco i atrakcyjnie. Wygląd zewnętrzny nie zapowiada też tego, co dzieje się po otwarciu drzwi.
Właśnie po otwarciu drzwi mają miejsce największe fajerwerki i wylewa się cała magia B-Maxa - znika słupek B. Tak do końca to nie znika, po prostu otwiera się razem z drzwiami, dlatego go nie widać. Co to daje? Daje to na prawdę wiele. Jeśli ktoś z Was kiedykolwiek próbował zapiąć wiercące się dziecię w foteliku, to wie, że to trudna sztuka. Sam montaż fotelika, nawet pomimo ISOFIXów również jest dzięki takiemu rozwiązaniu łatwiejszy. Sam brak słupka B to tylko połowa sukcesu, drzwi mogłyby się przecież otwierać "pod wiatr" jak w Merivie (no dobra jak w Rolls-Royce), tutaj jednak drzwi się odsuwają. Dziura, która powstaje po samym odsunięciu tylnych drzwi nie jest szczególnie imponujących rozmiarów, by wykorzystać pełnię możliwości jakie daje rodzinny Fordzik, trzeba otworzyć przednie drzwi. Dla rodziny jak znalazł. Dorośli również docenią możliwość wygodniejszego wsiadania na tylną kanapę ale umówmy się, z tyłu najwygodniej będzie dzieciom. Wnętrze przypomina małą Fiestę, nawet bardzo. Zmienił się tylko panel do sterowania klimatyzacją, która w minivanie może być również dwustrefowa, poza tym to przyjemne auto. Siedzi się w nim odpowiednio wysoko, miejsca nad głową jest również wystarczająco, nawet dla mnie (189cm wzrostu). Lubię generalnie niską pozycję jazdy ale tutaj jakoś mnie to nie drażni. Samochód jest przyjemny w obyciu i tak też powinno być, jeśli mówimy o samochodzie dla rodziny.
Skoro mowa o wożeniu rodziny pozostaje zapytać - co B-max ma do zaoferowania pod maską? Gamę silników benzynowych zaczyna 90-konne 1.4 a zamyka 125-konne 1.0 l. Po drodze mamy też dwa diesle - 1.5 75KM i 1.6 95KM. Moim zdaniem nie opłaca się dopłacać do któregokolwiek diesla - jest sporo droższy a różnice w spalaniu powoli się zacierają i taka "inwestycja" może zwracać się długi czas.
Najrozsądniejszym wyborem wydają się być jednostki 1.4 i 1.0 w wersji 100 konnej. Ta druga wymaga tylko 1100zł dopłaty, a z pewnością lepiej sprawdzi się przy wyprzedzaniu. Inna sprawa to żywotność, w dzisiejszych czasach 1.4 i 90 KM brzmi jak "pancerne" ale myślę, że wysilone 1.0 również da radę. W końcu gdy wieziemy rodzinę to osiągi schodzą na dalszy plan, prawda? Jeśli chodzi o wybór wersji to moim zdaniem najlepiej ominąć podstawową wersję Ambiente, która nie ma nawet klimatyzacji. Za 4500 zł dostajemy klimę, elektryczne i podgrzewane lusterka i kilka innych bajerów. Dla osób, które są gotowe wydać jeszcze nieco więcej optymalna będzie wersja Titanium, która na pokładzie ma praktycznie "wszystko" od świateł do jazdy dziennej LED, poprzez lusterko do obserwowania pociech "zamontowanych" na tylnej kanapie, aż po system multimedialny SYNC2. Wydawanie kolejnych 5000 do wersji Titanium X mija się z celem ponieważ w zamian nie dostajemy niczego istotnego, lepiej te pieniądze przeznaczyć na kilka dodatków takich jak pakiet zimowy, który zawiera w sobie podgrzewaną elektrycznie przednią szybę oraz fotele a także pakiet zawierający czujniki parkowania i elektrycznie składane lusterka. Wtedy za niecałe 70 000 zł otrzymujemy zwinny samochód dla całej rodziny, wyposażony we wszystko czego nam potrzeba do komfortowego przemieszczania się po zatłoczonym mieście a także w trasie.
Podejrzewam, że wiele Polskich rodzin, które skorzystają ze wspomnianego na wstępie programu "Rodzina 500+" nie ma w swym zasięgu żadnego samochodu a tym bardziej nowego, jednak skoro owe 500zł przysługuje każdej rodzinie z minimum dwójką dzieci (o ile to już się nie zmieniło), to przy dobrych dochodach można by taką kwotę przeznaczyć na przykład na ratę za wspomnianego B-Maxa. By rata wynosiła 500zł, trzeba kupić gołą wersję dostępną od 55 300 zł a wkład własny ustalić na 29 500 zł. Jeśli ktoś więc planuje zakupić używane auto tej klasy za 30. tys, złotych, wystarczy wziąć od rządu 5 stówek i można wyjechać z salonu nowym B-Maxem z benzynowym 1.4 pod maską. Mamy więc inne zastosowanie dla tej kwoty niż przepuszczenie jej przez układ pokarmowy. Z pewnością można znaleźć tańszą ofertę kredytowania zakupu samochodu, to jednak temat na inną rozprawkę. Mimo wszystko uważam, że Ford B-Max to na prawdę udane auto, które zmieści całą rodzinę a przy tym daje super komfortową możliwość usadawiania dzieci w fotelikach zamontowanych na tylnej kanapie. Jeśli ktoś w Fordzie chciał stworzyć przyjaciela rodziny to stwierdzam, że ta sztuka mu się udała.