Elon Musk sugeruje, że media uwzięły się na Teslę. Sięga po statystyki wypadków
Nie, to nie jest tak, że o wypadkach samochodów innych niż tesle się nie mówi. To nie jest też tak, że media uwzięły się na te auta, bo takie mają widzimisię. Sprawa kolejnej stłuczki jadącej samodzielnie tesli jest ważna, bo od tego może zależeć wygląd dróg jutra.
17.05.2018 | aktual.: 01.10.2022 18:41
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Znany z ciętego języka Elon Musk nie przeszedł obojętnie obok ostatniej kolizji z Utah, o której informacja obiegła cały świat. Jadąca z prędkością około 100 km/h czarna tesla model s wbiła się w stojący na skrzyżowaniu wóz strażacki. Za kierownicą auta siedziała 28-letnia kobieta. Z wypadku wyszła ze złamaną kostką. Imponujące, że obrażeń nie było więcej.
"Coś tu naprawdę jest nie tak, jeśli stłuczka tesli, w której jedyne obrażenia to złamana kostka, trafia na pierwsze strony gazet, a jakieś 40 tys. ofiar śmiertelnych na amerykańskich drogach w zeszłym roku przeszło w zasadzie niezauważone" pisał na Twitterze charyzmatyczny szef firmy. Szkoda, że nie wspomniał o jednym szczególe. Tesla jechała sama, a to sprawia, że mówimy tutaj o czymś zupełnie innym.
Nie jest to zwykła kolizja, jakie widzimy na drogach wręcz codziennie. Powiem więcej, nie jest to jeden z wielu wypadków, o których – niestety – każdego dnia możemy przeczytać na portalach informacyjnych. Jadąca w trybie autopilota tesla nie zahamowała sama, co z kolei sprawia, że raz jeszcze możemy zadać pytanie: kto jest w takim razie winny stłuczki? Oprogramowanie z Kalifornii czy może 28-latka z Utah, która nie zastosowała się do zaleceń producenta?
Tesla podkreśla, że ich rozwiązanie nie jest w pełni autonomiczne, choć nazwa może sugerować coś innego. W rzeczywistości system ma jedynie wspierać kierowcę jadącego samochodem. To obowiązkiem człowieka jest pilnowanie, czy auto jedzie tak, jak powinno. Co w takim razie robiła właścicielka z Utah? Gapiła się w telefon. Prawdziwym problemem Elona Muska nie powinny być więc media, a jego klienci, którzy uparcie zostawiają prowadzenie tesli tylko komputerowi.
To niestety sprawia, że liczba osób nieprzekonanych do wizji autonomicznych pojazdów może stale rosnąć, a co za tym idzie – wprowadzenie tej technologii pod strzechy się albo opóźni, albo nigdy nie wydarzy. Z drugiej strony, informowanie o wszelkich wypadkach czy nawet kolizjach samochodów autonomicznych jest niezwykle istotne. Na naszych oczach powstaje zaawansowane rozwiązanie i analiza wszelkich takich zdarzeń jest tym, co sprawi, że w przyszłości stanie się ono prawie bezbłędne.
Poza tym, Tesla jest najbardziej "celebryckim" z producentów samochodów. Klienci kupują ich auta w ciemno i są gotowi czekać na nie miesiącami, jeśli nie latami. Prawdopodobnie taki był cel Elona Muska, gdy dołączał do firmy i to tłumaczy, skąd tak wysokie zainteresowanie Teslą zarówno mediów, jak i ich odbiorców. Mam wrażenie, że charyzmatyczny biznesmen zdaje sobie z tego sprawę, bo chwilę później napisał, że ciągle pracują nad rozwojem autopilota. "System, który jednocześnie ratuje życia i zmniejsza obrażenia powinien być udostępniony", zakończył.