Na elektrycznej hulajnodze pojedziesz 25 km/h, ale prawnie jesteś pieszym. Logiczne
Są wygodne, proste w użyciu i oferują mobilność, jakiej trudno szukać w innych pojazdach. Elektryczne hulajnogi z ciekawostki stały się codziennym widokiem w warszawskiej rzeczywistości. Prawo ich jednak nie uznaje, co można wykorzystać.
09.11.2018 | aktual.: 14.10.2022 15:02
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
– Dzięki niej jestem bardziej mobilny – zauważa Łukasz, który obecnie ma już drugą swoją elektryczną hulajnogę. Do kupienia pierwszej przekonały go recenzje w sieci i nie żałuje. – Gdy mam spotkanie w centrum, nie muszę parkować przy miejscu, do którego zmierzam. W bagażniku mam elektryczną hulajnogę i na niej mogę dotrzeć tam, gdzie akurat jadę – dodaje. Przyznaje też, że docenia wygodę samej jazdy. Dziennie zdarza mu się pokonać nawet 15 km i po takim dystansie nie czuje zmęczenia czy bólu pleców.
Hulajnogę na prąd od dwóch lat użytkuje też Mateusz. Co prawda odkąd ma własny samochód jeździ na niej rzadziej, ale ciągle zdarza mu się wsiadać na mały jednoślad. – Zawsze to świadomy wybór. Jeśli akurat mam ochotę, od miejsca docelowego oddzielają mnie krakowskie korki, albo samochód nie jest dostępny – wymienia. – Wolę hulajnogę od komunikacji miejskiej, z tej nie korzystałem już od dawna – przyznaje.
Jeszcze niedawno widok kogoś na elektrycznej hulajnodze by bardzo dziwił, ale w ostatnich miesiącach rozpoczął się prawdziwy boom na te pojazdy.
– Modelem bijącym rekordy popularności jest hulajnoga Xiaomi Mi Electric Scooter – na ulicach polskich miast widać dziś coraz więcej osób korzystających z tego pojazdu – mówi Andrzej Kuźniak, wiceprezes zarządu ABC Data S.A., dystrybutora Xiaomi na Polskę. – W sezonie komunijnym zainteresowanie urządzeniami tego typu jest oczywiście największe, ale nie należy postrzegać ich jedynie jako zabawek dla dzieci. Hulajnogi czy rowery elektryczne stanowią nowoczesny i estetyczny środek transportu, który zdecydowanie ułatwia poruszanie się po zatłoczonym mieście.
Efektem tej rosnącej popularności jest usługa udostępniania hulajnóg na minuty, która w październiku wystartowała we Wrocławiu, a potem zawitała do Warszawy. Odblokowanie pojazdu to koszt 2 zł, a każda minuta jazdy to 0,50 zł. W porównaniu do miejskich rowerów czy wypożyczalni skuterów to dość dużo, ale obserwując ulice stolicy widzę, że mieszkańcom to nie przeszkadza. Dosłownie każdego dnia spotykam co najmniej jedną osobę, która jedzie na wypożyczonej elektrycznej hulajnodze.
Nic dziwnego, bo jest to po prostu wydajne. W przeciwieństwie do roweru nie wymaga wysiłku. W przeciwieństwie do samochodu nie stoi w korkach. W przeciwieństwie do skutera możesz porzucić ją na chodniku lub nawet zabrać do sklepu czy knajpy. – Nie ogranicza mnie też rozkład jazdy, co może być problemem przy komunikacji miejskiej – podkreśla Łukasz.
A co na to przepisy?
Wypożyczając elektryczną hulajnogę trzeba zaakceptować regulamin. U mnie wyświetla się informacja, żebym nie jeździł po chodnikach. Słuszna uwaga. Na takim jednośladzie można się rozpędzić do nawet 25 km/h, a lawirowanie między pieszymi przy takiej prędkości to jak proszenie się o kłopoty. Z drugiej strony, zacząłem się zastanawiać, gdzie można jeździć na elektrycznej hulajnodze.
Na zdrowy rozsądek najbardziej odpowiednim miejscem, by to robić, powinna być ścieżka rowerowa. W końcu zarówno rower, jak i elektryczna hulajnoga, pozwalają na poruszanie się w podobnych prędkościach, nawet sposób użytkowania jest zbliżona. Niestety problem w tym, że elektryczna hulajnoga rowerem nie jest. O ile w przypadku tradycyjnej można się upierać, że przecież spełnia obowiązującą w przepisach definicję, to elektryczna musiałaby mieć silnik uruchamiany naciskiem na pedały.
Rower – pojazd o szerokości nieprzekraczającej 0,9 m poruszany siłą mięśni osoby jadącej tym pojazdem; rower może być wyposażony w uruchamiany naciskiem na pedały pomocniczy napęd elektryczny zasilany prądem o napięciu nie wyższym niż 48 V o znamionowej mocy ciągłej nie większej niż 250 W, którego moc wyjściowa zmniejsza się stopniowo i spada do zera po przekroczeniu prędkości 25 km/h.
Wszelkie wątpliwości, czy elektryczną hulajnogą można jeździć po ścieżce rowerowej rozwiał nadkom. Radosław Kobryś.
– Jeśli ktoś korzysta z drogi dla rowerów niezgodnie z jej przeznaczeniem, czyli nie korzysta z roweru, a hulajnoga elektryczna rowerem nie jest, grozi temu komuś mandat – wyjaśnia. Taka kara może wynieść nawet 100 zł. – Natomiast nie jest to wykroczenie spędzające sen z oczu policjantów i prawdopodobnie skończy się na zwróceniu uwagi – dodaje Kobryś. Przypomina też, że zarówno na ścieżce rowerowej, jak i na chodniku, jadąc na elektrycznej hulajnodze należy zachować ostrożność.
Lukę trzeba załatać
– W przyszłości możemy spodziewać się rozwoju oferty lekkich pojazdów elektrycznych i ich popularyzacji w zastosowaniach profesjonalnych – pośród osób pokonujących duże odległości, takich jak pracownicy służb i ochrony czy pracownicy magazynowi – mówi Andrzej Kuźniak.
Skoro hulajnóg zacznie przybywać, to oznacza, że już teraz powinno się myśleć o tym, jak je regulować. Dla przykładu, gdyby przepisy uznawały istnienie tego środka transportu, można by wpuścić je legalnie na ścieżki rowerowe, co poprawiłoby bezpieczeństwo pieszych. Z drugiej strony, skoro hulajnoga elektryczna nie jest pojazdem, nie obowiązują tam limity dotyczące trzeźwości. Nietrzeźwy rowerzysta może zostać ukarany mandatem w wysokości do nawet 500 zł. Wracając z imprezy na hulajnodze wszystko jest w porządku.
– Zgodnie z przepisami pieszy może się poruszać po spożyciu alkoholu. Ponieważ w ustawie Prawo o ruchu drogowym nie ma wprowadzonej definicji hulajnogi, tak więc osoby poruszające się na hulajnodze traktujemy jako pieszych uczestników ruchu drogowego – mówi mówi mł. asp. Antoni Rzeczkowski. – Przy czym jeśli taka osoba spowoduje zagrożenie bezpieczeństwa w ruchu drogowym to będzie odpowiadać za to – dodaje.
Tyle dobrze, że Ministerstwo Infrastruktury podjęło już odpowiednie kroki. Gorzej, że o zdefiniowaniu "urządzeń transportu osobistego" słyszymy od lat i póki co nie wygląda, by trafiły do Prawa o ruchu drogowym. Jak informuje portal Transport-Publiczny.pl, resort na początku roku wpisał definicję do nowelizacji ustawy, lecz we wrześniu zapis ten zniknął. Może to lepiej, bo w obecnej formie rządzący chcą, by elektryczna hulajnoga była traktowana jak pieszy.
Pozostaje czekać...
… i korzystać. Zapytałem Łukasza i Mateusza, czy dotychczas mieli jakieś problemy w związku z tym, że jeżdżą na hulajnogach elektrycznych. Obaj zaprzeczyli.
– Wręcz przeciwnie, np. w miejscach, gdzie trzeba było hulajnogę zostawić przy wejściu, jak sklepy, lekarz, fryzjer. zawsze pytałem, czy to nie problem i zawsze ludzie się zgadzali, często gęsto sympatycznie pytając, co to za sprzęt – zauważa Mateusz. – Ale to jeszcze zanim zaczął się boom, a na trasie do pracy byłem jedynym użytkownikiem takiego sprzętu. Ostatnio sam byłem świadkiem, jak do marketu z hulajnogą elektryczną człowieka nie wpuścili, bo była za duża. – dodaje.
Właśnie tutaj na ten moment leży największy problem z elektrycznymi hulajnogami. Nie wiemy, jak będzie wyglądać ich przyszłość. Sądząc jednak po działaniach, jakie są podejmowane, by promować ekologiczne środki transportu oraz wzrostu popularności e-hulajnóg, odpowiednie przepisy się pojawią. Pytanie tylko, jak będą brzmieć.