Do 2030 roku powstanie sieć stacji wodorowych w Polsce

Plany zakładają zbudowanie 30 stacji wodorowych w naszym kraju, z czego dwie powstaną w najbliższym czasie. Ma to włączyć Polskę do grupy krajów, po których można się swobodnie przemieszczać samochodami elektrycznymi zasilanymi ogniwami paliwowymi.

Do 2030 roku powstanie sieć stacji wodorowych w Polsce
Marcin Łobodziński

26.11.2015 | aktual.: 02.10.2022 09:04

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Mówi się, że napęd elektryczny to przyszłość motoryzacji, ale na chwilę obecną jedynymi samochodami elektrycznymi, którymi można się swobodnie poruszać na dłuższym dystansie są takie, których energia jest wytwarzana w ogniwach wodorowych. W wyniku reakcji chemicznej wodoru z tlenem powstaje energia elektryczna. A zatem jedyne, czego takie auto potrzebuje do jazdy to wodór oraz tlen i tu są pewne ograniczenia. Choć wodór jest paliwem łatwo dostępnym, to już stacji wodorowych mamy jak na lekarstwo. W zachodniej Europie nie jest tak źle (82 stacje), poprawia się infrastruktura w Ameryce Północnej (63 stacje) i Azji (39 stacji), ale w Polsce obecnie nie ma żadnej stacji tankowania wodoru, choć lada chwila mają powstać dwie na tzw. europejskiej trasie wodorowej w Poznaniu i Warszawie. Jeżeli nie będziecie mieszkańcami okolic Warszawy lub Poznania, nie będziecie swobodnie wykorzystywać auta na wodór. Już łatwiej jeździć klasycznym samochodem elektrycznym, choć z pewnością nie na tak dużym dystansie. Powiedzmy sobie jednak szczerze – obecnie autem elektrycznym nie dojedziecie z Warszawy do Poznania, a wodorowym już niedługo jak najbardziej. Przy odpowiednim rozwoju infrastruktury stacji tankowania wodoru są szanse, że takie napęd zdobędzie popularność w okamgnieniu.

I tak ma się stać do roku 2030 w Polsce. Instytut Transportu Samochodowego podpisał list intencyjny z Polską Grupą Energetyczną (PGE) oraz spółką Solaris Bus & Coach w sprawie budowy sieci stacji tankowania wodoru w Polsce. Wszystkie punkty miałyby należeć do europejskiej sieci HIT-2 Corridors umożliwiającej swobodne przemieszczanie się samochodów wodorowych po całym kontynencie. W pierwszej części projektu, tzw. niekomercyjnej, powstanie 30 stacji (koszt około 12-15 mln zł), ale możemy liczyć również na obiekty prywatne, co jeszcze bardziej przyspieszy rozwój popularności zasilania wodorowego. Do roku 2030 punkty tankowania wodoru powstaną w takich lokalizacjach jak Poznań, Warszawa, Białystok, Szczecin, rejon Łodzi, rejon Trójmiasta, Wrocław, rejon Katowic i Kraków. Dzięki temu można by poruszać się autami na wodór w miarę swobodnie po całym kraju bez obawy o brak paliwa. Zwłaszcza, że uzupełnienie zbiornika zajmuje 2-3 minuty, a zasięg typowego samochodu na wodór to około 500-600 km.

Instytut Transportu Samochodowego po zrealizowaniu projektu zakłada wzrost liczby pojazdów na wodór na polskich drogach do około 15 tys. samochodów osobowych i około 100 autobusów rocznie. Naturalnie wzrośnie także ruch tranzytowy na terenie naszego kraju. Zwłaszcza, że do roku 2030 przewiduje się powstanie około 4000 stacji tankowania wodoru na całym świecie.

Obraz

Pozostaje pytanie: czy wodór wyprzedzi klasyczny napęd elektryczny ładowany z gniazdka? Warto zauważyć, że samochody elektryczne są sprzedawane już od dłuższego czasu, a ich rozwój postępuje dość dynamicznie. Niektóre koncerny zapowiadają zasięgi takich aut rzędu 400-500 km w ciągu najbliższych kilku lat, a ich popularyzacja jest nieunikniona w obliczu redukcji emisji CO2 od roku 2025 w parku maszynowym każdego z producenta narzuconej porozumieniami międzynarodowymi. Producenci pracują również nad hybrydami, gdzie głównym źródłem napędu jest silnik elektryczny, a za ładowanie baterii odpowiada nieduża jednostka spalinowa.

Tymczasem prace nad napędami wodorowymi wydają się stać w miejscu, bo rozwija je głównie Toyota i Hyundai. To obecnie jedyni producenci, których samochody zasilane wodorem można kupić w salonie, a też nie na każdym rynku. Toyota zadebiutowała właśnie z modelem Mirai, a Hyundai oferuje już od kilku lat ix35 Fuel Cell. I na chwilę obecną wydaje się, że napęd wodorowy będzie przez dłuższy czas jedynie modą, jak kilkanaście lat temu samochody hybrydowe. Takie auta nie będą dużo tańsze w eksploatacji, bo przy obecnych cenach paliw, zatankowanie auta wodorem kosztuje mniej więcej tyle samo co zatankowanie benzyną lub olejem napędowym. Będą natomiast znacznie droższe w zakupie. Pamiętajmy jednak, że kiedyś Toyota Prius była modnym samochodem dla celebrytów, którzy chcieli nabrać nas na to, że są ekologiczni, a dziś Auris Hybrid jest rozsądną alternatywą tak dla wersji benzynowej jak i dla diesla.

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (25)