Czy Seat zniknie z rynku motoryzacyjnego? Oby nie!
Od dawna wiadomo, że Seat przestał przynosić zyski. Volkswagen zaczął poważnie zastanawiać się, czy w związku z tym ta marka ma dalej racje bytu. Seat otrzymał pięć lat na wyjście z kryzysu. Czy hiszpańskiej marce już nic nie pomoże?
19.05.2010 | aktual.: 02.10.2022 20:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Od dawna wiadomo, że Seat przestał przynosić zyski. Volkswagen zaczął poważnie zastanawiać się, czy w związku z tym ta marka ma dalej racje bytu. Seat otrzymał pięć lat na wyjście z kryzysu. Czy hiszpańskiej marce już nic nie pomoże?
- To ostatnia szansa dla marki. Zakładanie innego scenariusza nie ma sensu – powiedział w wywiadzie dla serwisu Autocar James Muir, prezes Seata.
Są to bardzo ostre słowa. Jeszcze jakiś czas temu Seat był traktowany pobłażliwie i mimo marnych osiągnięć utrzymywany na rynku. Sytuacja nie mogła się jednak ciągnąć wiecznie.
W ubiegłym roku Seat odnotował niemal 9% spadek sprzedaży, a w pierwszym kwartale tego roku firma straciła ponad 100 milionów euro. Dużym problemem ekonomicznym jest także nowoczesna fabryka w Martorell, która została stworzona z myślą o produkcji 500 tysięcy aut rocznie. Tymczasem wykorzystywane jest 60% możliwości zakładu. Żeby fabryka przynosiła zyski, jej moce produkcyjne powinny być wykorzystywane w 90%.
Liczba aut produkowanych w Martorell wzrośnie w przyszłym roku, gdy zakład rozpocznie wytwarzanie Audi Q3 w liczbie około 80 tysięcy rocznie. Fabryka nie będzie przynosiła strat, jeżeli zapotrzebowanie na hiszpańskie auta wzrośnie dodatkowo o ok. 70 tys. sztuk rocznie.
Volkswagen zapowiada, że będzie próbował uratować Seata poszerzając rynki zbytu. Póki co marka rozprowadzana jest prawie wyłącznie w Europie Zachodniej. Jak wiadomo, obszar ten został dotknięty przez kryzys ekonomiczny. Ludzie kupują mniej aut prosto z salonu. Lekiem na tą tendencje ma być rozpowszechnienie sprzedaży aut Seata na inne rynki europejskie.
Mówi się także o wprowadzeniu nowych modeli. Do dzisiaj najpopularniejszym był Seat Ibiza. Sprzedaż Ibizy stanowiła 56% całości. Produkcja nowych, funkcjonalnych modeli miałaby zmienić tą złą proporcję. Trudno sobie jednak wyobrazić model Seata, który miałby podbić europejskie rynki. Volkswagen zapowiada jednak, że włoży w tą inwestycję spore pieniądze.
James Muir najprawdopodobniej ma już wizję planu ratowania firmy.
- Nie mogę jedynie polegać na cięciu kosztów w celu przywrócenia płynności finansowej marki. To będzie trudna walka, ale wierzę w sukces – powiedział prezes Seata.
Czy zatem możemy spodziewać się odbicia od dna? Ciężko na ten temat spekulować.
Pewne jest to, że przed Seatem długa i mozolna droga. Uratowanie marki może okazać się zadaniem arcytrudnym. Ciężko czyta mi się takie wiadomości ponieważ sam jestem posiadaczem Ibizy. Nie jest to model najnowszy, bo z 2001 roku jednak darzę ten samochód wielkim szacunkiem. Miałem okazję zmienić "babcię" na nowy model prawie z salonu jednak świadomie tego nie zrobiłem. Jestem zdania, że Seat przez ostatnie kilka lat skutecznie strzelał sobie w kolana wypuszczając na rynek kolejne nieudane modele. Sztandarowym przykładem może być Toledo, które z klasycznego sedana przeistoczyło się w nadmuchanego, niedorobionego "pół-suva"
Mnie osobiście sytuacja sprzedażowa Seata nie dziwi, jednak szkoda byłoby pożegnać kolejną markę obecną na rynku motoryzacyjnym szmat czasu. Ktoś ma coś do dodania? :)
Źródło: autoblog.com