Czy można "wracać na kołach" na obcych tablicach? "Każdy tak robi", a przepisy nie zniechęcają
Bardzo często w ogłoszeniach sprzedaży samochodów niezarejestrowanych w Polsce sprzedający piszą: "auto opłacone, można wracać na kołach". Czy faktycznie można? Na takie pytanie z pewnością usłyszymy odpowiedź: "każdy tak robi, nie ma się czym przejmować". Niestety, jest w tym sporo racji.
22.06.2020 | aktual.: 22.03.2023 11:10
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Aby wiedzieć, czy można jeździć autem na obcych tablicach, wystarczy zajrzeć do przepisów z ustawy "Prawo o ruchu drogowym" i artykułu 71., który mówi wprost, że:
- \Dokumentem stwierdzającym dopuszczenie do ruchu pojazdu (…) jest dowód rejestracyjny albo pozwolenie czasowe\
- \Pojazdy są dopuszczone do ruchu, jeżeli (…) są zarejestrowane i zaopatrzone w zalegalizowane tablice rejestracyjne.
Wyjątek dla obcych tablic stanowi sytuacja, kiedy auto jest świeżo sprowadzone i ma jeszcze ważne tablice rejestracyjne z innego kraju – tzw. wyjazdowe, zjazdowe. Wówczas jazda takim autem jest dopuszczalna pod warunkiem posiadania ważnego badania technicznego i krajowej polisy OC. Zwykle jednak ważność wyjazdowych tablic to od kilku do kilkunastu dni, więc rzadko można takie spotkać.
Powyższe nie przeszkadza jednak handlarzom przekonywać klientów o możliwości powrotu autem po jego zakupie i wykupieniu polisy OC. I trudno się im dziwić, bo Polskie przepisy do tego… zachęcają!
Raczej nie 500 zł, ale na pewno kilkaset za lawetę
W przypadku zatrzymania przez policjanta czy inny organ kontrolujący, kierowca za poruszanie się pojazdem niedopuszczonym do ruchu może zostać ukarany mandatem od 20 do 500 zł, a w najgorszym przypadku trzeba będzie jeszcze wezwać lawetę, by kontynuować podróż. Ryzyko zatrzymania jest oczywiście niewielkie.
Tymczasem zawiezienie auta lawetą od handlarza do domu to średnio 2,5 zł za kilometr, co w przypadku odległości rzędu 300 km oznacza koszt ok. 750 zł. Tego kosztu już uniknąć się nie da, więc wielu podejmuje ryzyko.
Jest oczywiście inny sposób, w pełni legalny. Można przyjechać na miejsce, kupić auto, pojechać z dokumentami do urzędu właściwego dla miejsca zamieszkania, zarejestrować pojazd, a następnie wrócić z czasowym pozwoleniem i tablicami po samochód. Przy odległości kilkuset kilometrów stracimy dużo czasu, a sama podróż też kosztuje.
Przepisy nie są po stronie kierowców, zatem trudno się dziwić, że najbardziej ekonomiczną opcją jest ta nielegalna. Tym bardziej że ubezpieczycieli nie interesuje to, czy pojazd jest, czy nie jest dopuszczony do ruchu, a jedynie numer VIN.