"Bestia" z 27‑litrowym silnikiem na sprzedaż. Tak, ona naprawdę istnieje
Potężny, absurdalny, przerysowany, ale jak najbardziej prawdziwy. Samochód Johna Dodda, znany jako "bestia", służył mu do końca jego dni, a teraz trafił na aukcję.
03.03.2023 | aktual.: 05.03.2023 09:02
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wygląda jak samochód z kreskówki. Osiem lamp z przodu, gigantycznie długa maska, zwis tylny, który mógłby służyć jak zadaszenie dla Nissana Micra. Ale "bestia" naprawdę zasłużyła na swój przydomek. Pod maską, która mogłaby być lądowiskiem dla helikopterów, znajduje się 27-litrowy silnik Meteor. Tak, ten z czołgu.
Cała historia zaczyna się od jegomościa zwanego Paul Jameson. W 1966 roku stwierdził on, że chce zaprojektować i zbudować własne auto, więc najbardziej logicznym wyborem było zamontowanie w nim silnika z czołgu. Pojazd osadzono na ramie, a zawieszenie wykorzystywało elementy z Jaguara (tył) oraz Wolseleya (przód).
Pojawił się jednak mały, dosłownie kosmetyczny problem – potrzebna była skrzynia biegów. Jameson skontaktował się z Johnem Doddem. Ten zaproponował przekładnię GM Turbo 400 po lekkim tuningu. Przy okazji kupił on "bestię" i wysłał do firmy Fibre Glass Repairs, która specjalizowała się w budowie nadwozi do dragsterów. Z racji silnika wywodzącego się od Rolls-Royce’a, przejęto grill z aut tej firmy. Prawnicy już ostrzyli sobie zęby.
Tylko zanim udało się im całkowicie pogrążyć Dodda, "bestia" spłonęła do cna na poboczu autostrady, gdy wracała z wizyty u króla Szwecji. Auto wzbudziło gigantyczne zainteresowanie, co uczyniło właściciela gwiazdą. A ten, po uzyskaniu odszkodowania, wziął się za odbudowę pojazdu. Pod maską wylądował silnik Merlin (ten był wykorzystywany w samolotach, ale techniczne jest bliźniakiem Meteora).
Pozbawiony kompresora silnik generuje około 750 KM, choć nigdy nie zostało to sprawdzone na hamowni. Sam właściciel mówił o 1355 niutonometrach momentu obrotowego. W 1973 roku "bestia" pędziła 294 km/h, więc nie jest zawalidrogą, a niektóre doniesienia mówią o przekroczeniu 320 km/h. Co więcej, "bestia" była regularnie wykorzystywana i przechodziła przegląd. Jakby tego było mało, w dowodzie jest opisana jako "Rolls-Royce", co z dumą wskazywał Dodd. Ten niestety zmarł w wieku 90 lat. Rodzina postanowiła sprzedać samochód, a aukcję można znaleźć pod tym adresem.