Auto używane: książki serwisowe i faktury - co można z nich wyczytać?
Zwykle kupując samochód używany, nawet tani czy stary, szukamy dowodów na potwierdzenie ich dobrego stanu technicznego. Łatwo wpaść w pułapkę książek serwisowych i faktur, które – zakładając, że są prawdziwe – pokazują prawdziwe oblicze auta.
28.12.2020 | aktual.: 16.03.2023 15:07
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Od jakiegoś czasu rozglądam się za niedrogim autem używanym, dokładnie za modelem z silnikiem powszechnie uznanym za wadliwy. Takim, którego potencjalne poważne awarie są wynikiem niedbałości o regularny serwis olejowy. Oczywiście nigdy nie ma pewności co do tego, jak auto było serwisowane, ale zacząłem uważnie przyglądać się "fakturom do wglądu" i "książkom serwisowym", o których chętnie wspominają sprzedający. Pomijając fakt legalności takich dokumentów, dostrzegłem dwie istotne rzeczy, po których stwierdzam: lepiej było tego nie pokazywać.
Informacja z książki: silnik może być już zniszczony
Mało który motor wytrzymuje długo, kiedy wymiana oleju odbywa się co 30 tys. km. Chyba że jest to silnik ciężarówki lub auta dostawczego, choć w tym drugim przypadku też niekoniecznie. Tymczasem widziałem kilka razy zdjęcia wpisów z książek serwisowych, które wręcz sugerowały, że motor prawdopodobnie jest zużyty lub przynajmniej bierze olej.
Pomijając fakt, że wiele "książek serwisowych" aut ze Szwajcarii to zwykłe podróbki, czego handlarze nawet nie ukrywają (podpis z ASO zawsze tego samego mechanika, wpisy tego samego koloru i dokładnie ten sam charakter pisma), widziałem serwisy co 30, a nawet 35 tys. km. Jeśli silnik ma napęd rozrządu realizowany łańcuchem i napinaczem olejowym, ma problem z niską trwałością panewek, ma filtr DPF lub po prostu jest to diesel, to takie wpisy powinny wręcz odstraszać.
Warto zwrócić uwagę nie tylko na przebiegi, ale i na daty. Bo regularne serwisy co określony przebieg to jedno, ale dobrze jest sprawdzić, co jaki czas były robione. Nie wiem co prawda czy książka, którą widziałem, była oryginalna – choć tak wyglądała – ale przerażające było to, że pomiędzy jednym i drugim przeglądem już po okresie gwarancyjnym było ok. 20 tys. km i 5 lat!
5-letni olej to można użyć wtedy, kiedy przez tyle czasu znajduje się w zamkniętym opakowaniu, ale w samochodzie może świadczyć np. o wykorzystaniu go na ekstremalnie krótkich dystansach albo wyłącznie do sporadycznych wyjazdów. Jeśli ktoś nie zmienia oleju przez 5 lat pomimo przebiegu, to na pewno nie świadczy dobrze o dbałości o auto.
Informacja z faktury: nie stać mnie
Podczas przeglądania ogłoszeń trafiłem też na kilka faktur z napraw, które miały potwierdzać to, co sprzedający napisał w ogłoszeniu. Znalazłem w nich kilka ciekawych rzeczy, na przykład niekompletne wymiany, ale nie miałem co do nich pewności. "Mistrzostwem" były dwie informacje, które widziałem na dwóch różnych fakturach.
Pierwsza to potwierdzenie regeneracji zacisku i wymiany klocków hamulcowych. Owszem, coś podobnego się wydarzyło, ale faktura za tę usługę świadczy wyłącznie o tym, że samochód był serwisowany możliwie najniższym kosztem. Na fakturze było napisane jasno:
- Czyszczenie zacisku
- Klocki hamulcowe – używane
- Wymiana klocków hamulcowych
Druga faktura, jaką widziałem, a której chyba dobrze nie obejrzał sam sprzedający, zawierała pozycję: "wymiana oleju Motul 10W40 (bez filtra na życzenie klienta)".
Cokolwiek to oznacza (być może klient sam sobie filtr wymienił w garażu), nie świadczy za dobrze o samym właścicielu, jeśli mamy polegać na takich fakturach. Natomiast prawdą było to, co sprzedający napisał w ogłoszeniu, czyli "świeżo po wymianie oleju".
Przypominam również o dokładnym przyjrzeniu się fakturze za wymianę/naprawę turbosprężarki, która powinna być kompleksowa i zawierać więcej pozycji niż tylko nową turbosprężarkę i olej. Więcej na ten temat pisałem w poniższym artykule: