Auta, do których musieliśmy dorosnąć [przegląd redakcji #45]
02.06.2023 | aktual.: 03.06.2023 11:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Historia motoryzacji pamięta wiele samochodowych premier będących negatywnym zaskoczeniem, rozczarowaniem czy po prostu niespodzianką, na którą nikt nie czekał. Wiele z nich zyskuje jednak po latach. Oto przykłady aut, do których musieliśmy dojrzeć.
Aleksander Ruciński - Volvo C30
C30 to samochód, który w dniu premiery wydawał mi się kompletnie bez sensu. Odważny tył połączono z nudnym przodem, a jedną parę drzwi z czterema pełnowymiarowymi fotelami. Do tego trzeba dorzucić bagażnik, który ledwie mieści większe zakupy. Marka słynąca z praktyczności i rozsądku stworzyła dość głupi samochód. Nie zmienia to faktu, że C30 może się podobać. Nawet dziś, po kilkunastu latach od premiery bliżej mu do pojazdu koncepcyjnego niż miejskiego hatchbacka. Jeździłbym, szczególnie z 2.5T pod maską.
Marcin Łobodziński - Audi TT I
Na zdjęciach jest trochę nieproporcjonalne, ale na żywo moim zdaniem robi o wiele lepsze wrażenie. Mówię o pierwszej generacji, którą nawet dziś uważam za najładniejszą. Ten przebłysk miał miejsce, kiedy po raz pierwszy (na targach w Poznaniu) zobaczyłem srebrne TT. A po raz drugi po ponad 20 latach od premiery, kiedy uświadomiłem sobie, jak wiele pracy włożono, by zbudować na podwoziu Golfa IV samochód sportowy z elementami stylistycznymi nawiązującymi do supersamochodów. Dodatkowo wielką zaletą modelu jest zamienność części z Golfem, czyli niezwykle popularnym w całej Europie samochodem, dzięki czemu po zakupie Audi TT nie trzeba się przejmować serwisem. Czego nie można powiedzieć o wielu innych autach sportowych z tego okresu, a nawet nowszych. Dzięki temu można docenić nie tylko jego wygląd, ale również mechanikę.
Mateusz Lubczański - Plymouth Prowler
Muszę przyznać, że Plymouth Prowler wyglądał mi na wyklepany w stodole projekt wykonany rękoma fana ZZ Top. Biorąc pod uwagę jakość produktów Chryslera z tamtych lat pewnie nie pomyliłem się za bardzo. Wyglądał jak zrobiony na siłę, po godzinach, tylko żeby mieć co pokazać, że coś się jednak w tej firmie robi. Aż w końcu zobaczyłem go na żywo w Warszawie i od tego momentu bardzo chciałbym go mieć.
Kamil Niewiński - BMW Serii 4 G22
Tak, byłem jedną z tych osób, które w momencie, gdy zobaczyły pierwsze ujęcia obecnej generacji Serii 4, kompletnie nie mogły zrozumieć kierunku, w jakim poszło BMW. Moją uwagę zwracał tylko i wyłącznie ten ogromny, pionowy grill. Nie umiałem spojrzeć na nic innego ani na zdjęciach, ani na filmach promocyjnych. Zobaczyłem jednak ten samochód na żywo pierwszy raz, drugi, trzeci... i mój punkt widzenia zmienił się o 180 stopni. Obecnie jest to dla mnie jedno z najpiękniejszych coupe na rynku. Sam grill zdążył mi się opatrzyć - ba, nawet zaczął się trochę podobać. Nie mogę jednak wyjść z podziwu w kontekście linii bocznej, która dla mnie jest absolutnie perfekcyjna. Cóż, tylko krowa nie zmienia poglądów, nawet jeżeli pierwotnie były dość radykalne...
Maciej Skrzyński - Nissan Juke
Tuż po jego premierze byłem pierwszy do rzucania słów krytyki. Mijając go, za każdym razem myślałem sobie, że za kierownicą na pewno siedzi osoba, która przez trzy czwarte roku chodzi w crocsach. A jednak po kilkunastu latach patrzę na niego zupełnie inaczej. Jasne, wciąż jest uosobieniem wszystkiego, co poszło nie tak w świecie motoryzacji, ale sam projekt zaczął wydawać mi się inny, ciekawy. Daleko mu do miss piękności, niemniej nawiązania do sportowej "zetki" pomogły dobrze się zestarzeć, w przeciwieństwie do choćby BMW X6.
Filip Buliński - Toyota GR Supra A90
Przyznam, że należę do osób, które po zobaczeniu powstałej z martwych Supry, jęknęły pod nosem "co? To już? To wszystko na co was stać?" Oczywiście prototyp w postaci FT-1 wydawał mi się wyśmienity, natomiast produkcyjna wersja bazująca na nim straciła cały seksapil. Wystarczyło jednak jedno spojrzenie na żywo kilka lat temu, by sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Toyota GR Supra jest po prostu niefotogeniczna. Każdy, kto uważa ją za nieatrakcyjną na zdjęciu, powinien zobaczyć ją na żywo. Jej krągłości, świetnie przechodzące linie i seksowne przetłoczenia są istnym magnesem dla oczu. Naprawdę nie potrafiłem oderwać od niej wzroku. Zresztą nie tylko ja, co zauważyłem podczas niedawnego testu...
Tomasz Budzik - Honda HR-V I
Był koniec lat 90. i Europa zaczynała przekonywać się do SUV-ów – w dużym stopniu za sprawą pożądanego wówczas modelu RAV4. I nagle inna japońska firma pokazała TO! Na wydrukowanych w kolorowych czasopismach zdjęciach HR-V prezentował się jak perfidny żart stylisty, który zawczasu wiedział, że zostanie zwolniony. I jak TO miało walczyć o klienta z landrynkowymi toyotami? Być może z walki nic nie wyszło, ale zobaczenie tego auta na żywo kazało mi go zupełnie nie skreślać, a po jakimś czasie uznałem, że w tym szaleństwie jest metoda. Do dziś nie wiem, czy Honda chciała wpisać się w ideę SUV-a, czy też ją kontestować. Jednak zawsze kiedy widzę to auto, z uśmiechem odwracam głowę.
Błażej Buliński - BMW Serii 6 E63
Cofamy się do samego początku ery Chrisa Bangle’a w BMW. Jest rok 1999, jedenastoletni Błażej z czteroletnim Filipem oglądają na IAA we Frankfurcie koncepcyjne BMW Z9. Werdykt: megaodjechany kokpit, drzwi otwierane zarówno tradycyjnie jak i do góry (wtedy wydawały mi się fajne), ale jakoś dziwnie wygląda z zewnątrz. Dziwnie, bo tym samym roku debiutowały też seryjne wersje BMW Z8, Z3 Coupe czy pierwsze X5. Wtedy jak i dziś – dla mnie wybitne. Stąd też moja niechęć do serii 6 E63, które stylistycznie czerpało pełnymi garściami z Z9. Gdy się pojawiło w 2003 roku, byłem do niego uprzedzony i w ogóle zdegustowany poczynaniami Bangle’a. Serii 7 E65 jakoś do dziś nie pokochałem, za to już kilka lat temu zobaczyłem E63 w innym świetle: te proporcje, ta strzelistość, ten intrygujący tył. Duże ale: podoba mi się tylko w określonym "specu", np. takim jak na zdjęciu, koniecznie z tymi felgami, też jako cabrio. Czarne M6? Ble! I swoją drogą dobrze, że ostatecznie odpuścili sobie te otwierane do góry drzwi.
Mariusz Zmysłowski - Mercedes-Benz SLS AMG
Żeby pokochać ten samochód, musiałem go zobaczyć na żywo. Na pierwszych zdjęciach wydał mi się dziwny. Sednem problemu były dziwnie "wesołe" przednie lampy. Zdjęcia kompletnie nie oddawały tego, jak widowiskowo ten samochód tak naprawdę się prezentował. Dopiero gdy spotkałem go na żywo - i był to jeden z pierwszych egzemplarzy w Polsce, polakierowany w brązowym macie, stał na ulicy Foksal w Warszawie - zrozumiałem, jak dobrze narysowany jest ten samochód.