Odrestaurował wyścigowego Mercedesa 190E, aby uczcić wyjątkową rocznicę
Zapach wysokooktanowej benzyny i spalonej gumy oraz ryczące wydechy towarzyszą Mercedesowi już od 125 lat. Dla australijskiego kierowcy wyścigowego, Andrew Miedeckego, to ważna rocznica. Z tej okazji przygotował coś specjalnego.
15.10.2019 | aktual.: 22.03.2023 17:44
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W 2019 roku Mercedes świętuje 125. rocznicę obecności w motorsporcie. Zaczęło się w 1894 roku od wyścigu Paris-Rouen, gdzie udział brali Daimler-Motoren-Gesellschaft oraz Benz & Cie., zjednoczeni w późniejszym czasie w jedną markę Mercedes-Benz. Przejdźmy jednak do właściwej historii.
Był rok 1986. W Australii 5 października odbywał się długodystansowy wyścig James Hardie 1000 w Bathurst. Gdy teraz przeglądam listę startował, znajduję tam mnóstwo legendarnych klasyków – Nissan Skyline DR30 RS, Toyota Supra, BMW 635CSi, Alfa Romeo GTV6 i 2 Mercedesy 190E 2.3-16 Cosworth. Model W201, tzw. Baby-Benz, w serii DTM (niemiecka seria wyścigów aut turystycznych) był jednym z najbardziej utytułowanych samochodów spod znaku trójramiennej gwiazdy.
Jednym z nich jechał wówczas - na zmianę z Jörgiem van Ommen - Andrew Miedecke. Był to jego pierwszy start w tego rodzaju imprezie. Zawodnicy nie ukończyli wyścigu, ale sentyment pozostał. Miedecke opowiada, że samochód idealnie sprawował się na górskich serpentynach. Po latach nie kupił on egzemplarza, którym się ścigał, ale ten drugi – prowadzony przez byłego mistrza świata Formuły 1 Danny’ego Kulme i złotego medalistę z igrzysk olimpijskich w narciarstwie alpejskim Franza Klammera.
Droga, jaką pokonały oba mercedesy, jest naprawdę długa. Pierw, aby mogły wystartować w wyścigu, musiały przypłynąć z Zachodnich Niemiec. Po rywalizacji oba auta zostały sprzedane lokalnemu kierowcy – Philowi Wardowi. Ten ich nie oszczędzał i dalej startował w wyścigach w Bathurst, odnosząc, wraz z Johnem Gossem, historyczne zwycięstwo w swojej klasie w 1990 roku.
Później wyścigówki zostały odpowiednio zmodyfikowane (w tym przemalowane), by mogły startować w Australian Super Touring Championship w klasie do 2 litrów. Oba mercedesy dalej pozostały przy sobie, nawet gdy sprzedano je pewnego Anglikowi, który przetransportował je do Stanów Zjednoczonych. Tam ślad po nich zaginął, jednak w 2012 roku zostały odnalezione - razem jak papużki nierozłączki. Zgadnijcie gdzie wróciły? Tak, do Australii!
Tu wreszcie jedno z aut wpadło w ręce Miedecke, który zajął się porządnym odrestaurowaniem pojazdu. Przywrócił mu lśniący, czarny lakier dbając także o czerwono-złote detale. Również w odnowie mechanicznej Australijczyk nie szczędził pieniędzy. Dzieło sztuki można było podziwiać na wystawie Motorclassica w Melbourne. Chętnie zabralibyśmy go na rundkę.