Audi RS4 B5 [auto fascynacje]
Rodzinne kombi w kolorze czarnym. Nuda. Pudełkowate auto dla osób, które porzuciły pasję i motoryzacyjny fanatyzm na rzecz kompromisów i uniwersalności. Czoła tym mdłym emocjom towarzyszącym niemalże każdemu samochodowi z doklejonym kufrem postanowiło stawić Audi, prezentując w 1994 roku model RS2.
15.10.2013 | aktual.: 28.03.2023 14:38
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Rodzinne kombi w kolorze czarnym. Nuda. Pudełkowate auto dla osób, które porzuciły pasję i motoryzacyjny fanatyzm na rzecz kompromisów i uniwersalności. Czoła tym mdłym emocjom towarzyszącym niemalże każdemu samochodowi z doklejonym kufrem postanowiło stawić Audi, prezentując w 1994 roku model RS2.
Zalety nadwozia typu kombi połączone z szalonymi osiągami? To nie mogło się udać. A, jednak! Dzięki szerokiej współpracy z Porsche Audi RS2 była tak szalone, tak niecodzienne i tak mało rozsądne, że nawet dziś, po upływie blisko 20 lat od momentu jego debiutu na samą myśl o tym aucie wielu fanom motoryzacji jeżą się włosy na głowie.
Powstały raptem 2984 sztuki (w tym 4 w nadwoziu sedan) tego nietuzinkowego samochodu a w 2000 roku Audi zaprezentowało jego następcę, model RS4 bazujący na popularnym A4 oznaczonym kodem B5.
Pozory mylą
Słyszeliście kiedyś powiedzenie, ze auto lepiej wygląda niż jeździ? W przypadku modelu RS4 B5 jest zupełnie odwrotnie. Ten samochód w ogóle nie wygląda. Oczywiście nie mam tutaj na myśli nad wyraz szkaradnej urody tylko brak jakiejkolwiek nutki szaleństwa świadczącej o sportowym zacięciu tej czarnej bestii. Design tego pojazdu oraz stonowanie zarezerwowanych dla tej wersji detali jest swego rodzaju fenomenem.
Prawdziwy koneser czterech kołek natychmiast wypatrzy w tym rodzinnym kombi, przedni grill z siatką w kształcie plastrów miodu, podwójną, ale w żaden sposób nie nachalną końcówkę układu wydechowego oraz delikatnie rozdęte nadkola. Osoba, która traktuje samochody jako kawał blachy na kołach, w wolno poruszającym się RS4 dostrzeże nieco bardziej dopieszczonego dawcę organów dla swojej zmęczonej A4 stojącej pod równie zmęczonym domem. Aby rozpływać się nad wyglądem prezentowanego modelu trzeba mieć nie po kolei w głowie lub być chorym na punkcie motoryzacji.
Wnętrze? Ono także nie zachwyca od pierwszego wrażenia. Ba, ono nawet od drugiego, trzeciego czy ósmego wrażenia nie powoduje efektu szeroko opadającej szczęki. Jeżdżąc wieloma zdecydowanie bardziej współczesnymi samochodami nawet konsola środkowa króla pospolitości czyli Volkswagena Golfa VII wydaje się pochodzić z odmiennej galaktyki w stosunku do tego samego elementu w RS4 B5. Tylko czy kogoś powinno to dziwić? Przecież mam do czynienia z autem, które światło dzienne ujrzało w 2000 roku.
Pomimo tego przyzwyczajenia do teraźniejszości i wiążącej się z nią nowoczesności siedząc za kierownicą mocnej ”czwórki” mającej ponad dziesięć lat na karku czuje się magicznie. Skórzane fotele Recaro, mogące nadal być wzorem dla wielu współczesnych siedzisk oferowanych do usportowionych samochodów oraz wyskalowany do 310 km/h prędkościomierz przenoszą moje myśli gdzieś zdecydowanie dalej niż wyłożony kostką wyjazd z garażu ciągnący się aż do pobliskiej bramy. Kilkaset metrów czy jeden szybki start to zdecydowanie za mało aby choć w najmniejszym promilu móc posmakować tego szalonego samochodu.
Nie dla idiotów!
Pod maską RS4 oznaczonej kodem B5 pracuje coś co można uznać za protoplastę downsizignu. Dość odważne stwierdzenie? Być może, ale olbrzymia nie tylko jak na owe czasy moc uzyskiwana z pojemności, która już tak bardzo imponująca nie jest potrafi dać do myślenia.
2,7 litra pojemności, 6 cylindrów ułożonych w kształcie litery V oraz dwie potężne turbosprężarki. Prawda, że brzmi dobrze? Idziemy dalej. 380 KM, 440 Nm maksymalnego momentu obrotowego, 4,9 sekundy niezbędne do osiągnięcia prędkości trzycyfrowej oraz 250 km/h elektronicznie zablokowanej prędkości maksymalnej. Takimi danymi legitymowało się to auto w momencie opuszczenia bram fabryki. Jak jest teraz?
Dzięki modyfikacji układu wydechowego oraz zmiany intercoolera samochód wypluł z siebie 440 KM oraz imponujący moment obrotowy 520 Nm. Osiągi? Nie zostały zmierzone, jednak można się domyśleć, że z i tak rewelacyjnego seryjnego czasu udało się urwać jeszcze kilka setnych sekundy co pozwala utrzeć nosa wielu współczesnym autom sportowym.
Jeśli do tej chwili ktoś nadal ziewa na sam widok tego samochodu a oglądając zdjęcia wnętrza ma wrażenie, że przez przypadek zmienił stronę na jakaś aukcję z autami używanymi powinien się choć chwilę przejechać się modelem RS4. Emocje towarzyszące pierwszemu bardziej brutalnemu kontaktowi stopy z pedałem gazu są wstanie przestraszyć lub zauroczyć.
Przyspieszenie absolutnie od każdej prędkości dosłownie wgniata w fotel. Każdy, nawet centymetrowy ruch prawej stopy wywołuje natychmiastową reakcję silnika. Przy akompaniamencie groźnego dźwięku wydobywającego się z wydechu oraz wściekłego syku turbosprężarek samochód staje się prawdziwym znikającym, czarnym punktem. Na tak mocnej jednostce napędowej połączonej z 6-biegowym manualem żadna prędkość nie robi wrażenia i żadna prędkość nie powoduje zadyszki. Nie ważne czy poruszamy się 50 czy 150 km/h. Na każde żądanie kierowcy to niepozorne kombi jest w stanie katapultować się w inny wymiar i rzucić się do przodu niczym wilk na swoją ofiarę.
Tak olbrzymia moc oraz niedźwiedzi moment obrotowy nie mogłyby pokazać całej swej potęgi gdyby nie legendarny już napęd quattro. Dzięki niemu, nie tylko żwawe ruszenie z miejsca odbywa się w sposób płynny i bez zbędnego zużywania bieżnika, ale także pokonywanie zakrętów bez odpuszczania pedału gazu potrafi dać kierowcy masę frajdy i masę zabawy. Dodatkowo prezentowany egzemplarz otrzymał nowe, regulowane amortyzatory renomowanej firmy Bilstein. Co ciekawe, dzięki ich zastosowaniu nie mamy do czynienia z typowa motoryzacyjną deską, ale z autem jeszcze bardziej uniwersalnym. Podczas spokojnej jazdy samochód nie wybija plomb z zębów i nie czyni z najprostszej arterii czegoś na wzór pola minowego. Jednocześnie nie wychyla się przesadnie podczas harców podnoszących poziom adrenaliny.
Podobnie sytuacja wygląda w przypadku zmodyfikowanego układu wydechowego. W chwili gdy biegi zostają zmieniane już w okolicach 2 tys. obr./min. kabina nie wpada w dziki rezonans a wydech nie warczy złowrogo na wszystko wokół. Dopiero gdy wskazówka prędkościomierza zagości w górnych rejonach skali dzieci uciekają w popłochu.
Dodam, że aby w pełni korzystać z nietuzinkowego potencjału jaki drzemie w tym modelu kierowca musi mieć głowę na karku. Lekkość w nabieraniu co raz to większych prędkości oraz brak poczucia jakiekolwiek braku stabilności potrafią uśpić i doprowadzić do niezamierzonych efektów.
Stop!
Pomimo zupełnie nienachalnej urody oraz nieco sterylnego wnętrza to auto zupełnie mną zawładnęło. Ponadprzeciętne osiągi ubrane w skromny, aczkolwiek dobrze dopasowany garnitur mają swój niepowtarzalny urok. Urok, który będą w stanie docenić nieliczni. Pomimo wielu nowych samochodów, którymi mam okazję jeździć i dzielić się z Wami moim spostrzeżeniami to właśnie te nieco starsze i niedzisiejsze maszyny wywołują w moim ciele o wiele większe, pozytywne zamieszanie. Czy Wy też tak macie?
Powyższy artykuł jest pierwszym z serii "Auto Fascynacje", ukazującej niezwykłe, szalone i nie do końca rozsądne samochody. Jeśli posiadasz nietuzinkowe auto i chcesz przedstawić je szerszemu gronu napisz do nas na adres [email protected] dopisując w temacie ”Auto Fascynacje”.
Za pomoc w realizacji materiału dziękuję firmie Stacja Legionowo.