Audi R8 nie powstaje w zwykłej fabryce. Poznajcie tajemnice wyjątkowej manufaktury
Audi R8 to wyjątkowy model w ofercie niemieckiej marki. Prawdziwy supersamochód blisko spokrewniony z Lamborghini, który nie tylko różni się od wszystkich innych modeli, ale też posiada własną małą fabrykę, w której wszystko robione jest z dbałością o najmniejsze szczegóły i niemal bez udziału robotów.
21.08.2017 | aktual.: 30.03.2023 13:09
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Oddział Audi Sport przede wszystkim zajmuje się przygotowywaniem najszybszych wersji standardowych modeli marki z Ingolstadt, które otrzymują oznaczenie RS. Jednak ma w swoim portfolio też jeden całkowicie własny i wyjątkowy samochód – R8. Miałem okazję zobaczyć jak powstaje to auto i zdecydowanie różni się to od linii produkcyjnej bardziej popularnych modeli.
Od razu po wejściu w oczy rzuca się wielkość całego zakładu, a dokładniej to, jak jest on kompaktowy. Z zewnątrz wygląda na niemałą halę, ale to tylko wrażenie spowodowane tym, że fabryka stoi wśród pól, a nie jest częścią większego kompleksu. Wewnątrz już na na samym początku przed sobą widzę końcową kontrolę jakości, ale po lewej znajduje się skład nadwozi, z tyłu lakiernia, a po prawej linia montażowa, na której m.in. wkładany jest silnik.
Zwiedzanie fabryka zaczynamy jednak od początku, czyli od tworzenia nadwozia. Konstrukcja ta w 70 proc. składa się z aluminium, a w 13 z włókna węglowego. Dzięki temu całość jest bardzo lekka i waży zaledwie 200 kg. Czemu wykorzystano tak mało włókna węglowego? Nawet w takich samochodach trzeba dbać o optymalizację kosztów. Jak się dowiaduję, aluminium ma podobną wagę, a różni się głównie sztywnością i tam, gdzie nie jest ona tak bardzo potrzebna, nie ma potrzeby stosowania włókna węglowego.
W fabryce dziennie powstaje około 40 nadwozi. Szybko jednak zauważam, że produkowane są tu nie tylko "skorupy" dla Audi R8, ale też dla bliźniaczego Lamborghini Huracana, które później trafiają do montowni we Włoszech. Ta część fabryki jest wyjątkowa z jeszcze jednego powodu – to tutaj pracują roboty. Odpowiadają one za spawanie i skręcanie elementów nadwozia oraz za klejenie części aluminiowych z tymi z włókna węglowego. To są zadania, w których maszyny są lepsze od ludzi, gdyż robią to z idealną precyzją. Dokładność w tym procesie to setne części milimetra, ale oczywiście wszystko dzieje się pod kontrolą ludzi.
Polakierowane i przygotowane przez roboty nadwozie trafia na linię montażową. Jednak wygląda ona zupełnie inaczej niż w przypadku fabryk produkujących bardziej masowe modele. W przypadku R8 na każdym stanowisku wykonywanych jest nieco więcej czynności, ale przede wszystkim zamiast minuty, pracownicy mają na to dużo więcej czasu. Dzięki temu nie muszą się spieszyć, całą pracę wykonują dokładnie i mają czas, aby sprawdzić, czy nie popełnili błędów. Nietypowe jest też to, że samochody po linii montażowej poruszają na niezależnych wózkach (które jeżdżą autonomicznie), a nie przemieszczają się na taśmie.
Choć większość elementów jest wspólna, to praktycznie każdy samochód jest inny. Oprócz koloru mamy do czynienia z dwoma wersjami napędowymi, odmianą coupe i kabrioletem, kierownicą z prawej lub lewej strony, a przede wszystkim sporymi możliwościami konfiguracji wnętrza (o kolorach nadwozia tworzonymi na zamówienie nie wspominając). Auta nie są montowane seriami, co oznacza, że za kabrioletem z jasną tapicerką i standardowym 540-konnym silnikiem może być składane coupe V10 plus (610 KM) z zupełnie innymi materiałami w kabinie. To wymaga odpowiedniej koordynacji całego procesu i dostarczenia odpowiednich elementów.
Do tego służy tzw. market, który przypomina duży sklep. Na specjalne wózki pakowane są części przeznaczone dla konkretnego egzemplarza i określonego stanowiska montażowego – np. elementy wnętrza dla punktu, gdzie montowana jest deska rozdzielcza.
Dodatkowo w przypadku każdego przystanku na trasie montażowej na monitorze wyświetlają się szczegółowe informacje o danym samochodzie. Zatem pracownicy fabryki w dowolnej chwili mogą zobaczyć, jaki egzemplarz jest składany, a nawet do jakiego kraju docelowo trafi.
A gdzie Audi R8 są najpopularniejsze? Jak się dowiedziałem, aż połowa produkcji tego modelu trafia do USA. Z jednej strony od zawsze był to ogromny rynek dla aut luksusowych i supersamochodów, z drugiej Audi nie ma tam mocnej marki. Jak widać osiągi i wygląd R8 wystarczają, aby zachęcić klientów.
Na linii montażowej odbywa się też to, co w przypadku takich samochodów najważniejsze, czyli umieszczenie w nadwoziu silnika i skrzyni biegów. Całość montowana jest na jednej stacji i łączona z układem przeniesienia napędu. Największe wrażenie robi jednak to, co dzieje się kilka przystanków dalej. Na własne oczy (i uszy) mogłem podziwiać, jak nowe Audi R8 po raz pierwszy budzi się do życia. Pracownik uruchamia samochód jeszcze podczas jego montażu i sprawdza, czy wszystko działa jak należy.
Co ważne, kontrola ta nie jest finalnym punktem. Jeszcze brakuje kilku ostatnich elementów. Wszystko po to, aby w razie jakichkolwiek nieprawidłowości nie trzeba było ponownie demontować elementów nadwozia – byłaby to dodatkowa praca, ale też ryzyko uszkodzenia lakieru. Oczywiście na ogół wszystko jest w porządku i na kilku ostatnich stanowiskach pracownicy montują brakujące części oraz przeprowadzają wnikliwą kontrolę jakości, po której gotowe samochody trafiają m.in. do Kalifornii, RPA czy do mieszkającego niedaleko klienta z Niemiec (to tylko kilka miejsc, w których znajdą się samochody, których powstawanie mogłem podziwiać).
Fabryka pracuje tylko na dwie zmiany, a w weekendy pracownicy mają wolne. Podczas pracy nie muszą się spieszyć i nie wykonują jedynie jednej nużącej czynności przez cały czas. Wszystko po to, aby byli w jak najlepszej formie. Nic dziwnego – w przypadku samochodów składanych ręcznie ich jakość zależy od tego, jak dobrze zadba się o pracowników zajmujących się montażem.