Zapinanie pasów – sprawa prywatna czy publiczna?
Cenię sobie własną wolność i szanuję wolność innych, dlatego nie wnikam i nie ingeruję w to, co kto robi we własnej przestrzeni sam ze sobą. Dlatego nie potrafię zrozumieć skąd pomysły społeczeństwa na ingerowanie w to, kto zapina pasy w samochodzie, a kto nie.
29.10.2015 | aktual.: 02.10.2022 09:13
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Choć tak jak napisałem we wstępie, bardzo szanuję cudzą prywatność, wolność i własne zdanie na różne tematy, to w moim samochodzie (czyt. w aucie, które ja prowadzę) obowiązują moje zasady. Do tego mam pełne prawo. Dlatego też każdy z pasażerów przed rozpoczęciem jazdy jest zobowiązany do zapięcia pasów i wie o tym każdy z moich znajomych. Jeżeli ma inne zdanie, nie jedzie. Zasada prosta i zawsze działa. Swoją drogą, mam znajomego, który jest jeszcze bardziej radykalny, bo nie odzywa się i nie włącza silnika zanim wszyscy nie zapną pasów, a podczas jazdy ich odpięcie zawsze oznacza natychmiastowe zatrzymanie samochodu. Zabawne i skuteczne zarazem - jednorazowa lekcja, którą się pamięta do końca życia.
Wspomnianej zasady trzymam się z trzech powodów. Po pierwsze, w momencie wypadku nie obchodzi mnie już bezpieczeństwo współpasażerów, ale moje. W chwili dachowania czy nawet bocznego uderzenia, mogę zostać uderzony ciałem osoby niezapiętej w pasy i nawet zabity, choć sam pasy mam zapięte. Po drugie, jeżeli taka osoba zginie, nie mam ochoty siedzieć w więzieniu za przyczynienie się do spowodowania śmierci poprzez niedopełnienie obowiązku, a tym bardziej do wypłacania jakichkolwiek odszkodowań czy zadośćuczynień. Po trzecie, znam przepisy i wiem, że dostanę za to mandat, a 100 zł jak to mówią drogą nie chodzi.
Niestety z trwogą i niepokojem czytam sobie, że według badań Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego aż 77 procent ankietowanych – bo nie można powiedzieć, że społeczeństwa – jest zdania, że kary za niezapinanie pasów powinny być wyższe. Jak to wyższe? Czy to oznacza, że sami chcecie płacić wyższe mandaty jeżeli ktoś w Waszym samochodzie nie zapnie pasa? No bo chyba nie chodzi Wam o zaglądanie do cudzego auta? Niestety, z mojej strony to tylko ironia i z wielkim niepokojem muszę przyznać, że właśnie o to chodzi. To oznacza 77-procentowy, statystyczny Polaku, że gdy zatrzyma mnie policjant i stwierdzi, że jadę bez zapiętych pasów, Ty chcesz żebym dostał wyższy mandat niż dotychczas. Tak wygląda tzw. polskie piekło.
Chciałbym w tym miejscu przypomnieć, że zapinanie pasów to nic innego jak zwiększanie w dużym stopniu własnego bezpieczeństwa, a gdy mówimy o samochodzie, którym jedzie więcej niż jedna osoba, dotyczy to również bezpieczeństwa współpasażerów. Nie ma natomiast nic wspólnego z bezpieczeństwem w innym aucie. Nie wiem, może już się to zdarzyło, ale raczej istnieje niezmiernie małe prawdopodobieństwo by jakiś uczestnik wypadku doznał krzywdy z powodu wylatującego z innego pojazdu ciała pasażera. Dlaczego więc chcecie ingerować w to, czy mi zależy na zdrowiu czy nie? Bo płacimy te same składki zdrowotne czy dlatego, że od 27 października mamy w kraju ustawę o zdrowiu publicznym? To teraz ja proponuję nakładanie mandatów za słodzenie herbaty białym cukrem, jedzenie słodyczy albo picie napojów gazowanych? Miała być kolejna ironia, a przecież to już weszło do szkół…