Zaloguj się do auta i wykup subskrypcję. Android Automotive OS w Volvo XC60
Zapomnij o przerzucaniu informacji z komórki na ekran samochodu przy użyciu Android Auto. Nowe multimedia w Volvo są jak smartfon połączony z kontem Google, ściągający aplikacje i wiedzący o tobie niemal wszystko. Oto, jak działa w praktyce.
15.02.2022 | aktual.: 14.03.2023 13:19
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Na pierwszy rzut oka trudno poznać, że cokolwiek się zmieniło. 9-calowy ekran, który w dniu premiery XC60 był uważany za duży, teraz już nie robi takiego wrażenia. Dotychczas w samochodach Volvo montowany był system Sensus, bardzo logiczny, lecz użycie Android Auto pozwalało wykorzystać tylko połowę ekranu. Nie wyglądało to dobrze.
Android Auto staje się standardem nawet w najtańszych samochodach pokroju Dacii. Sam używam go od dawna, choć przez długi czas nie był oficjalnie dostępny w Polsce. Wystarczy podpiąć kabel do telefonu (w niektórych modelach działa bezprzewodowo), a na ekranie samochodu pojawią się najważniejsze aplikacje pokroju map czy Spotify.
Android Automotive wykorzystywany w nowych Volvo to jednak półka wyżej. To nie jest platforma do przesyłania informacji pomiędzy telefonem a autem. To jest kolejny smartfon "na Androidzie", do którego można zalogować się kontem Google (wystarczy mieć tam skrzynkę mailową), więc np. wyszukiwane wcześniej adresy na komputerze od razu trafiają do historii na wszystkich urządzeniach.
Kluczowe wyrażenie to "można zalogować się". Nie trzeba tego robić, choć oprócz dostępu do map i asystenta głosowego (jeszcze działającego tylko po angielsku, ale to kwestia kilku tygodni) nie będziemy mieli dużego pola do popisu. Poproszony o zmianę temperatury przestawi klimatyzację, ale jeśli zapytacie go o coś bardziej skomplikowanego (np. włączenie światła w waszym smartmieszkaniu), bez zalogowania się na konto po prostu nie będzie wiedział o co chodzi. Dostęp do sklepu, czyli do nowych aplikacji, też będzie zablokowany.
Wsiadam do auta, uruchamiam silnik. System wczytuje się płynnie, choć raz po kilkudniowym przestoju miał sekundę "zawiechy". Pomiędzy zegarami wyświetla mi się mapa okolicy, choć nie ma tu opcji nakładania widoku z satelity jak np. w Porsche. Nie pozostaje nic innego, jak się zalogować – mamy tu różne konta przypisywane do kluczyków, więc małżonkowie nie będą sobie wchodzić w drogę.
W końcu uzyskuję dostęp do aplikacji. Kluczowe dla mnie jest Spotify, do którego loguje się skanując kod QR. Cała operacja trwa mniej niż 10 sekund. Pobrać można też aplikację YouTube’a, Canal+ (jest po francusku i po prostu nie działa) czy programy niezliczonych stacji radiowych. Są też "śmieszne" dźwięki do auta, więc spodziewam się, że niedługo zrobi się tu taki chlewik jak w mobilnym sklepie Google. Na razie nie znalazłem tam nic wartego uwagi.
To wszystko brzmi nieźle, choć pojawiają się pytania. Użytkownicy iPhonów będą musieli jednak pogodzić się z Androidem (dostępna jest łączność tylko przez Bluetooth). Kruczków jest więcej: łączność w Polsce dostarcza T-Mobile i nie można samemu zmienić operatora. Subskrypcja z nowymi autami obowiązuje przez 4 lata. Później trzeba ją przedłużyć, choć sam importer nie wie jeszcze, jak wyceniona będzie taka usługa.
Subskrypcja jest tym ważniejsza, że bez niej auto nie ma połączenia z siecią, a co za tym idzie, nie działa nawigacja czy asystent Google. Spora część usług zostanie wyłączona, choć podejrzewam, że znajdą się klienci, którzy nawet nie zauważą ich braku.
Czy Volvo strzeliło sobie w kolano? Nie sądzę. Android Automotive staje się coraz istotniejszym rozwiązaniem dla kolejnych producentów – nowe, elektryczne Megane również wykorzystuje ten system, choć wygląda on zupełnie inaczej. Gotowy jest też Ford, jak i gigant Stellantis. Android Automotive i aplikacje w samochodzie z biegiem czasu staną się czymś normalnym.