Zakaz sprzedaży aut spalinowych w Wielkiej Brytanii pojawi się jeszcze wcześniej, niż planowano. Nowa data to 2030 r.

Wyścig w ogłaszaniu zakazu sprzedaży aut spalinowych trwa w najlepsze, a premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson kolejny raz ogłosił drobną "korektę" w planie. Względem pierwotnych założeń, ograniczenia zostaną wprowadzone 10 lat wcześniej, a więc już w 2030 r.

Nowy plan zakłada zakaz sprzedaży aut spalinowych już za 9 lat
Nowy plan zakłada zakaz sprzedaży aut spalinowych już za 9 lat
Źródło zdjęć: © fot. Leon Neal/Getty Images
Filip Buliński

18.11.2020 | aktual.: 16.03.2023 15:33

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Jak donosi portal Transport&Environment, rząd Wielkiej Brytanii planuje dokonać kolejnej już zmiany dotyczącej wprowadzenia zakazu sprzedaży samochodów z silnikami spalinowymi. Wszystko jest związane z planem osiągnięcia neutralności emisji do 2050 r. Pierwotnie zakładano, że aby osiągnąć cel, wspomniany zakaz zacząłby obowiązywać od 2040 r.

Data wydawała się rozsądna, zarówno dla producentów z punktu widzenia przystępności elektrycznych aut, jak i samych użytkowników pod kątem przygotowania infrastruktury drogowej. Na początku tego roku termin został skrócony do 2035 r., a zaraz po tym – do 2032 r. Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson stwierdził jednak, że i to może nie wystarczyć. W związku z tym planuje wprowadzenie odpowiednich przepisów już w 2030 r.

Zakaz dotyczyłby sprzedaży samochodów osobowych i dostawczych z silnikiem spalinowym, a auta hybrydowe mogłyby być w ofercie 5 lat dłużej. Rząd zapewnia, że do tego czasu powstanie odpowiednia infrastruktura obejmująca nie tylko rozległą sieć stacji ładowania, ale także system informujący z wyprzedzeniem o ich dostępności. Na tę potrzebę zarezerwowano 1,3 mld funtów. To część wartego 4 mld funtów planu inwestycji w zieloną energię, dzięki któremu - według szacunków - powstanie 250 tys. nowych miejsc pracy.

Z tego pomysłu mogą nie być zadowoleni nie tylko sami kierowcy, ale także producenci. Ci pierwsi będą bowiem zmuszeni na przesiadkę do aut elektrycznych, nawet jeśli nie mieli tego w planach. Aby ich do tego zachęcić, brytyjski rząd zapowiada odpowiednie "bonusy", na które zarezerwowano 582 mln funtów. Z kolei producenci mogą mieć problem z zaspokojeniem potrzeb rynku i dostosowaniem gamy do oczekiwań klientów. Już dziś występują problemy z dostawami i zaopatrzeniem, przez co oczekujący na niektóre modele na Wyspach muszą uzbroić się w cierpliwość.

To jednak nie wszystko. Europejska Federacja Transportu i Środowiska twierdzi, że wspomniany zakaz powinien zostać rozszerzony także o pojazdy ciężarowe napędzane silnikiem Diesla, a Unia Europejska powinna odgórnie nakazać państwom członkowskim wprowadzenie podobnych zakazów jak w Wielkiej Brytanii. Przypomnę, że na razie w Europie takie plany ogłosiły Dania (do 2030 r.), Francja (do 2040 r.), Norwegia (do 2025 r.) i Szwecja (do 2030 r.). Coraz głośniej mówi się o tym także w Niemczech, gdzie główny głos w tej sprawie zabiera Partia Zielonych.

Można sądzić, że Wielkiej Brytanii zależało, by przedostać się do czołówki "wyścigu". Prawdopodobnie ma to także związek ze szczytem klimatycznym, którego współgospodarzami - obok Włochów - mieli być właśnie Brytyjczycy. Ze względu na pandemię koronawirusa, zamiast w przyszłym miesiącu, odbędzie się on dopiero w 2021 r.

Jak zmiany mogą wpłynąć na import pojazdów?

O ile zakaz sprzedaży spalinowych samochodów w Wielkiej Brytanii raczej nie wpłynie w znaczący sposób na import samochodów z Wysp do Polski, tak w przypadku innych krajów taka szansa już istnieje. Zarówno Szwecja, jak i Dania figurują bowiem w pierwszej dziesiątce krajów, z których najchętniej sprowadzaliśmy używane auta w 2019 r. – było to kolejno 22 439 aut i 25 209 aut. Co więcej, te kraje należą też do grona państw, które planują wspomniane zakazy wprowadzić najszybciej.

W przypadku Francji ta perspektywa jest nieco bardziej odległa, jednak ojczyzna Renault i PSA była drugim w rankingu krajem, z którego najchętniej sprowadzaliśmy auta w 2019 r. (98 635 szt.) – zaraz po Niemczech. Choć termin wydaje się odległy, efekty zmian będzie można prawdopodobnie zaobserwować już wcześniej.

Coraz ostrzejsze przepisy dotyczące poruszania się autami spalinowymi w centrach francuskich miast mogą bowiem sprawić, że tamtejsi kierowcy już wcześniej będą pozbywać się swoich aut z klasycznymi silnikami. Ostateczna sytuacja zależy jednak od tego, czy zapowiedziana we wrześniu podwyżka akcyzy na import aut używanych wejdzie w życie w planowanej formie.

Źródło artykułu:WP Autokult
samochody używanedieselbenzynowy
Komentarze (6)