Williams wraca na szczyt... mam nadzieję
Poza WRC lubię też Formułę 1 i niestety czasami będę o niej pisał. Nie żebym był ekspertem, jak inni polscy eksperci, ale mam na pewne kwestie własny pogląd, z którym pewnie się nie zgodzicie. Od lat kibicuję Williamsowi i obecnie żyję nadzieją, że w tym sezonie nie skończy się to po dwóch wyścigach.
10.03.2014 | aktual.: 08.10.2022 09:36
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Sam nie wiem dlaczego lubię zespół Williamsa nazywając tę ekipę jednocześnie największym niszczycielem talentów. Jak wielu fanów F1 mam do tej ekipy niesamowity sentyment mimo kiepskiej postawy w ostatnich latach i ciągłymi problemami finansowymi.
Zanim zacząłem się interesować Formułą 1 pamiętam (raczej coś w rodzaju snu czy jawy) kilka kluczowych słów: najszybsza, Williams, McLaren, Mansell, Senna, Prost, Berger. Co wiedziałem? Że Formuła 1 to najszybsze samochody świata, że Williams to niebiesko-żółte, a McLaren biało-czerwone bolidy, że Mansell i Prost są bardzo dobrzy, Senna jest bogiem, a Berger to jakiś kierowca Ferrari. Skąd? Od ojca, który dziś nie pamięta aby mi coś takiego mówił. Ja natomiast pamiętam gdy usłyszałem od niego: Marcin, chodź coś zobaczysz! - i tak naprawdę to był pierwszy, dotyczący Formuły 1 ruchomy obraz (w TV) jaki widziałem.
Niestety to co zobaczyłem niewiele mi mówiło - jakieś twarze, jakieś bolidy i jakiś wypadek. Wszyscy strasznie przeżywali. Ojciec powiedział mi, że to Ayrton Senna, a prowadzący wiadomości, że umarł. Pamiętam, jak patrzyłem i do oczu napłynęły mi łzy. Uciekłem do pokoju i płakałem. Miałem wtedy 6 lat, nie wiedziałem tak naprawdę kim był Ayrton Senna, ale wiedziałem, że to najlepszy kierowca na świecie. Zapamiętałem ten widok do dziś (na filmie od 1:15 min) i nie mogłem uwierzyć, że tak po prostu zginął.
Trochę zweryfikowałem swoje wyobrażenie Williamsa. Już wiedziałem, że nie jest niebiesko-żółty tylko niebiesko-biały. Już wiedziałem, że był jednym z najlepszych zespołów na świecie podobnie jak McLaren. Gdy po raz pierwszy transmitowano F1 na Polsacie Damon Hill walczył o mistrzostwo z Michaelem Schumacherem. Jeździli już tymi paskudnymi bolidami z zadartym nosem. Nie lubiłem Schumachera już wtedy i w przeciwieństwie do wielu fanów F1 później, nie za to, że wygrywał prawie wszystkie wyścigi, ale za to, że walczył z Williamsami. Być może dlatego Jacques Villeneuve wciąż jest moim ulubionym kierowcą bo jeździł dla Williamsa i pokonał Schumiego.
Williams był dla mnie od zawsze kwintesencją tego sportu. Bolidy Williamsa powinny widnieć w encyklopediach przy definicji Formuły 1. Z dwóch powodów. Po pierwsze Williams to tzw. garażowa stajnia, która dziś oczywiście jest wielką fabryką, ale wciąż mają ducha brytyjskiego, niezależnego zespołu wyścigowego, a nie wielkiego, fabrycznego giganta. To czysta definicja stajni wyścigowej, która istnieje tylko dla Formuły 1. Ferrari czy McLaren produkują samochody i mogą odejść z F1 gdy zajedzie taka konieczność. Nie wierzę jednak, że Williams mógłby odejść. Odejście oznaczałoby koniec Williamsa. Chyba, że zajęli by się ogólnie pojętą technologią. Ale to i tak byłby koniec.
Williams wciąż należy do najbardziej utytułowanych zespołów, ale trzeba pamiętać, że nie wygrali mistrzostwa od 1997 roku i od tamtej pory ekipa zaczęła lot w dół. Chwilowo się podniosła z BMW, a później całkiem poszli na dno. Jednak wciąż tu są i się nie poddają. Wciąż walczą o sponsorów, którzy nie byliby z nimi gdyby nie Frank i Williams. Frank ma niesamowite kontakty i potrafi załatwić pieniądze korzystając z legendy Williamsa. To najbardziej rasowa stajnia wyścigowa jaką znam.
Po drugie chodzi o same bolidy. Zawsze wygląd to kwestia gustu, ale gdybym miał narysować bolid F1 wychodzi mi zawsze kształt z lat 90. Typowy dla samochodów z wolnossącymi V10. Czysta linia, niski, ostry nos, który łagodnie podnosi się w stronę niskiego kokpitu kreśląc charakterystyczny łuk. Za kokpitem potężny garb znów łagodnym łukiem opadający ku tyłowi. Żadnych dodatków, prosta aerodynamika, sekcje boczne w kształcie prostopadłościanu. Tylko bolid, dwa skrzydła i zawieszenie z kołami. Najpiękniejsze bolidy F1 to dla mnie Williamsy od FW14 do FW-16B. W tym ostatnim całą harmonię delikatnie popsuł deflektor, których wcześniej nie stosowano, ale i tak był piękny. A później pojawił się FW-17 z tym obrzydliwym nosem. Nie dziwi mnie, że wszystkie zaprojektował Adrian Newey, bo zwykle jego nadwozia trafiają w mój gust. Czymś zupełnie odwrotnym do tego co najbardziej lubię jest McLaren MP4-22 – już nie projekt Neweya. Poza samym kształtem nadwozia, wymienione przeze mnie Williamsy cechowało również genialne malowanie. Najlepsze barwy w Formule 1 to Williams z reklamą Camel i później Rothmans.
Williams ma dobry gust do kierowców i potrafi odnaleźć prawdziwy diament. Niestety nierzadko podczas jego obróbki diament zostaje bezpowrotnie zniszczony.
Frank Williams i Patrick Head zawsze mieli dobry gust odnośnie kierowców. Senna może i był najlepszy, ale dla mnie kwintesencją kierowcy wyścigowego jest Nigel Mansell. Nie był tak genialny jak Senna, ale był kierowcą, który pasował do tych prostych, piekielnie szybkich bolidów. Podczas gdy Sennę cechowała niesamowita płynność Nige chwytał jedną ręką kierownicę, drugą ściskał jaja i był gotów się zabić by wygrać – zwłaszcza na Silverstone. Podobno nikt tak nie panował nad dzikimi autami z połowy lat 90. wyposażonymi w aktywne zawieszenie i układ kontroli trakcji. Nie były łatwe w prowadzeniu, trzeba było im ufać albo być szalonym . Mansella dotyczyło bardziej to drugie.
Frank miał w ekipie Alaina Prosta i Ayrtona Sennę, a później kapitalnego Damona Hilla. Zaufał i strzelił w 10 wybierając Jacquesa Villeneuve’a. Niestety później zaczęło się robić źle. Zatrudnienie Ralfa Schumachera pod naciskiem BMW to jedna strona medalu, a Frank chciał kierowcę z jajami i w drugim bolidzie umieścił Juana-Pablo Montoyę, któremu moim zdaniem Williams zniszczył karierę. Kolumbijczyk spędził najlepsze lata w dość szybkim bolidzie, ale destrukcyjnym zespole i się wypalił. Później w McLarenie u boku Kimiego nie był już tym samym kierowcą, którego poznano na testach. Jenson Button szybko zwiał, ale Mark Webber to kolejny zmarnowany talent w Williamsie. Mógł wtedy przejść do Renault i jeździć mistrzowskim bolidem z Fernando Alonso.
Dalej Nico Rosberg, który męczył się w Williamsie przez 4 lata. Nico Hulkenberg zadebiutował w Williamsie co moim zdaniem zniszczyło mu karierę. Osobiście uważam, że Nico zasługuje przynajmniej na to, co ma teraz drugi Nico (Rosberg). No i w końcu Bruno Senna. Znów interesujący kierowca, który trafił do Williamsa. Pastor Maldonado, ostatni zwycięzca Williamsa odszedł z ulgą do Lotusa. Moim zdaniem świetny kierowca, który już nigdy nie będzie na szczycie. Bardzo lubię Williamsa, nawet najbardziej, ale zawsze powtarzałem, że kierowca, który tam trafi to albo emeryt (Barichello, Massa), albo nie powinien tam trafić (Nakajima, Schumacher) albo taki, któremu zniszczą karierę.
Jednak ten wpis nie jest o moich gustach, ale o tym, że znów pojawiła się nadzieja dla brytyjskiego zespołu. Przez lata, za każdym razem gdy zmieniano jednostkę napędową odwoływano się do historii i mówiono „może tym razem się uda”. Nawet gdy Williams dwukrotnie przechodził na silniki Coswortha wielu miało nadzieję, że to taki powrót do korzeni Formuły 1. Dwie niezależne ekipy pasjonatów zbudują zwycięskie auto. Jak to się skończyło? Wystarczy popatrzeć w statystyki sezonu 2006, 2010 i 2011. Gdy wybrano jednostki Renault znów powtarzano to samo. Miało być tak sentymentalnie, znów zwycięski duet jak za czasów FW14 i FW17. Nic z tego. Tym razem naprawdę może być lepiej.
Silniki Mercedesa nie mają nic wspólnego z historią Williamsa, a FW36 jest okropny jak reszta stawki, choć nie tak jak Caterham. Jednak zespół to nie tylko jakiś silnik, bolid czy malowanie. To ludzie, a Williams ma nareszcie odpowiednich ludzi u steru. Frank to Frank, on zostanie w padoku do końca życia, ale już właściwie nie steruje ekipą. Robi to jego córka Clarie Williams. Nowe pokolenie Williams łapie za stery. Żaden biznesmen czy myśliciel typu Toto Wolff i Adam Parr , ale baba z genami Franka.
Pat Symonds to jeden z najbardziej utalentowanych i wszechstronnych inżynierów F1
Dyrektorem technicznym zostaje genialny Pat Symonds. Ekipę na szczęście opuścił Sam Michael, który moim skromnym zdaniem zbudował te wszystkie kiepskie bolidy Williamsa, a mierne efekty jego pracy widać było już w McLarenie w zeszłym roku. Tymczasem Pat jest nie mniej genialny od Adriana Neweya czy Rossa Browna, z którymi zresztą pracował, a Brawna przyjmował do pracy w zespole Benetton. Symonds jest najbardziej wszechstronnym inżynierem w F1. Ross Brawn jest świetny w zarządzaniu grupą projektantów, ale nie projektantem. Newey jest genialnym projektantem, ale nie potrafi zarządzać zespołem. Pat jest świetny w jednym i w drugim. Pracował w przeszłości na każdym inżynierskim stanowisku w zespole F1. Niemal całą swoją karierę spędził w jednym zespole, który w statystykach widnieje pod nazwami Toleman, Benetton i Renault. W Benettonie przyłożył się do rozpoczęcia serii sukcesów Michaela Schumachera i dołożył Williamsowi, a z Renault i Alonso pokonał niepokonany zespół Ferrari-Schumacher-Brawn-Todt-Byrne. Pracował jako inżynier wyścigowy Senny i Schumachera, był dyrektorem technicznym Benettona i Renault, zna się na mechanicznej i aerodynamicznej stronie bolidu F1, a silniki też nie są mu obce. Inżynieria Formuły 1 to jego największa pasja i czuje się jak dziecko, które dostało ulubiona zabawkę gdy może porozmawiać o bolidach czy coś komuś wytłumaczyć. Ma doświadczenie z małymi ekipami (Benetton) i wielkimi (Renault). Potrafi zbudować świetny samochód i do tego jest doskonałym strategiem, który jako jedyny w stawce dorównywał pod tym względem Rossowi Brawnowi. Ponadto potrafi pracować z ludźmi o twardym charakterze takimi jak Flavio Briatore i świetnie dogaduje się z kierowcami.
No właśnie, a co z kierowcami? Felippe Massa i Valteri Bottas to nie jest duet marzeń, ale chwila. Massa jest bardzo niedocenionym kierowcą, również przeze mnie, ale myślę, że dopóki nie przejdzie na „emeryturę” będzie przydatny. Ma wielkie doświadczenie z wielkiego zespołu i jest bardzo twardy. Jest profesjonalistą w każdym calu. Był upokorzony wiele razy, był też podporządkowany za każdym razem gdy go o to proszono no i wrócił po tym strasznym wypadku. Nie jest za szybki w przeciętnym bolidzie, ale może to wszystko przez atmosferę w Ferrari? Pamiętacie jak na nowo narodził się Rubens Barichello gdy z Ferrari przeszedł do Brawn GP?
A co z Valteri Bottasem? To wielka zagadka bo ten chłopak jeszcze nie pokazał tyle, ile zdążył pokazać na przykład Pastor Maldonado. Nie wiemy jeszcze o nim zbyt wiele, jest młody i zupełnie inny niż jego rodak Kimi Räikkönen. Ale w pewnych rzeczach podobny. Ma dużą odporność psychiczną i trzyma ciśnienie. Zaimponował mi kilka razy w drugiej połowie sezonu 2013, zwłaszcza w USA gdzie startował z 9. pola i ukończył wyścig na 8. pozycji. Osobiście uważam, że może coś z niego być i to jest jeden z tych kierowców Williamsa, który trafił tam i jest już drugi rok nie dlatego, że ma nazwisko czy pieniądze, ale talent, szybkość i właściwie podejście do pracy. Nawet jeśli Williams zrujnuje mu karierę, to będzie oznaczało, że był naprawdę dobry.
Williams Martini Racing - jak to brzmi!
Ostatnia sprawa to barwy. One tak naprawdę nie mają znaczenia, ale pieniądze jaki przynoszą już tak. Jeśli Williams zmienił nazwę na Williams Martini Racing - jak to brzmi! - to pieniądze nie są małe. To sponsor tytularny – nigdy nie mówicie „sponsor” w obecności Franka - z długoterminowymi planami. Poza tym, to jedna z tych firm, które naprawdę angażują się w motorsport. Z całym szacunkiem dla Marlboro, Rothmansa, Camela, Mobila czy Castrola i innych wielkich sponsorów/barw, ale nie są nawet w połowie tak rasowe jak Martini. Tu w szranki może stanąć tylko legendarny Gulf. Wiem, to nie ma znaczenia, że Williams ma teraz najlepsze malowanie w stawce i prawdopodobnie dla niektórych w historii tego zespołu, ale to fantastyczne, że tak wiele dobrych rzeczy dzieje się na raz wokół tej stajni.
Williams to prawdziwa legenda, ale nie zdobyli tytułu od 1997 roku. Są zmotywowani jak nikt inny w stawce!
Może to być naprawdę dobry okres dla Williamsa. Przedsezonowe testy pokazały, że to jedna z trzech najszybszych ekip i jako jedna z czterech wyposażona w jednostki napędowe Mercedesa – chyba najlepsze w tym sezonie. Mają dobre tempo i niezawodność, a do tego chyba największą motywację. Mając w ekipie Pata Symondsa są w dobrych rękach od strony technicznej, którą wzmocnił ostatnio Rod Nelson z Lotusa oraz Craig Wilson, który wrócił do drużyny po kilku latach spędzonych w Mercedesie, a także Rob Smedley – inżynier wyścigowy Felippe Massy z Ferrari – jeden z najlepszych w swoim fachu.
Zespół i jego wyniki to składowa wielu czynników, o których mogliście tu przeczytać. Wydaje się, że Williams ma wiele czynników wskazujących na nich jako faworytów do zwycięstwa w tym roku. W sezonie 2009 pewien przeciętny zespół z przeciętnymi kierowcami sprytnie wykorzystując lukę w przepisach technicznych zdominował pierwszą część mistrzostw. Mimo braku budżetu na kontynuację rozwoju bolidu i coraz słabszego tempa wraz z upływającym czasem wystarczyło punktów na podwójne mistrzostwo. Byli napędzani silnikami Mercedesa zdobywając jeden z dwóch tytułów mistrzowskich dla tego producenta jednostek napędowych. Czy ta historia może się powtórzyć?