Warszawa M20 GT - nowy, polski samochód sportowy. Wreszcie bez porywania się z motyką na Słońce

Podczas tegorocznego Forum Ekonomicznego w Krynicy firma KHM Motors zaprezentowała Warszawę M20 GT. To kolejna próba wskrzeszenia polskiej motoryzacji. Znamy ten schemat – stara nazwa, nowy wóz, wielkie marzenia. Przerabiamy to średnio raz na dwa lata. Tym razem jednak twórcy poszli inną drogą niż większość projektów z ostatnich lat – mniej ambitną, ale bardziej sensowną.

Warszawa M20 GT
Warszawa M20 GT
Źródło zdjęć: © fot. materiały KHM Motor Poland
Mariusz Zmysłowski

05.09.2018 | aktual.: 14.10.2022 14:54

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Problemem wielu tych ambitnych polskich przedsięwzięć, które obserwujemy już przynajmniej przez dekadę, jest wzięcie na barki od razu zbyt wiele. Kilka razy już to pisałem – nie uwierzę w projekt, którego twórcy na starcie mówią o produkcji seryjnej, kosmicznych osiągach, wielkich celach. To kosztuje fortunę.

Jak dużo wkładu finansowego to wymaga, doskonale pokazuje przykład, który zawsze przy takich okazjach przytaczam. Jedno z polskich biur projektowych, które zajmuje się przygotowaniem modeli produkcyjnych, gotowych technologicznie do tworzenia narzędzi, form i całej infrastruktury produkcyjnej, pracowało kilka lat temu przy średnim SUV-ie jednej z dużych niemieckich marek premium. Gdy opracowanie procesu technologicznego było już w bardzo zaawansowanym stadium, konstruktorzy uznali, że maska powinna się otwierać w drugą stronę. Konieczne było przeniesienie zawiasów, mocowań, mechanizmów zwalniających blokadę itd. Tylko ta subtelna zmiana obciążyła budżet projektu dodatkową kwotą 2,5 mln euro.

Warszawa M20 GT na Forum Ekonomicznym w Krynicy
Warszawa M20 GT na Forum Ekonomicznym w Krynicy© fot. Nino Dżikija

Dlatego budowanie samochodu od zera to ogromne koszty, nawet jeśli mówimy o wytwarzaniu małoseryjnym, z wieloma elementami produkowanymi ręcznie, bez gigantycznej automatyzacji. Doskonałym wzorem, jak to zrobić współcześnie, jest Tesla. Wzięli karoserię Lotusa, włożyli do niej silnik elektryczny, podali delikatnym modyfikacjom stylistycznym – tak powstała pierwsza Tesla Roadster, która pozwoliła w ogóle zbudować świadomość istnienia marki. Dopiero potem zaczęła się walka o klienta masowego.

Nie będę tutaj udawał, że jestem zachwycony Warszawą M20 GT. Przednie reflektory nie podobają mi się w ogóle, a z tyłu, z użyciem lamp z Mercedesa-AMG GT powstało coś dziwnego w kształcie, bo całość jest... Fordem Mustangiem w przebraniu.

Warszawa M20 GT
Warszawa M20 GT© fot. materiały KHM Motor Poland

KHM Motors zbudowało na bazie najtańszego nowego coupé z V8 na polskim rynku niekoniecznie urodziwe auto, ale tu nie o gust chodzi. Być może znajdą się miłośnicy tej stylistyki – w końcu proporcje z Mustanga zostały. Sęk w tym, że wreszcie znalazł się ktoś, kto nie porywa się z motyką na Słońce, tylko zaczyna od już istniejącej, bardzo dobrej bazy i nie kryje się z tym – twórcy Warszawy M20 GT sami przyznają, że pod spodem dostajemy Mustanga.

Tył Warszawy M20 GT z lampami z Mercedesa-AMG GT
Tył Warszawy M20 GT z lampami z Mercedesa-AMG GT© fot. materiały KHM Motor Poland

Andrzej Cyganowski – menedżer projektu z KHM Motors zdradził nam, jaki jest plan na ten samochód. Pytany o założenia projektu odpowiada: "zbudować prototyp, który ma możliwości i homologację do jazdy na drogach, a następy etap tworzy się dzisiaj. Czy ktoś jest tym naprawdę zainteresowany? Z tego etapu będziemy tworzyli pomysł, czy będziemy to produkowali dalej". Jeśli będzie zainteresowanie samochodem i firma podejmie się jego produkcji, KHM Motors chciałoby zbudować około 100 egzemplarzy.

Warszawa M20 GT i Warszawa M20
Warszawa M20 GT i Warszawa M20© fot. materiały KHM Motor Poland

Specyfikacja jest oczywista: V8 o pojemności 5 l i 420 KM. Prędkość maksymalna nie była sprawdzana, ale twórcy docelowo chcieliby osiągnąć 280 km/h.

Na początku, gdy usłyszałem tylko dane techniczne i zobaczyłem sam przód – nie wiedziałem jeszcze, że bazą jest Mustang – sądziłem, że znowu dostajemy to samo. Kolejne bujanie w obłokach, za dużą moc na jakąś konstrukcję składaną przez pasjonatów w garażu. Okazało się jednak, że ktoś wreszcie poszedł po rozum do głowy i, bez względu na to, czy stylizacja tej maszyny mi się podoba, czy nie, to wierzę, że ma większe szanse powodzenia, być może z bardziej ambitnym modelem w przyszłości, niż projekty startujące od zera.

Komentarze (46)