Volvo C30 D4 R‑design – zbuntowany szwed [test autokult.pl]
Marka Volvo od wielu lat jest kojarzona z autami, które są przede wszystkim bezpieczne, praktyczne oraz zaprojektowane w chłodnym, minimalistycznym stylu. Czy jednak wszystkie modele skandynawskiego producenta spełniają wymienione warunki? Stylistyka auta, które tym razem trafiło w moje ręce, z pewnością nie jest ani minimalistyczna, ani konserwatywna. Praktyczność? Poproszę o kolejne pytanie. Jedynie w kwestii bezpieczeństwa niewiele się zmieniło - pozostaje ono na najwyższym możliwym poziomie.
28.09.2011 | aktual.: 18.04.2023 11:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Marka Volvo od wielu lat jest kojarzona z autami, które są przede wszystkim bezpieczne, praktyczne oraz zaprojektowane w chłodnym, minimalistycznym stylu. Czy jednak wszystkie modele skandynawskiego producenta spełniają wymienione warunki? Stylistyka auta, które tym razem trafiło w moje ręce, z pewnością nie jest ani minimalistyczna, ani konserwatywna. Praktyczność? Poproszę o kolejne pytanie. Jedynie w kwestii bezpieczeństwa niewiele się zmieniło - pozostaje ono na najwyższym możliwym poziomie.
Volvo C30, dodatkowo wzbogacone o pakiet R-design, wydaję się tytułowym "zbuntowanym szwedem". Patrząc na pozostałe modele tej statecznej marki, trudno temu zaprzeczyć. Co prawda cały pas przedni oraz bok auta do słupków B włącznie dość jednoznacznie kojarzy się z innymi modelami tego producenta, jednak to, co dzieje się z nadwoziem - od końca drzwi poczynając, a na tylnym zderzaku kończąc - jest swego rodzaju ewenementem.
Zadziorne reflektory wcinające się w maskę, uwypuklone i nadmuchane nadkola, pionowe tylne światła oraz całkowicie przeszklona klapa bagażnika dodają C30 uroku. Fakt - bryła nadwozia nie jest tak konserwatywna jak u rywali, a co za tym idzie - nie każdemu przypadnie do gustu. Moim zdaniem jest to duży atut tego samochodu. Wyobrażacie sobie ulice, po których jeżdżą wyłącznie kompaktowe Toyoty i Volkswageny?
Wspomniałem przed chwilą o całkowicie przeszklonej klapie bagaznika. A jak od strony praktycznej wygląda sam bagażnik? Przestrzeń bagażową dostępną w C30 nazwać bagażnikiem to tak samo, jak powiedzieć o naszych piłkarzach, że są najlepsi na świecie. Skromniutkie 233 litrów oraz bardzo wysoki próg załadunku sprawiają że do wnętrza tej "szufladki" zmieszczą się neseser oraz torba fotograficzna lub sprytnie zapakowany malutki stolik z Ikei.
Teoretycznie jeśli jakimś cudem chcemy zrobić z tego samochodu bagażówkę, możemy część bagażu, która nie zmieściła się (no niech już będzie) w bagażniku, ulokować na tylnych fotelach. Co do tylnej kanapy - od samego początku sądziłem, że Volvo C30 jest autem dwuosobowym z awaryjnymi miejscami dla teściowych. Po części z błędu wyprowadził mnie kolega, który mając do wyboru podróż nocnym autobusem ZTM lub podróż na tylnym siedzeniu C30, wybrał szwedzkie rozwiązanie.
W pierwszej chwili pomyślałem, że nie wie biedaczek, na co się pisze, jednak podczas trwającej ponad 30 minut drogi ani razu nie narzekał na zajmowane miejsce. Co prawda o ilości miejsca na nogi decyduje uprzejmość osoby siedzącej przed pasażerem, ale za to wolnej przestrzeni nad głowami nie zabraknie nawet osobom o 190 cm wzrostu, co jest zasługą głębokich i mocno wyprofilowanych siedzisk. Tylko co z tego, że ktoś nie wybije głową dziury w dachu, skoro nie będzie miał co zrobić z nogami?
Mnie jednak zdecydowanie bardziej interesuje przednia część kabiny C30. Pokryte ekologiczną skórą z żujących ekologiczną trawę szwedzkich krów siedzenia sprawdzają się idealnie - zarówno podczas bardziej żywiołowej jazdy, jak i w dłuższych trasach. Zegary z niebieskimi cyferblatami są bardzo czytelne, chociaż na pierwszy rzut oka właśnie ten niebieski kolor może budzić mieszane uczucia. Znakiem rozpoznawczym każdego ze współczesnych modeli Volvo jest konsola środkowa z charakterystyczną rysunkiem, na której umieszczono przyciski wyboru aktywnych nawiewów.
Liczba wszystkich przycisków oraz ich ułożenie mogą jednoznacznie kojarzyć się z pilotem telewizyjnym i nieco przytłaczać. Wystarczy jednak chwila zabawy i okazuję się, że wszystko jest do bólu intuicyjne i przemyślane. Chciałoby się powiedzieć, że tak powinno być w każdym samochodzie, ale od kogo wymagać przemyślanych i praktycznych rozwiązań jeśli nie od Szwedów?
Za swego rodzaju ciekawostkę należy uznać aż 18-stopniową skalę regulacji siły nawiewu. Jeśli do tej pory nie mogliście się zdecydować, czy ustawić klimatyzację na 21 czy 20,5 stopni Celsjusza, Volvo daje kolejną zabawkę. Siedem, a może dziewięć? Który poziom siły nawiewu wybrać? To dopiero jest dylemat.
Warto wspomnieć jeszcze o skórzanej, świetnie leżącej w dłoniach kierownicy R-design, która do spokojnej jazdy oraz manewrów po zatłoczonych parkingach pasuję idealnie. Do większych szaleństw, szybkich i nagłych zmian kierunku wydaje się jednak nieco za duża.
Pod maską testowanego egzempalrza pracowała niepozorna, ale dość żywiołowa jednostka napędowa. Oznaczenie D4, które dumnie prężyło się na nadwoziu auta, nie oznacza liczby cylindrów, ale jedynie wariant mocy danej jednostki. Przyznam szczerze, że sam już się trochę gubię w tych literkach i cyferkach oznaczających silniki Volvo.
Do mojej dyspozycji pod prawą stopą było 177 KM oraz pokaźne 400 Nm momentu obrotowego, generowane przez 2-litrową, wysokoprężną jednostkę o 5 cylindrach. Możecie mi wierzyć lub nie, ale dodanie tego jednego cylindra diametralnie zmienia charakter pracy silnika. Po pierwsze tak charakterystyczne dla silników zasilanych olejem napędowym wibracje są praktycznie nieodczuwalne, po drugie - dźwięk wydobywający się z dwóch końcówek układu wydechowego po przekroczeniu 3 tys. obrotów na pewno nie przypomina klekoczącego diesla i zdecydowanie bliżej mu do barwy jakiejś rzędowej, benzynowej szóstki.
Jeśli choć raz wkręcicie jednostkę napędową na wysokie obroty, za każdym razem będziecie tak operowali skrzynią biegów, aby wskazówka obrotomierza nie spadła poniżej cyfry 3. Notabene posługiwanie się ręczną, 6-biegową przekładnią polubicie od pierwszego dotknięcia jej drążka. Wszystkie przełożenia wchodzą pewnie, a drogi prowadzenia lewarka są bardzo krótkie.
Brawa należą się też inżynierom za zestrojenie układu zawieszenia. W połączeniu ze żwawym silnikiem stosunkowo sztywne i obniżone za sprawą pakietu R-design zawieszenie nadaje prowadzeniu auta sporo sportowego sznytu. Samochód w każdych warunkach wykazuje się ponadprzeciętną zwinnością i gdy tylko brutalniej będziemy się z nim obchodzili, układ kontroli trakcji będzie miał co robić. Jeśli postanowimy wyłączyć elektronicznego anioła stróża, przy ostrzejszej jeździe przednie opony będą bardzo często wydawały z siebie piskliwe odgłosy, jednak samochód z uporem maniaka będzie starał się utrzymać żądany przez kierowcę tor jazdy. Naprawdę trzeba się sporo namęczyć albo po prostu przesadzić z fantazją, aby wyprowadzić to auto z równowagi.
Ile zatem taka żywiołowa, 5-cylindrowa jednostka spala oleju napędowego? I tutaj byłem miło zaskoczony. Przyznam się bez bicia, że często moja prawda noga działała w sposób zero-jedynkowy, a mimo to Volvo zadowoliło się średnio 8 litrami oleju na 100 km. W trasie 6 litrów na 100 km jest w zasięgu każdego kierowcy. Spalanie w cyklu miejskim? Nieco ponad 9 litrów.
Nie jest tajemnicą, że samochody marki Volvo nigdy nie należały do okazyjnie tanich. Nowe Volvo C30 z podstawowym silnikiem 2,0 145 KM możemy mieć już za 78 100 zł. Kompletnie wyposażony egzemplarz z pakietem R-design oraz opisywanym przeze mnie silnikiem Diesla pod maską to wydatek rzędu 120 000 zł. Czy warto wydać taką kwotę na to auto?
Nie ulega wątpliwości, że C30 jest cholernie niepraktyczna, jeśli zestawić ją z innymi modelami tego szwedzkiego producenta. Biorąc jednak pod uwagę bardzo dopracowany silnik D4 oraz nieszablonowy design połączony ze szwedzkim minimalizmem w głębokim poważaniu mam fakt, że nie będę mógł przewieźć tym autem XIX-wiecznej komody czy paczki przyjaciół na tylnej kanapie. Radość z jazdy i świadomość, że chroni mnie masa nowatorskich systemów bezpieczeństwa z SIPS i WHIPS na czele sprawiają, że chyba przefarbuję kolor włosów na blond i kupię niebieskie soczewki do oczu. Do zobaczenia na drodze.
- wyróżniający się z tłumu, nieszablonowy design
- łatwość i intuicyjność obsługi
- świetny silnik D4
- dobre osiągi
- mały bagażnik
Testowany egzemplarz: | Volvo C30 D4 R-design |
Silnik i napęd: | |
Typ: | R5, Turbodoładowanie |
Rodzaj paliwa: | Olej Napędowy |
Ustawienie: | Poprzecznie |
Rozrząd: | 20V DOHC |
Objętość skokowa: | 1984 cm3 |
Stopień sprężania: | 16,5:1 |
Moc maksymalna: | 177 KM (przy 3500 rpm) |
Moment maksymalny: | 400 Nm (przy 1750-2750 rpm) |
Objętościowy wskaźnik mocy: | 88,5 KM/l |
Skrzynia biegów: | 6-biegowa, ręczna |
Typ napędu: | FWD |
Hamulce przednie: | Tarczowe, wentylowane |
Hamulce tylne: | Tarczowe |
Zawieszenie przednie: | Kolumna McPhersona |
Zawieszenie tylne: | Wielowahaczowe |
Układ kierowniczy: | Wspomagany |
Koła, ogumienie przednie: | 17'' 205/50 R17 |
Koła, ogumienie tylne: | 17'' 205/50 R17 |
Masy i wymiary: | |
Typ nadwozia: | hatchback |
Liczba drzwi: | 3 |
Współczynnik oporu Cd (Cx): | 0,31 |
Masa własna: | 1452 kg |
Stosunek masy do mocy: | 8,20 kg/KM |
Długość: | 4266 mm |
Szerokość: | 1782 mm |
Wysokość: | 1447 mm |
Rozstaw osi: | 2640 mm |
Rozstaw kół przód/tył: | 1520/1521 mm |
Test zderzeniowy EuroNCAP: | 5 Gwiazdek |
Osiągi: | |
Przyspieszenie 0-100 km/h: | 8,6 s |
Prędkość maksymalna: | 220 km/h |
Katalogowe zużycie paliwa (miasto): | 7,0 l/100km |
Katalogowe zużycie paliwa (trasa): | 4,0 l/100km |
Katalogowe zużycie paliwa (mieszane): | 5,1 l/100km |
Pojemność zbiornika paliwa: | 60 l |
Emisja CO2: | 134 g/km |
Pojemność bagażnika: | 233/- l |
Cena: | Z silnikiem 145 KM od 78 100 złZ silnikiem 177 KM od 97 800 zł |