Volkswagen Beetle Mexican Trip [relacja i dziennik autokult.pl]
Butelka Coca-Coli, iPhone, okulary Ray-Ban Aviator, Beetle – jak można zmienić design, aby pozostał znany i niepowtarzalny?
31.10.2011 | aktual.: 30.03.2023 13:27
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Styliści Volkswagena pod batutą Waltera da'Silvy dostali proste zadanie: bardziej niż w New Beetle z 1998 roku podkreślić sylwetkę pierwszego Garbusa. Wyszło bardzo dobrze, bo przecież wiadomo było, że nie może wyjść identycznie. Gdy postawi się pierwszego Garbusa i nowego Beetle w jednym pomieszczeniu, skieruje oświetlenie tylko na dach i porówna sylwetki, zauważy się, że tylna część nadwozia obu aut ma prawie taką samą linię.
Sylwetka dachu jest bardziej płaska i nawiązuje do zaprezentowanego w 2005 roku studyjnego modelu Ragster. Dzisiejszy Beetle jest bardziej zuchwały, dynamiczny i bardziej męski od poprzedniej generacji.
Beetle ma 1808 mm szerokości (+84 mm), 1486 mm wysokości (-12 mm) i 4278 mm długości (+152 mm). Rezultatem są zupełnie nowe proporcje. Dzięki zwiększonej długości można było spłaszczyć i wydłużyć dach, przesunąć przednią szybę, a tylnej części nadwozia nadać kształt pierwszych Garbusów. Nowy punkt ciężkości spoczywa teraz na słupku C. Zwiększono rozstaw kół z przodu 1578 (+63 mm), z tyłu 1544 mm (+49 mm) i osi 2537 mm (+22 mm), a to nadało nowemu Beetle muskularną sylwetkę.
W Europie, Ameryce oraz Australii i Nowej Zelandii nowy Volkswagen pojawi się na rynku w 3 liniach wyposażenia: Beetle, Design i Sport. Każda linia ma całkowicie odmienny charakter. Z okazji wprowadzenia auta na rynek w Europie Volkswagen stworzył dwie wersje specjalne, na bazie dynamicznego Beetle Sport 2,0 TSI DSG (200 KM) powstało Black Turbo i White Turbo. Są one dostępne równolegle z pozostałymi liniami wyposażenia. White Turbo w Europie jest dostępny w kolorze Pure White, a Black Turbo pokryto lakierem Deep Black.
Na zewnątrz obie specjalne edycje są rozpoznawalne między innymi po bocznych napisach Turbo (nad progami) oraz lusterkach i felgach w kontrastowym kolorze. W Beetle White Turbo szlifowane na wysoki połysk koła ze stopu metali lekkich typu Tornado są czarne, podobnie jak obudowy lusterek zewnętrznych. W przypadku Beetle Black Turbo felgi i lusterka są białe. Natomiast wewnątrz deska rozdzielcza, klamra na pionowym ramieniu kierownicy i górna krawędź drzwi pokryto lakierem w kolorze nadwozia.
Na pokrywie bagażnika może być umieszczona lokalna, potoczna nazwa modelu, w zależności od rynku: Käfer, Beetle, Vocho, Coccinelle, Fusca, Maggiolino, Garbus... Forma i kolorystyka lakierowanej lub karbonowej czołowej powierzchni deski rozdzielczej stanowi wizualny pomost do czasów pierwszego Garbusa, a mimo to nie jest retro. Powierzchnia ta w modelu podstawowym (Beetle) jest utrzymana zawsze w jednolitym czarnym kolorze, a w wersji Design – w kolorze nadwozia. Deskę rozdzielczą wersji Sport pokryto materiałem przypominającym włókna węglowe.
Podobnie jak w pierwszych Garbusach Beetle (w zależności od wersji wyposażenia) ma dodatkowy, wbudowany w czołową powierzchnię deski rozdzielczej schowek na rękawiczki, otwierany w górę (pokrywa standardowego schowka, wbudowanego poniżej, otwiera się w dół). Nowym, sportowym elementem są znajdujące się powyżej systemu audio i nawigacji zegary: wskaźnik temperatury oleju, stoper i wskaźnik ciśnienia doładowania (opcja). Nowością są także zaprojektowane specjalnie dla Beetle kierownice z lakierowanymi aplikacjami na ramionach.
Cztery dorosłe osoby mogą wygodnie podróżować także na długich trasach, a bagażnik pomieści nawet 905 l bagażu. Sterowany elektrycznie, panoramiczny, podnoszony i rozsuwany dach wpuszcza do wnętrza słońce, a system nagłośnieniowy firmy Fender uprzyjemnia podróż. Po raz pierwszy w Beetle montowany jest bezkluczykowy system dostępu i uruchamiania Keyless Access.
Najoszczędniejszy silnik – 1,6 TDI o mocy 105 KM zużywa według producenta zaledwie 4,3 l/100 km, ale niestety nie było nam to dane sprawdzić. Ceny Beetle zaczynają się od 68 tysięcy złotych za wersję 1,2 TSI o mocy 105 KM. Dostępne są jeszcze benzynowe 1,4 TSI i 2,0 TSI, którymi mieliśmy okazję jeździć. Gamę uzupełnia wspomniany silnik TDI. Najdroższy Beetle kosztuje prawie 102 tysiące. Tyle trzeba zapłacić za wersję Sport 2,0 TSI z sześciostopniowym DSG.
[dzień 1 - 24 października]
Meksyk przywitał mnie upałem, pięknymi widokami i wielkimi jak talerze pająkami. Półwysep Jukatan to z pewnością miejsce magiczne.
Niesamowicie piękne, oblane Morzem Karaibskim, w którym udało mi się nawet wykąpać. Pełne pozostałości po cywilizacji Majów, ze starożytnym miastem Coba na czele. Kuchnia jest przepyszna, mająca niewiele wspólnego z polsko-meksykańskimi knajpami. Ale najważniejszy w tym wszystkim był najnowszy Volkswagen Beetle.
Dziś zrobiliśmy około 200 kilometrów 200-konną wersją Beetle z przekładnią DSG w specyfikacji Sport. Pierwsze wrażenia: samochód bije MINI pod każdym względem, zobaczymy, czy po bliższym poznaniu zyskuje czy traci. No i jeszcze jedno spostrzeżenie - meksykańskie drogi są znakomite, proste, bezpieczne. Jutro dalsza część wrażeń. Czas goni, a dostęp do Internetu ograniczony.
[dzień 2 - 25 października]
Drugi dzień prezentacji VW Beetle to dla jednych czas na nurkowanie, dla innych na dyskusje w hotelowym lobby ze szklanką mojito, ale dla większości to czas przejażdżek nowym Volkswagenem po meksykańskich miasteczkach.
Wiemy już, że najtańszy Garbus to wydatek nieco ponad 68 tysięcy złotych. Jest w nim silnik 1,2 TSI o 105 KM mocy. Seryjne wyposażenie obejmuje między innymi kontrolę trakcji, klimatyzację i radio z MP3. O nagłośnienie zadbała słynna firma Fender - były dostarczyciel gitar dla Jimiego Hendrixa. Jeśli chcielibyśmy kupić mocniejszego VW Beetle z dwulitrowym, turbodoładowanym, 200-konnym silnikiem oraz pakietem Sport, to na stół musielibyśmy położyć ponad 100 tysięcy złotych.
Beetle na ulicach Meksyku budzi powszechny zachwyt i szacunek, ale to samochód przez Meksykanów kochany szczerym uczuciem. Można powiedzieć, że dawny Beetle zmotoryzował ten kraj. To samochód z tradycją.
Teraz wszyscy czekamy na Rinę. Huragan ma już trzeci poziom w pięciostopniowej skali i stale rośnie. W okolicy jest wojsko, które zadba o naszą ewakuację. Chyba że z Jukatanu ewakuujemy się już sami w głąb lądu. Rina pędzi 165 km/h - nawet najtańszy Beetle jest szybszy.
[dzień 3 - 26 października]
Dziś ewakuujemy się do Meridy. To milionowe miasto w końcu pokaże nam prawdziwy klimat Meksyku. Byliśmy w Chichen Itza, gdzie na własne oczy widziałem jeden z siedmiu cudów świata - piramidy Majów. Mieliśmy też kontakt z policją federalną - dokładna kontrola bagaży i dokumentów przy odbezpieczonej broni ostrej może wprawić w zakłopotanie. Volkswagen Beetle po trzech dniach jest już jak dobry kumpel - zna przyzwyczajenia kierowcy, a kierowca wie, na co może liczyć. Wielki plus za kabelek do iPoda ukryty w skrytce - mała rzecz, a cieszy. Dziś krócej, bo uciekamy już przed huraganem Rina.
[dzień 4 - 27 października]
Jesteśmy cały czas w trasie, z Meridy ruszamy do Valladolid - to kolejne 250 km drogi. Klimaty są iście karaibskie, widzimy w końcu kawałek prawdziwego Meksyku. Prawdopodobnie do Polski wrócimy z jednodniowym opóźnieniem przez Mexico City i Paryż.
Ciekawa sprawa z tym VW Beetle - będzie się nazywał inaczej w każdym z krajów. Różnić się będą oznaczenia na pokrywie bagażnika. W Polsce znajdziemy tam napis Garbus, w Niemczech - Käfer, a tutaj, w Meksyku, Vocho.
Auto podczas podróży spala sporo paliwa - nasza średnia testowa to około 10 l benzyny na 100 km. Jest to wersja o mocy 200 KM z godną pochwały przekładnią DSG. Wielki plus dla VW za manetki przy kierownicy. Samochód jest trzydrzwiowy, a będzie można go zarejestrować na cztery osoby. Czwórka pasażerów siedzi swobodnie i ma do dyspozycji 310 l bagażnika. Po złożeniu tylnej kanapy - 900 l. Ruszajmy więc w drogę do Valladolid i Mexico City.
[dzień 5 - 28 października]
Kolejny dzień minął nam na podejmowaniu decyzji, czy i skąd wrócimy do Polski. Rina okazała się po dwakroć łaskawa. Po pierwsze to dzięki niej pojechaliśmy z Jukatanu w głąb Meksyku. Przyniosło nam to masę niespodziewanych wrażeń, bo Meksyk im bliżej Mexico City, tym bardziej meksykański, nieprzewidywalny i egzotyczny.
Beetle jadący nocą po Meksyku to bardzo fajny widok. Szkoda, że z przodu nie ma diod LED, ale Volkswagen zapowiada, że i one się pojawią. Z jednej strony fajnie, z drugiej - autko straciłoby trochę uroku. A zamiar projektantów, by Beetle był jak najbliższy swojego pierwowzoru, chyba udało się w końcu zrealizować.
Pod koniec dnia okazało się, że Rina pozwala nam wrócić do naszej bazy w Playa del Carmen. Jechaliśmy w środek burzy tropikalnej, w którą zmienił się huragan.
[dzień 6 - 29 października]
Wieczorne przeżycia z poprzedniego dnia na długo pozostaną mi w pamięci. Jazda w ulewnym deszczu, mocnym wietrze i piorunach błyskających jak flesze to zawsze wielka przygoda. Wróciliśmy do Playa del Carmen, by zakończyć pobyt tak, jak zaczęliśmy.
Jeszcze parę zdań o wnętrzu Beetle. Strasznie podoba mi się kierownica - jej kształt nawiązuje do lat 70. Bajerancko wygląda obramowanie głośników, podświetlające się na czerwono. Trochę szkoda, że VW nie pokusiło się o nieco więcej szaleństwa. Kwiatka w doniczce już nie uświadczymy - Beetle to teraz "męskie" auto.
Rina odeszła tak szybko, jak przyszła. Słońce jak niby nigdy nic wyszło zza chmur i temperatura sięgnęła 30 stopni Celsjusza. Szkoda, że jutro wracamy.