Używane części importujemy zza granicy. Wszystko przez brak regulacji
- W kraju, w którym legalnie demontuje się około 500 tysięcy pojazdów i gdzie samych pojazdów osobowych naprawia się kolejne 17 milionów, sprowadzanie części do regeneracji wydaje się absurdem – mówi Alfred Franke, prezes SDCM. Nawet w tematyce części jesteśmy szrotem dla zachodu?
30.09.2019 | aktual.: 22.03.2023 17:56
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
O ile używane samochody z zagranicy kupujemy dlatego, że nie stać nas na nowe, o tyle używane części importujemy dlatego, że brakuje nam własnych. Jednocześnie firmy zajmujące się profesjonalnie regeneracją podzespołów narzekają na brak tzw. rdzeni, czyli części, które można poddać regeneracji. W związku z tym są zmuszone do szukania ich za granicą. Tym samym zamiast wykorzystywać nasz potencjał, a ten jest ogromny, "czyścimy" inne kraje.
Skąd problem z brakiem surowców?
Winne są głównie przepisy obowiązujące stacje demontażu, które nie są w żaden sposób zobligowane do przywrócenia używanych części na rynek pierwotny – część po regeneracji jest w pewnym sensie nowym podzespołem. Stacje demontażu zamiast odsprzedawać je firmom zajmującym się regeneracją, upłynniają je na tzw. szrotach i na aukcjach jako używane. W Polsce jest też wiele nielegalnych punktów demontażu. Chodzi o prywatne osoby, które demontują samochody na części.
Rynek części używanych jest w Polsce równie duży jak nowych podzespołów. Co więcej, sprzedawane są nawet części, których teoretycznie nie można montować w samochodzie, choć takie akurat zwykle nie nadają się także do regeneracji. Jak choćby poduszki powietrzne.
- Powinien istnieć katalog części, które podobnie jak na przykład akumulatory, powinny być objęte systemem kaucyjnym – tak widzi rozwiązanie tej kwestii Alfred Franke, Prezes Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych. - Kupując nową czy też regenerowaną część zamienną, powinniśmy oddawać starą pod rygorem uiszczenia wyższej ceny. Również stacje demontażu pojazdów powinny być zobowiązane do sprzedaży części nadających się do regeneracji do firm zajmujących się profesjonalną regeneracją, zamiast zasilać takimi częściami szroty czy też aukcje internetowe - dodaje Franke.
GOZ, czyli obieg zamknięty części samochodowych
Rynek części samochodowych świetnie wpisuje się w ideę gospodarki obiegu zamkniętego (GOZ). Jak to działa? Część z nowego pojazdu po wyeksploatowaniu - lub jeszcze sprawna z pojazdu trafiającego na złom - powinna trafić do warsztatu zajmującego się regeneracją, który nada jej właściwości części nowej. Choć nie trafi już ona do nowego pojazdu, to może przez lata służyć jeszcze w innym, już istniejącym na rynku. Niektóre części można regenerować więcej niż jeden raz.
W Polsce niestety GOZ nie działa tak, jak powinna. Części z ze złomowanych pojazdów trafiają na rynek wtórny, a po wyeksploatowaniu nierzadko na złom, zamiast do firmy regenerującej. Faktem jest jednak, że kierowcy, którzy wymontują lub dostaną od mechanika swoją zużytą część, nie bardzo wiedzą co z nią zrobić, więc wyrzucają do śmietnika czy sami zawożą na wysypisko śmieci jako złom. Nawet znalezienie skupu części i wysłanie ich bywa bardziej kłopotliwe niż wyrzucenie ich do pojemnika na śmieci. Ostatecznie tracimy na tym wszyscy.
Firmy zajmujące się regeneracją samochodowych części zamiennych oferują skup tak zwanych rdzeni nawet przez internet. W niektórych firmach wystarczy wysłać zdjęcie elementu, by otrzymać szybką wycenę. Czego potrzebują takie przedsiębiorstwa? Najczęściej poszukiwane są alternatory (od 10 zł), przekładnie kierownicze ze wspomaganiem (od 60 zł), rozruszniki (od 10 zł), wtryski do silników Diesla (od 80 zł) czy zaciski hamulcowe (od 25 zł).
Niewiedza i brak dbałości o dalszy los zużytych części powoduje, że tracimy pieniądze, a środowisko obciążają niepotrzebnie wyrzucane komponenty. By zmienić sytuację, potrzeba ewolucji nawyków lub prawa. To drugie najprawdopodobniej przyniosłoby szybszy skutek.