Suzuki kontynuuje swoją ofensywę z Ignisem
Marka Suzuki w Europie znana jest głównie z tego, że pokazuje nowy model dość rzadko i żaden nie jest jakimś szczególnym zaskoczeniem. Nie błyszczy nowatorskimi rozwiązaniami i technologiami z najwyższej półki, ale zwykle to porządne samochody. W ostatnich miesiącach Suzuki serwuje nam nowość za nowością, a to jeszcze nie koniec.
02.10.2015 | aktual.: 02.10.2022 09:22
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Po odświeżeniu modelu Alto i przygotowaniu następcy o nazwie Celerio oraz dodaniu do gamy crossovera segmentu B jakim jest Vitara, ostatnią nowością zaprezentowaną przez Suzuki jest model Baleno, czyli hatchback segmentu B – następca Swifta. Bazuje na koncepcyjnym iK-2 i nadano mu niezbyt atrakcyjną nazwę, z którą raczej nie kojarzymy produktu najwyższej jakości. Drugim autem powstałym na niedawno zaprezentowanym koncepcie jest Ignis. I tu znów analogia – Ignis do konceptu iM-4 jest bardzo podobny, ale konia z rzędem temu, kto zrozumie dlaczego użyto nazwy samochodu, który nie odniósł większego sukcesu. Owszem, nowy Ignis gra w tej samej lidze co poprzedni, który był maleńkim crossoverem, wówczas segmentu A/B, jednak czy nie można było wymyślić dla niego nowej nazwy?
W zaprezentowanym niedawno nowym Suzuki Ignisie widać zdecydowanie więcej podobieństw z pierwotnego konceptu, niż pomiędzy Baleno a iK-2. W przednim pasie pojawiły się jedynie inne światła, odpowiadające produktom stosowanym w tej klasie samochodach, zastosowano również inną ramkę grilla i nieco większe otwory w dolnej części zderzaka. Zupełnie zwyczajne są także lusterka, a przechodząc dalej mamy również „normalne” światła z tyłu, inną listwę zderzaka i wycieraczkę, której w koncepcie po prostu nie było. Charakterystyczne dla iM-4 otwory w tylnym słupku również przestylizowano – teraz są to jedynie niewielkie wtłoczenia. Suzuki pokazało również wnętrze, które urzeka prostotą, ale nie można powiedzieć, że czegoś mu brakuje. Interesująco wygląda duży panel klimatyzacji z wieloma przyciskami do obsługi bodaj wszystkich urządzeń w samochodzie oraz, ponad nim duży ekran multimediów. Poza tymi obszarami nie znajdziemy już przycisków nigdzie, chyba że na kierownicy. Co warto zauważyć, deska rozdzielcza jest nowa, nie czerpie niczego z SX-4 S-cross czy Vitary.
Suzuki Ignis jest dokładnie tym, czym Ignis był przed laty. Nieduży crossover o ponadprzeciętnych właściwościach terenowych, ale przede wszystkim samochód miejski. Już pierwszy rzut oka na karoserię zdradza, że prześwit jest niemały i szykuje się konkurent Fiata Pandy 4x4. Podobnie jak włoski maluch, Ignis będzie wyposażony w napęd na cztery koła z dołączana tylną osią – oczywiście opcjonalny. Pod maską znajdą się dwie jednostki napędowe do wyboru, o pojemności 1,0 litra z turbodoładowaniem lub wolnossący 1,2 litra ze wspomaganiem ze strony silnika elektrycznego. To tzw. lekka hybryda, gdzie silnik elektryczny nie będzie samodzielnie napędzał samochodu. Podobny system zostanie zastosowany również w niedawno zaprezentowanym Suzuki Baleno oraz w przyszłości w innych modelach Suzuki.
Co ciekawe, jeszcze dobrze nie zaprezentowano nam Ignisa, a już powstał samochód koncepcyjny na jego bazie. Suzuki Ignis Trail Concept to niejako stricte terenowa wersja z atrakcyjnymi dodatkami stylistycznymi w kolorze czerwonym i dużo bardziej atrakcyjnym wnętrzem. Ot taki konkurent dla nieco przekombinowanego wizualnie Fiata Pandy Cross. Niestety, na chwilę obecną nie wiemy czy produkcja takiej wersji Ignisa w ogóle będzie miała miejsce. Nie wiemy też kiedy ruszy produkcja i sprzedaż Ignisa, który jak się obawiamy, zastąpi lada dzień klasyczny model Jimny.
Oba auta zostaną zaprezentowane podczas salonu samochodowego w Tokio w dniach 28 października – 8 listopada. Jednak to nie wszystko, co chce pokazać Suzuki. Przygotowało również dwa pojazdy koncepcyjne, ale raczej nie dla klienta europejskiego. Jednym z nich jest Suzuki Air Triser Concept. To nieduży minibus w stylu kei-cara, charakterystycznych pojazdów dla rynku japońskiego. Mierzy 4200 mm długości, 1695 mm szerokości oraz 1815 mm wysokości, a wnętrze ma pomieścić siedem osób. Oczywiście Japończyków. W zajmowaniu miejsca wewnątrz mają pomagać odsuwane po obu stronach drzwi. Do napędu auta posłużył silnik 1,4 turbo wspomagany motogeneratorem elektrycznym.
Drugim, dość interesującym konceptem jest trochę dziwaczny samochód rekreacyjny Suzuki Mighty DECK. Maleńki pick-up z drewnianymi siedzeniami i niezwykle prostym wnętrzem kojarzy nam się z niedawno pokazanym Citroënem Cactusem M, choć jest od niego znacznie mniejszy. To autko ma tylko 3395 mm długości, 1475 mm szerokości i 1540 mm wysokości, a napędzane jest silnikiem o pojemności 0,7 litra z turbodoładowaniem i wspomaganiem elektrycznym. Zadaniem Mighty DECK-a jest oczywiście przewiezienie dwóch pasażerów i deski surfingowej. Wyraźnie widać, że Suzuki chce rozwijać i prezentować napędy typu lekka hybryda. Ciekawe, czy przyjmą się one na rynku europejskim.