Sejm uchwalił zmiany w pierwszeństwie pieszych. Rewolucja wybuchnie 1 czerwca

Wtorek 1 czerwca 2021 r. ma stać się początkiem nowej ery w historii polskiego ruchu drogowego. W tym stwierdzeniu nie ma przesady. Tego dnia mają się zmienić zasady relacji pomiędzy kierowcami i pieszymi na przejściach. Ma to być skok w stronę standardów Europy Zachodniej.

Widzisz przejście? Noga z gazu.
Widzisz przejście? Noga z gazu.
Źródło zdjęć: © Policja
Tomasz Budzik

22.01.2021 | aktual.: 16.03.2023 14:51

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Sejm - stosunkiem 423 głosów za i 22 przeciw - w czwartek 21 stycznia uchwalił nowelizację przepisów drogowych, która wprowadzi trzy zmiany mające poprawić poziom bezpieczeństwa. Po pierwszym czytaniu, które odbyło się dzień wcześniej, do rządowego projektu nowelizacji wniesiono ponad 30 poprawek. Poparcie posłów uzyskała tylko jedna z nich – ustanawiająca dłuższe vacatio legis dla zmian. Nowe prawo ma wejść w życie 1 czerwca 2021 r. Pierwotnie miało to być jedynie 14 dni od ogłoszenia.

Nowy porządek na przejściach

Z europejskich danych wynika, że Polska jest jednym z najbardziej niebezpiecznych unijnych krajów dla pieszych. W przeliczeniu na milion mieszkańców w ciągu roku śmierć w wypadkach ponoszą u nas 22 piesze osoby. Europejska średnia to 10. Sytuacja jest alarmująca, dlatego posłowie niemal jednogłośnie opowiedzieli się za zmianami.

Zgodnie z nowymi przepisami pierwszeństwo przed pojazdami (z wyjątkiem tramwaju) będzie miał pieszy przebywający na przejściu dla pieszych i wchodzący na nie. Taki zapis zmusi kierowców do zmniejszania prędkości w pobliżu przejść, przy których idą ludzie. W przeciwnym wypadku zmotoryzowany nie będzie w stanie zachować się zgodnie z przepisami, jeśli pieszy zdecyduje się na skorzystanie z "zebry".

Nie oznacza to jednak, że od 1 czerwca 2021 r. piesi będą mogli robić wszystko. Nowe przepisy, oprócz przywileju, dodają im też zakaz "(…) korzystania z telefonu lub innego urządzenia elektronicznego podczas wchodzenia lub przechodzenia przez jezdnię lub torowisko oraz na przejściu dla pieszych – w sposób, który prowadzi do ograniczenia możliwości obserwacji sytuacji na jezdni, torowisku lub przejściu dla pieszych". Przed wkroczeniem na przejście piesi będą więc musieli upewnić się, że widzą sytuację na jezdni oraz że sami są widoczni. Bez zmian pozostaje zapis, który zabrania pieszym wchodzenia bezpośrednio przed jadący pojazd.

Podobne lub jeszcze mocniej trzymające stronę pieszych przepisy od lat funkcjonują w wielu krajach Europy Zachodniej. Państwa te mogą też poszczycić się znacznie korzystniejszymi statystykami wypadków z udziałem pieszych. Czy i u nas efekt będzie podobny? Z pewnością osłabi go stosunkowo niska świadomość części kierujących i pieszych.

Wystarczy przytoczyć kilka komentarzy. "Legislacją nie zajmują się kierowcy, tylko teoretycy. Chcą zabić pieszych, a kierowców wsadzić do więzień", "Już widzę te nagłówki w gazetach Kierowca Tira zabił madke z bombelkiem na pasach, przecież miała pierwszeństwo" (pisownia oryginalna), "Czy autorzy tej śmiertelnie niebezpiecznej zmiany mają świadomość swego czynu? Przecież zmiana świadczy, że autorzy nic nie wiedzą o realiach w ruchu drogowym i uprawiają propagandę" – to tylko niektóre z opinii stosunkowo licznych przeciwników zmiany przepisów. Co ciekawe, ci sami kierowcy po przekroczeniu granicy kraju jadą w terenie zabudowanym z przepisową prędkością i - mimo braku zmian w prawach fizyki, ale w obawie przed słonym mandatem - ustępują pieszym na przejściach. Może więc i u nas się da?

Błędem byłoby jednak oczekiwanie, że zmiana prawa błyskawicznie doprowadzi do dogonienia Szwecji, Austrii, Francji czy Niemiec pod względem bezpieczeństwa. Jedną z przeszkód może być tu infrastruktura. Jak wynika z kontroli przeprowadzonej przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad, na 70 proc. przejść dla pieszych poddanych audytowi wykryto nieprawidłowości konstrukcyjne lub dotyczące wykonania przejścia czy jego lokalizacji. Zmiana tego stanu rzeczy potrwa jeszcze lata, a w tym czasie to na kierowcach i pieszych będzie spoczywała odpowiedzialność za funkcjonowanie w realiach nowych przepisów. Tym bardziej więc – noga z gazu.

Inne zmiany

Uchwalona przez Sejm nowelizacja wprowadza również minimalny odstęp od poprzedzającego pojazdu podczas poruszania się po drodze ekspresowej lub autostradzie. "Odstęp ten wyrażony w metrach określa się jako nie mniejszy niż połowa liczby określającej prędkość pojazdu, którym porusza się kierujący, wyrażonej w kilometrach na godzinę" - informują nowe przepisy. W praktyce oznacza to, że przy prędkości 140 km/h trzeba będzie zachować minimalny odstęp wynoszący 70 m, a przy 120 km/h  - co najmniej  60 m. Przepis nie będzie obowiązywał podczas wyprzedzania.

Nowelizacja zlikwiduje też zróżnicowany limit prędkości w terenie zabudowanym. Dziś wynosi on 50 km/h, ale od godziny 23:00 do 5:00 rano jest to 60 km/h. Od 1 czerwca maksymalna dozwolona prędkość w obszarze zabudowanym (chyba że znaki pokazują inaczej) ma wynosić 50 km/h. Czy korekta jest słuszna? Jej zwolennicy zaznaczają, że limitów prędkości zależnych od pory doby nie ma w żadnym unijnym państwie, poza Polską. Przeciwnicy wskazują na fakt, że nocą ruch jest o wiele mniejszy, a więc spada i ryzyko udziału w wypadku.

Czy zdążymy?

Zmiana przepisów drogowych, na którą czekamy, miała wejść w życie już 1 lipca 2020 r. Po długim czasie bezruchu ze strony rządu nowelizacja może zaliczyć imponujący finisz. Jeśli na dalszej drodze legislacyjnej nic się nie zmieni, przepisy wejdą w życie 1 czerwca 2021 r. Do tego czasu pozostają cztery miesiące.

To zdecydowanie za mało, by poprawić infrastrukturę przejść dla pieszych. To też być może niewystarczająco dużo, by poprzez nasilenie działań policji w obrębie przejść dla pieszych zwrócić uwagę kierowców na te elementy dróg. Oby jednak było to wystarczająco wiele, by nowe przepisy przyswoili zarówno kierowcy, jak i piesi. Jak zauważył w Sejmie dyrektor Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, instytucja ta jest na finiszu swojej kampanii społecznej. Niestety, osoby, które tę kampanię widziały, nie pałają optymizmem. Oby lepiej poszło nauczycielom w szkołach i mediom, przed którymi stoi zadanie uświadomienia kierowców.

Źródło artykułu:WP Autokult
prawo i przepisyautostradymandat
Komentarze (129)