Samochód bez kierowcy w rowie. Policjanci szybko wyczuli, o co chodzi
Świadkowie poinformowali garwolińską policję (woj. mazowieckie) o toyocie leżącej w rowie. Gdy funkcjonariusze przyjechali na miejsce i zajrzeli do środka, zauważyli, że nie ma tam kierowcy, za to jest mężczyzna na miejscu pasażera. Badanie śladów wokół auta szybko ujawniło prawdę.
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Sytuacja z jaką spotkali się policjanci z Garwolina oznaczała potrzebę śledztwa, aczkolwiek nie wymagało ono długiej pracy specjalistów o talencie Sherlocka Holmesa. Poszło zdecydowanie łatwiej. Funkcjonariuszy wezwali zaniepokojeni świadkowie, którzy zobaczyli samochód leżący w rowie.
Policjanci zauważyli, że w toyocie nie ma kierowcy, za to jest pasażer, który twierdził, że to nie on kierował. Przebadano go alkomatem, który pokazał aż 3 promile. 31-latek powiedział mundurowym, że kierowca uciekł z miejsca zdarzenia, a on został w aucie.
Strażacy i policjanci sprawdzili pobliski teren, jednak nie zauważyli żadnych osób. Nie było też śladów na śniegu, które mogłyby świadczyć o tym, że ktoś uciekł z miejsca zdarzenia. Dochodzenie więc szybko się skończyło, a 31-latek został zatrzymany przez policję.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Grupa dochodzeniowo-śledcza wykonała oględziny pojazdu i zabezpieczyła ślady biologiczne oraz zapachowe. W końcu mężczyzna przyznał się, że to on prowadził samochód, który wylądował w rowie. Teraz czeka go rozprawa sądowa i grozi mu do 3 lat pozbawienia wolności.