Rząd stworzył bazę informacji o benzynie E10. Kosztowała 156 tys. zł. Teraz mamy sami zgłaszać błędy

Pisałem już o licznych błędach rządowej bazy (dez)informacyjniej na temat możliwości tankowania benzyny E10. W wielu przypadkach są to takie błędy, że można je traktować jako anegdotę i wyśmiewać w postaci memów. Przyjrzałem się Toyocie Avensis i złapałem się za głowę.

Toyota Avensis była fenomenem, bo według rządowej bazy produkowano trzy generacje równolegle w roku 2009
Toyota Avensis była fenomenem, bo według rządowej bazy produkowano trzy generacje równolegle w roku 2009
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe, e10.klimat.gov.pl | Toyota
Marcin Łobodziński

14.12.2023 | aktual.: 14.12.2023 15:10

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Toyota Avensis pierwszej generacji (oznaczenie T22) po liftingu dostała 150-konny silnik 2.0 D-4 VVT-i, który miał być w pewnym sensie testem i zapowiedzią przyszłości silników tej marki. Zastosowano w nim układ zmiennych faz rozrządu VVT-i oraz, co ważniejsze, wtrysk bezpośredni oznaczony jako D-4. Jeszcze w tym samym roku produkcji oferowano silnik 2.0 bez VVT-i z wtryskiem pośrednim. Jednostka ta rozwija moc 128 KM i była montowana w Avensisie przed liftingiem.

A zatem, jeśli nikt nie wnika w oznaczenia, a tym bardziej w kod silnika, to mamy rocznik 2000 i dwa rodzaje silnika 2.0. Jeden ma bezpośredni wtrysk (oznaczenie D-4), moc 150 KM i nie można go tankować benzyną E10, drugi ma wtrysk pośredni, moc 128 KM i bez problemu przyjmuje paliwo E10.

W rządowej bazie e10.klimat.gov.pl jest dokładnie na odwrót. Dostajemy informację, że silnika 2.0 nie można tankować E10, a silnik D-4 (nota bene bez podanej pojemności) już można. Co prawda jest wzmianka o tym, że silnika 1AZ-FSE nie możemy tankować E10, a to jest właśnie jednostka D-4, ale:

  • po pierwsze, kto z typowych użytkowników Avensisa zna kody silników (to nie użytkownicy marek na V)
  • po drugie, jeśli ktoś się nie orientuje, a zna oznaczenie D-4 i 1AZ-FSE to w końcu i tak nie wiadomo, w którym miejscu jest błąd?

Dalej, idziemy do rocznika 2001 i jest ta sama sytuacja. Prawie, bo w rzeczywistości wersja 2.0, którą można tankować benzyną E10, już od tego rocznika nie występuje — jest tylko 2.0 D-4. Jest natomiast podana informacja, że silnika 1AZ-FSE nie tankujemy benzyną E10 do roku 2008. Wynika to z faktu, że motor ten instalowano również w drugiej generacji Avensisa T25.

Błędy w roczniku 2003 to nie drobne pomyłki, tylko jakiś błąd w działaniu systemu
Błędy w roczniku 2003 to nie drobne pomyłki, tylko jakiś błąd w działaniu systemu© e10.klimat.gov.pl

Mamy auto z rocznika 2003 i robi się jeszcze ciekawiej. Strona rozróżnia dwie generacje Avensisa, ale wprowadza w błąd jeszcze bardziej, bo przy silniku 2.0 VVT-i drugiej generacji widnieje informacja, że możemy tankować E10, kiedy jest to dokładnie ten sam silnik, który wyżej opisano jako ten, którego do rocznika 2008 nie można tankować E10. Niżej mamy prawdziwą informację, że jednostki 2.4 VVT-i nie można tankować E10.

Idziemy dalej przez kolejne roczniki i z bazy dowiadujemy się, że jednak Avensis I był produkowany znacznie dłużej, niż podają oficjalne dane. Aż docieramy do niesamowitego dla Toyoty roku 2009. Według rządowej informacji był to rok, w którym oferowano klientom jednocześnie aż trzy generacje Avensisa, w tym model przed i poliftowy pierwszej generacji. I uwaga – wszystkie wersje silnikowe nagle można tankować benzyną E10! Łącznie z tymi, które nigdy nie istniały, bo pomijając pierwszą i nieprodukowaną również drugą generację, w trzeciej znajdujemy cztery silniki benzynowe, kiedy oficjalnie były tylko trzy.

To już jest jakiś totalny absurd
To już jest jakiś totalny absurd© e10.klimat.gov.pl

Baza za 156 tys. zł — sam możesz poprawić błąd

Można by w tym miejscu zadać oczywiste pytanie: (dowolne przekleństwo) kto to tworzył!? Nawet znamy odpowiedź.

Serwis dziennik.pl podaje, że bazę danych dla Ministerstwa Klimatu i Środowiska przygotował Poznański Instytut Technologiczny za kwotę 156 317 zł. Minęło już kilka dni od wypunktowania niektórych tylko błędów przeze mnie i innych dziennikarzy, a także użytkowników, ale chyba nie myślicie, że ktoś tam w ministerstwie będzie szukał, czy cokolwiek sprawdzał. Były wybory, są obsadzane stołki, rozumiecie...

Jak informuje dziennik.pl, ministerstwo utworzyło adres e-email [email protected], na który to my wszyscy mamy zgłaszać błędy! Czyli to, co powinno zostać przygotowane za ponad 150 tys. zł, teraz my mamy naprawić. A wystarczyło wziąć dwa zagraniczne dokumenty (ACEA i DAT), przetłumaczyć, powiesić na stronie i byłoby tanio i dobrze. Ale wtedy kto by wziął te 150 tys. zł?

Komentarze (15)